[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiedziała, że nigdy już nie będzie głodna ani spragniona ciepłego łóżka, ponieważ
Ubba wezmie ją do swojej jaskini i da ją swojemu synowi, Ma-Ma. Podnieceniu
towarzyszył jednak strach. Jeśli Ubbie nie spodobają się jej rysunki, jeśli coś go
rozgniewa, wtedy wypędzi ją ze szczepu. Wiedziała o innych, którzy się kryli
w lasach, sypiali bez ognia i chowali na drzewach przed dzikimi bestiami.
Czasami spostrzegała ich cienie, podążające tropem klanu, który wędrował za
słońcem, podróżując na północ, za niedzwiedziami, które wychodziły spomiędzy
drzew, na mrozną północ, gdzie łowili ryby w płytkiej wodzie Dwóch Rzek.
W głębi jaskiń opowiadano historie, historie o Ma-Ta i jej bracie Ta-Ma. Snuto też
opowieści o Zuua i Chaa i o synach starej kobiety, Arr, która została zgładzona przez
duchy, spalona ognistym pociskiem błyskawicy. Ubba wypędził do lasu jej męskich
potomków, bojąc się, że duchy mogłyby ponownie uderzyć płonącym grotem.
Kiedy Nada była gotowa, pozostali członkowie szczepu porzucili połów, ryb,
wspięli się po stromym brzegu rzeki i usiedli zgarbieni w wejściu do jaskini. Siedzieli
i obserwowali Nade swoimi ogromnymi, brązowymi oczami, czekając, aż jej magia
pojawi się na ścianie. Dziewczyna nie poświęciła im najmniejszej uwagi, chociaż
była świadoma milczących spojrzeń. Czuła dumę, mimo że nie znała słowa na
określenie własnych emocji; zajęła się swymi przyborami malarskimi: odłamkami
skał, które sama obrobiła.
Ubba wspinał się po zboczu, opierając się na zwierzęcej kości, podtrzymywany
także przez synów swoich synów, którzy kręcili się wokół niego, zabiegając
o względy. Jeden z nich niósł stołek, wyciosany z pnia drzewa. Tuzin mężczyzn
pracował nad tą kłodą drewna, nadając jej kształt okrągłego krzesła, wypolerowanego
rzecznym piaskiem i świńskim tłuszczem.
Teraz trzeba było trzech spośród synów jego synów, aby wtaszczyć siedzisko po
zboczu wzgórza do płaskiego wejścia do nowej jaskini. Nada czekała tam, skulona
przy szarej ścianie. Czekała na Ubbę, żeby zaczął opowiadać o walce z Saawami.
Wspominając bitwę, mówił o tym, jak walczył, czując krew napływającą mu do ust.
Była to znana Nadzie opowieść, długa historia, którą słyszała pierwszy raz, kiedy
jeszcze ssała pierś matki. Słuchała, starając się odnalezć obrazy w swoim umyśle.
Próbowała zebrać wyobrażenia z przeszłości Ubby, złe sny, które go nachodziły
i które nawiedzały go nawet teraz, wiele zim po tym, jak włócznia mknąca przez
dżunglę ugodziła go w gardło, skazując na posługiwanie się wyłącznie szeptem przez
resztę życia. Słuchała z zamkniętymi oczami, siedząc na podkurczonych nogach,
myśląc o nim jako o młodym mężczyznie, chyżym jak północny jeleń.
Ubba skończył. Historia została opowiedziana i teraz wszystkie brązowe oczy
członków klanu obróciły się na nią. Czekała, zadowolona, że ma w umyśle prawdę
tej opowieści, trzyma ją tam tak, jak mogłaby trzymać ptaka w sieci swych palców.
Podniosła odłamek skalnego kryształu i z ochotą przystąpiła do pracy, maczając
ostry czubek w czerwonej glince. Malowała i malowała, tańcząc przed tłumem
współplemieńców, na równi z nią podnieconych tworzeniem. Kiedy już pokryła tylną
ścianę jaskini historią bitwy, odstąpiła od rysunków, wyczerpana, obawiając się sądu
Ubby.
Przysiadła na piętach swych bosych stóp i odchyliła się w tył, nie śmiać podnieść
oczu na wielkiego człowieka, kiedy wstał ze swego stołka, aby się przyjrzeć
malowidłom wykonanym czerwoną gliną.
Zatrzymywał się przy każdej figurze, żadnej nie dotykając, kiedy uważnie szedł
wzdłuż południowej ściany, oglądając historię swojej bitwy, przedstawioną tutaj
w czerwonawych obrazach. Potem starzec podszedł do niej i podniósł jej brodę swoją
kaleką ręką.
Nada, mówisz prawdę szepnął. Skinął na swojego najstarszego wnuka, syna
swojej córki Noo, i powiedział: Ona jest twoja.
Nada upadła na kolana przed królem-wojownikiem i ucałowała jego stopy tak, jak
widziała, że czyniły inne kobiety, kiedy spotykał je wielki zaszczyt ze strony
przywódcy. Była uratowana. Jej matka i siostra były uratowane. Pozwoliła, by wnuk
Ubby podniósł ją i rzuciła matce szybkie spojrzenie, gdy prowadził ją na swoje
posłanie ze skór. Oczy Nady iskrzyły się radością, ponieważ jej magiczne palce
uratowały ją i pewnego dnia dzieci, które urodzi, zostaną przywódcami ludu
zamieszkującego brzegi Dwóch Rzek.
Rozdział 26
Kiedy następnego ranka Jennifer zeszła do jadalni na śniadanie, Kathy czekała na
nią. Kilkoro innych gości obsługiwało się już przy bufecie, ale dom pozostawał cichy.
Nie było jeszcze siódmej.
Dlaczego nie mamy dla siebie jakiejś spokojnej chwili? szepnęła Kathy,
podchodząc do Jennifer i całując ją lekko w policzek. Jak się czujesz?
Jennifer skinęła głową, zbyt niespokojna, żeby mówić. Pozwoliła Kathy
zaprowadzić się do małego pomieszczenia za jadalnią.
Kiedyś była tu cieplarnia, gdy farma pracowała wyjaśniła Kathy ale używam
jej często podczas chłodnych miesięcy. Wpada tu większość zimowego słońca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]