[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wolałabym, żeby to było obopólne.
Gabriel mył ją i mył, póki nie odsunęła się, chcąc, żeby przestał, potem znów się poruszyła, nie
chcąc, żeby poprzestawał na myciu. Sięgnęła za siebie...
Złapała jedynie powietrze...
Poczuła rosnącą frustrację.
- Gabrielu, chcę cię pieścić.
Głos Gabriela dobiegł z pobliża umywalki.
- Już to robiłaś, Victorio.
Victoria odwróciła się. Gabriel stał z grzebieniem w ręce
- Chcę pieścić nie tylko twój...
Victoria zawahała się. Uniosła lekko głowę i rzuciła wyzwanie powszechnie obowiązującym
normom, które pozwalają kobietom używać jedynie nieszkodliwych eufemizmów i mówić:
przednia część kurczaka" zamiast pierś kurczaka", mąż krowy" zamiast byk", nie wspominając
już o męskim organie.
- ...penis.
Gabriel w milczeniu zbliżył się do niej z grzebieniem z kości słoniowej w prawej ręce. Wyciągnął w
jej stronę długie jasne palce.
- W takim razie wez mnie za rękę, Victorio.
Patrzyła na długie nagie palce, które poprzedniej nocy wpuściła do swojego wnętrza. Patrzyła na
długi nagi członek, który jeszcze przed chwilą znajdował się w jej wnętrzu i wkrótce znów się tam
znajdzie. Na fioletowym czubku pulsowała mała żyłka, pożądanie Gabriela.
Poczuła, że uginają się pod nią kolana. Ujęła jego dłoń. Otworzyła drzwi łazienki i wyprzedzając
Gabriela, weszła w ciemność. Zalało ją oślepiające światło. Zamrugała powiekami. Nie czuła już
ciepłych palców Gabriela.
- Usiądz na łóżku.
Victoria bez słowa usiadła na skraju łóżka, materac ugiął się pod nią, sprężyny zaskrzypiały, stopy
pewnie spoczęły na drewnianej podłodze.
Czuła ból między pośladkami.
Gabriel pochylił się, napiął mięśnie pleców i nie zwracając uwagi na to, że jest kompletnie nagi,
wyjął z mosiężnego wiadra trzy polana i wrzucił je do kominka. Jakimś cudem wciąż tliły się tam
resztki żaru. Do komina buchnęła czarna sadza i kłęby szarego dymu.
Wydawało jej się, że całe życie minęło od chwili, kiedy patrzyła na ten sam kominek.
- Spróbuję, Victorio, pozwolić ci na to, żebyś mnie popieściła.
Głos Gabriela był stłumiony, słowa skierowane do płomieni, które powoli wpełzały na świeże
bierwiona. Spróbuje pozwolić jej na to, żeby go popieściła. Spróbuje uchronić ją przed śmiercią.
Jednak nie może jej obiecać ani jednego, ani drugiego.
- Chętnie dostarczę ci, Gabrielu, miłych wspomnień, które zajmą miejsce starych, przykrych.
Nie będzie płakać.
Victoria nie spuszczała wzroku z Gabriela, gdy do niej podchodził z przekrwionym bitte.
- Nigdy dotąd nie widziałam penisa, po raz pierwszy zobaczyłam go, gdy straciłam pracę. Pięć
miesięcy temu natknęłam się w zaułku na mężczyznę. Nie wiedziałam, że ma rozpięte spodnie.
Myślałam, że to kiełbasa, która wystaje mu z kieszeni.
Gabriel zatrzymał się przed nią. Z niczym nie mogła pomylić członka, który sterczał tuż przed jej
oczami.
- Jest takie francuskie określenie: andouille a col roule.
Victoria odrzuciła głowę do tyłu.
- Co to znaczy?
- Kiełbasa z zsuniętym kołnierzykiem przetłumaczył Gabriel poważnie.
Dwa mieszki pod członkiem były napięte.
- Jak po francusku określa się. - Victoria przełknęła ślinę przypominając sobie uliczny slang -
...jaja?
- Noiseties.
Orzechy laskowe.
- Noix.
Orzechy.
- Olives.
Oliwki.
- Petite oignons.
Victoria uśmiechnęła się. Wokół jej oczu pojawiły się drobniutkie zmarszczki.
- Cebulki? W oczach Gabriela błysnął śmiech.
- Croquignoles.
- Herbatniki - przetłumaczyła. Nagle przestał się uśmiechać.
- Bonbons.
Victoria mimo woli spojrzała na obiekt rozmowy.
- Lubię cukierki.
Zaciekawiona, niepewnie wyciągnęła rękę. Dotknęła palcem jąder Gabriela. Były pobrużdżone,
szorstkie, pokryte włoskami.
Victoria poczuła gwałtowny przypływ energii.
Powoli cofnęła rękę. Wytrzymując spojrzenie Gabriela, z pełną premedytacją oblizała czubek
swojego palca.
- Nie smakuje pan jak petite oignons, sir.
Nigdy przedtem nie widziała w oczach mężczyzny nagiej żądzy. Ujrzała ją teraz w oczach Gabriela.
- Jaki mam smak, mademoiselle Childers? - spytał zachrypniętym głosem.
Victoria ponownie skosztowała swój palec.
- Powiedziałabym, że smakujesz jak.. le noix de Gabriel. - Orzechy Gabriela.
W jego oczach ponownie pojawił się śmiech, światło pokonało ciemność.
Gwałtownie opuściła rękę. Mocno ścisnęła kolana. Czuła ciepło i ciężar swoich piersi.
- Dziękuję.
- Za co? - spytał Gabriel niepewnie, napinając wszystkie mięśnie, jakby próbował bronić się przed
bólem.
- Za to, że pozwalasz mi być kobietą.
I nie nazywa jej dziwką, co zrobiłby każdy dżentelmen.
W jednej chwili Victoria siedziała przed Gabrielem, a już w następnej znalazła się w powietrzu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]