[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zgasły światła nad przejściem. Kabina była pełna słońca.
Alex na pół uniósł się z miejsca i rozejrzał. Napis nad drzwiami kabiny zgasł. Z ulgą
sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę papierosów. Ale zanim zdążył zapalić, drzwi od
pomieszczenia pilotów otworzyły się i wszedł Grant.
Już po wszystkim! powiedział pogodnie. Teraz nie będzie żadnych
atmosferycznych niespodzianek do samego Nairobi, tak przynajmniej podają stacje
meteo z ziemi. Mam nadzieję, że wszyscy państwo dobrze znieśli tę burzę. Nie była
wielka ani długa, ale kołysało dość ostro, jak zwykle między zwrotnikami.
Urwał, jak gdyby przypominając sobie, że przyszedł tu, aby być świadkiem śledztwa
dotyczącego morderstwa na pokładzie tego właśnie samolotu. Podszedł do Alexa i
usiadł przed nim.
Panie Roberts& powiedział Joe unosząc się z miejsca. Kiedy wybuchła burza,
zaczęliśmy mówić o depeszy z Johannesburga&
Młody człowiek, usłyszawszy swoje nazwisko, wstał z wolna i zajął poprzednie miejsce,
wsparty plecami o przednią ścianę kabiny.
& Wiem z telegraficznego raportu, który mi tu wręczono, i nie mam powodu
ukrywać tego przed panem, że niemal spóznił się pan, po pierwsze dlatego, że choć
wyznaczono dzień zwolnienia pana na wczoraj, to jednak ktoś w zarządzie więzienia
nie dopełnił na czas jakichś formalności, a po drugie, ponieważ urzędnicy celni na
lotnisku otrzymali rozkaz przeprowadzenia dokładnej rewizji pana osoby. Został pan
skazany pod zarzutem popełnienia kilku kradzieży nie szlifowanych diamentów,
których pózniej w większości nie odnaleziono. A zwolniono pana pod warunkiem
natychmiastowego opuszczenia Unii Południowej Afryki. Ponieważ rodzinie pana
przekazano wszystkie przedmioty znajdujące się w zajmowanym przez pana
mieszkaniu w Johannesburgu jeszcze w czasie pańskiego uwięzienia, wolno panu było
mieć przy sobie jedynie to, co wychodząc podjął pan z więziennego depozytu plus czek
podróżny na sumę trzydziestu funtów angielskich, który doręczono panu w kancelarii.
Został on przesłany tam z Londynu przez pańskiego ojca. W depeszy otrzymałem
wykaz przedmiotów, które znajdowały się w pańskim posiadaniu, gdy poddano pana
rewizji na lotnisku: prócz czeku, o którym była już mowa, miał pan przy sobie
zapalniczkę, grzebień, chustkę, paczkę papierosów i zegarek na rękę marki
Chronos . Czy się zgadza?
Najzupełniej. Mogę tylko podziwiać sprawność tych panów i ich niezawodną
pamięć, chociaż, gdyby pozwolono mi wyrazić zdanie w tej materii, wolałbym, żeby ją
ćwiczyli na sonetach Shakespeare a na przykład, a nie na mojej osobie, którą oglądali
zresztą po raz ostatni w życiu.
Powiedział to bez wyraznej ironii, obojętnym, rzeczowym tonem.
Bardzo wysoko cenię sonety Shakespeare a, dlatego trudno mi polemizować z pana
propozycją wobec celników, mister Roberts. Chciałbym jedynie zapytać jeszcze, za co
dokładnie został pan skazany na karę więzienia przez sąd południowoafrykański,
skoro nie znaleziono u pana większości przedmiotów, o których kradzież pana
oskarżono? Jest pan Anglikiem, prawda?
Tak, jestem Anglikiem&
Roberts umilkł i zastanawiał się przez chwilę. Kiedy ponownie zaczął mówić, głos jego
stracił ów nieco arogancki, uprzejmie prowokujący ton, który do tej pory tak drażnił
Alexa.
Czy pierwsze pytanie także należy do śledztwa? Mogę pana upewnić, że nie
zostałem skazany za morderstwo ani nawet za usiłowanie pobicia kogokolwiek.
Skazano mnie, jak pan już wie, za zwykłą kradzież i wypuszczono przedterminowo na
skutek mego dobrego zachowania i najprawdopodobniej, starań mej rodziny, która
pokryła poszkodowanym wszelkie straty wynikłe z mego uczynku i złożyła gwarancje
mogące spowodować wiarę sądu w to, że nie wrócę już nigdy na drogę przestępstwa.
Roberts pokiwał głową.
Muszę się panu przyznać, że wychodząc z więzienia miałem jeszcze odrobinę
dziecinnego przeświadczenia mówiącego mi, że potrafię zataić tę sprawę przed
światem i wrócić bez większych przeszkód do normalnej egzystencji. Teraz widzę, że
już pierwszego dnia po wyjściu z więzienia zostałem zmuszony do publicznej
spowiedzi, a rzecz ta będzie mnie zapewne ścigała do końca życia.
Sięgnął do kieszeni i zapalił papierosa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]