[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze bardziej.
Holly Black Waleczna
Minęły kilka następnych przecznic. Dostrzegała fascynujące rzeczy, na
które wcześniej nie zwracała uwagi: połysk pancerza biegnącego po metalowej
kratce karalucha, uśmieszek na wyrzezbionej na nadprożu twarzy, połamane
łodyżki kwiatów przed winiarnią.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła Lolli, wskazując zamknięty sklep. Na
wystawie manekiny stały w wąskich spódniczkach ukazujących sceny
z komiksów lub siedziały na nowoczesnych, czerwonych sofach, unosząc
pomalowane w groszki kieliszki do martini. - Chcę wejść.
Val podeszła do wystawy i kopnęła szybę, która popękała, ale nie
ustąpiła. Alarm zapiszczał dwukrotnie, po czym zamilkł.
- Spróbuj tym - poradziła jej Lolli, podnosząc plastikową słomkę. Na
oczach Val słomka przeobraziła się w ciężki, zimny łom.
Dziewczyna uśmiechnęła się z zachwytem i uderzyła w szybę, wkładając
w ten cios całą nienawiść do Toma, matki i siebie; złość na trolla siedzącego
w swojej wieży i na cały świat, który ani na chwilę nie dawał jej spokoju. Waliła
w szybę, dopóki ta nie zwinęła się jak wygięty metal.
- Dobra robota - pochwaliła ją Lolli, wczołgując się do środka. Gdy tylko
obie znalazły się wewnątrz, szyba powróciła na swoje miejsce, nieuszkodzona
i w idealnym stanie.
W sklepie zapaliły się światła i zaczęła grać muzyka z płyty.
52
Każdy nowy czar zdawał się zwiększać potęgę Val, zamiast ją uszczuplać.
Z każdym użyciem mocy czuła się bardziej oszołomiona, bardziej szalona. Nic
była już nawet pewna, które czary są dziełem Lolli, a które jej własnym.
Lolli zrzuciła buty na środku sklepu i przymierzyła zieloną satynową
sukienkę. Val zauważyła, że stopy koleżanki są pokryte czerwonymi bąblami.
- Fajnie wyglądam?
- Jasne. - Val wybrała sobie bieliznę i dżinsy, a stare ubranie rzuciła na
wyciągniętą rękę manekina. - Zobacz, co za syf. Te spodnie kosztują sto
osiemdziesiąt dolarów, a niczym się nie różnią od normalnych dżinsów.
- Teraz nic nie kosztują - rzekła Lolli.
Val przebrała się, po czym usiadła w komiksowym fotelu i patrzyła, jak
jej przyjaciółka przymierza kolejne rzeczy, Gdy Lolli tańczyła po sklepie
w wysadzanej koralikami chuście na głowie, Val zauważyła stojącą obok fotela
gablotę.
- Widzisz to? - zapytała, podnosząc kieliszek do wina koloru awokado. -
Czy to nie jest ohydne? Kto by chciał płacić za takie badziewie?
Lolli wyszczerzyła zęby i sięgnęła po kapelusz z różowymi piórami.
- Ludzie kupują to, co się im każe. Nie wiedzą, że jest brzydkie, a może
nawet wiedzą, ale myślą, że to z nimi coś jest nie tak.
Holly Black Waleczna
- W takim razie potrzebują ochrony przed sobą - powiedziała Val,
ciskając kieliszkiem o płytki podłogi. Szkło roztrzaskało się, strzelając
odłamkami we wszystkich kierunkach. - Każdy widzi, że to jest brzydkie.
Brzydkie, brzydkie i jeszcze raz brzydkie.
Lolli zaczęła się śmiać i nie przestała, dopóki Val nie rozbiła ostatniego
kieliszka.
Wracając wraz z Lolli na stację Worth Street, Val czuła się
zdezorientowana. Nie wiedziała, co właściwie się wydarzyło. W miarę
ustępowania efektów krachu miała wrażenie, że staje się coraz bledsza, jakby
ogień czaru pożarł jakąś namacalną część jej jestestwa, czyniąc w środku zamęt.
Pamiętała sklep i ludzi jedzących z jej ręki; pamiętała spacer, ale nie
mogła sobie przypomnieć, skąd wzięła ubranie, które ma na sobie. Pamiętała
masę twarzy, podarków i uśmiechów, lecz całe to wspomnienie było równie
mgliste jak wspomnienie spotkanego w wieży potwora.
Odkryła, że ma na sobie rzeczy, których nie pamiętała ze sklepu: wielkie,
czarne, niesamowite glany, zdecydowanie cieplejsze niż jej tenisówki; koszulkę
z herbowym lwem, czarne wojskowe spodnie z mnóstwem zapinanych na zamki
kieszeni i czarny, o wiele za duży płaszcz. Niepokoił ją fakt, że znikło gdzieś jej
własne ubranie. Czarne buty cisnęły, ale z płaszcza była zadowolona.
Wyglądało na to, że dziewczęta zbłądziły w głąb SoHo2, i teraz, gdy magia
53
osłabła, Val była zmarznięta na kość.
Gdy przeszły przez właz i zeszły po schodkach na stację, zauważyła
w półmroku grupkę osób. Migotliwy płomień świeczki oświetlał to czyjąś kość
policzkową, to luk szczęki, to owiniętą w papierową torebkę butelkę, którą ktoś
podnosił do ust. Była tam też dziewczyna z wydętym brzuchem, leżąca pod
kocem z kimś jeszcze.
- O, jesteś - powiedział Ulotny Dave. Jego głos brzmiał bełkotliwie,
a kiedy płomień świecy padł na twarz, Val zauważyła obwisłe mięśnie
zdradzające, jak bardzo jest pijany. - Chodz i usiądz przy mnie, Lolli -
wybełkotał. - Chodz do mnie.
- Nie - odparła dziewczyna, zamiast tego idąc w stronę Luisa. - Nie
będziesz mi mówił, co mam robić.
- Nie próbuję ci nic mówić - rzekł płaczliwie Dave. - Nie rozumiesz, że
cię kocham? Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Patrz. - Uniósł rękę. Na skórze
widniały niezdarnie wydrapane, krwawiące litery: LOLLI. - Spójrz, co zrobiłem.
Val zamrugała, ale Lolli tylko się roześmiała.
Luis zapalił papierosa. Zapałka na moment oświetliła jego twarz. Był
wściekły.
2
SoHo - obszar Manhattanu, który pożyczył nazwę od słynnej londyńskie] dzielnicy Soho. Jego północną granicę wyznacza Houston Street, stąd akronim
SoHo - South of Houston (przyp. tłum.).
Holly Black Waleczna
- Dlaczego mi nie wierzysz? - zapytał natarczywie Dave.
- Wierzę - odparła Lolli wysokim głosem. - Po prostu mam to gdzieś!
Jesteś nudny. Może i bym cię kochała, gdybyś nie był taki potwornie nudny!
Luis zerwał się na równe nogi, wymierzając papierosa najpierw w Lolli,
a potem w Dave'a.
- Zamknijcie się, kurwa, oboje! - Potem spojrzał na Val takim wzrokiem,
jakby to ona była wszystkiemu winna.
- Co to za ludzie? - zapytała Val, wskazując parkę owiniętą kocem. -
Myślałam, że nikt nie może tu przebywać.
- Bo nie może - rzekł Luis, siadając obok brata. - Ani ty, ani ja, ani oni.
Val przewróciła oczami, ale chyba tego nie zauważył w mdłym blasku
świec. Potem podeszła do Lolli.
- Czy on zawsze jest takim palantem? - zapytała szeptem.
- To nie takie proste - odparła Lolli. - Oni kiedyś tu mieszkali, ale Derek
musiał wyjechać z miasta, a Tanya przeniosła się do opuszczonego domu
w Queens.
Luis tłumaczył coś cicho bratu. Ulotny Dave wstał, zaciskając pięści.
- Tobie się wszystko dostaje! - zawołał, zapłakany i zasmarkany.
- Co się mnie czepiasz? - zapytał gniewnie Luis.- W życiu nie tknąłem tej
dziewczyny. Nie moja wina, że ci dowaliła. 54
- Nie jestem przedmiotem! - wrzasnęła na nich Lolli, ciskając gromy
z oczu. - Przestańcie o mnie gadać, jakbym była przedmiotem!
- Pierdol się! - odwrzasnął Dave. - Ja jestem nudny? Ja jestem tchórzem?
Kiedyś pożałujesz tych słów.
Dziewczyna owinięta kocem usiadła, mrugając szybko.
- Co...
- Chodz - rzekł Luis, ujmując Dave'a za ramię. - Wyjdzmy stąd, Dave.
Jesteś po prostu pijany. Musisz się przejść.
Dave wyrwał się.
- Spadaj.
Val wstała. Dogorywające w żyłach resztki krachu sprawiały, że ciemne
kontury tunelu rozpływały jej się przed oczami. Nogi były jak z gumy,
a podeszwy stóp piekły od długotrwałego chodzenia, które jej ciało dopiero
zaczynało odczuwać, ale nie miała zamiaru dać się złapać w jakąś kretyńską
klaustrofobiczną pułapkę.
- Wynośmy się stąd.
Lolli ruszyła za nią po schodach.
- Dlaczego ty go tak lubisz? - zapytała Val.
Holly Black Waleczna
- Wcale go nie lubię. - Lolli nawet nie zapytała, kogo Val ma na myśli. -
Ma kaprawe oko, jest za chudy i zachowuje się jak stary ramol.
Val wzruszyła ramionami i przejechała kciukiem po pasku nowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]