[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewne rzeczy pieczołowicie pielęgnować. Będę pierwszym, który zaprotestuje
S
R
przeciwko wprowadzaniu zmian tylko po to, żeby coś się działo. Ale ty i Phillip od-
rzucaliście każdy mój pomysł, który miał na celu umocnienie marki na rynku.
- Wiem, że to mogło sprawiać takie wrażenie.
- Nie wrażenie. Tak było.
Zack spodziewał się, że ojciec będzie się z nim dłużej spierać, lecz Ross
zmienił temat.
- Matka bardzo tęskni za tobą - rzekł.
Zack westchnÄ…Å‚.
- Wiem. Spróbuję częściej przyjeżdżać, jak tylko pozałatwiam pewne sprawy
w Medallionie. - Ojciec już wiedział o luksusowym pensjonacie, jaki Zack zamie-
rza otworzyć wiosną, więc Zack dodał tylko: - Ty z mamą zawsze będziecie mile
widziani w Michigan. Dostaniecie apartament dla nowożeńców.
Ross zachichotał.
- Matka będzie uszczęśliwiona.
- Oferta obejmuje butelkę wina musującego i wykwintne śniadanie do pokoju.
- Wygląda na to, że pomyślałeś o wszystkim.
- Mam pomoc.
Zack myślał oczywiście o Jaye. Bardzo mu jej brakowało.
- Więc nie masz zamiaru wrócić, synu? Potrzebny jesteś tutaj. Mnie jesteś po-
trzebny.
Zack całe życie czekał na te słowa. Odkąd sprzedał swoje udziały w winnicy,
taki scenariusz pojawiał się w jego myślach. Teraz jednak potrząsnął głową. W
Medallionie też jest komuś potrzebny. A ten ktoś potrzebny jest jemu. Kocha Jaye.
Najwyższy czas przyznać się do tego nie tylko przed samym sobą, ale i przed nią.
Kiedy godzinę pózniej Zack szedł na górę do sypialni, myślał o Jaye. Zasta-
nawiał się, czy do niej nie zadzwonić, lecz gdy uświadomił sobie różnicę czasu
między Kalifornią a Michigan, zrezygnował. Zadzwoni rano, postanowił. Ponieważ
jeszcze się nie rozpakował, przeniósł walizkę na łóżko i otworzył. Wtedy zobaczył
S
R
prezent od ukochanej.
Rozerwał kolorowy papier i ujrzał czapeczkę greckiego rybaka, wypłowiałą i
znoszoną. Zdziwiony zmarszczył czoło. Po kiego diabła dawałaby mi taki prezent?
Do czapki dołączony był list. Kiedy Zack go przeczytał, wyzbył się resztek wątpli-
wości co do swoich uczuć.
Nie martw się, nie oczekuję, że będziesz ją nosił. Należała do mojego taty.
Wkładał ją każdej wiosny, gdy po ostatnich przymrozkach szedł obejrzeć winnicę.
Nazywał ją swoim amuletem na szczęście i chyba coś w tym jest, bo krzewy winne
w Medallionie zawsze wytrzymywały nawet najsroższe zimy.
Chciałam, żebyś teraz ty ją miał. Pod wieloma względami jesteś taki jak mój
ojciec, solidny, rzetelny, uczciwy, można na tobie polegać. Mogę ci zaufać".
Solidny. Rzetelny. Godny zaufania. Niektórzy mężczyzni woleliby, żeby ko-
bieta, którą się interesują, scharakteryzowała ich za pomocą bardziej ekscytujących
przymiotników, lecz dla Zacka te określenia były ważne. Na stosunek Jaye do męż-
czyzn ogromny wpływ miało porzucenie przez matkę. W liście podkreśliła, że ufa
mu tak bardzo, jak ufała ojcu. Dała przez to do zrozumienia, że teraz ufa też i sobie.
Zakończyła list wiele znaczącymi słowami: Moje uczucia do ciebie są ni-
czym nieograniczone. Do rychłego zobaczenia. Pozdrowienia, Jaye".
Następnego dnia, na długo przed wschodem słońca, Zack już ubrany zszedł
do kuchni. Judith uśmiechnęła się do niego, gdy chwilę pózniej i ona tam się poja-
wiła.
- W dzień Bożego Narodzenia zawsze pierwszy wyskakiwałeś z łóżka - rze-
kła, podeszła i pocałowała go w policzek.
- Ale dzisiaj, zamiast węszyć pod choinką w poszukiwaniu prezentów, zapa-
rzyłem dzbanek kawy.
- Widzę. - Judith nalała sobie filiżankę i wypiła łyk. - Cieszę się z kawy, ale
brak mi tego żywego, ciekawskiego małego chłopca. To niesprawiedliwe, że dzieci
S
R
tak szybko dorastajÄ… i wyfruwajÄ… z domu.
Zack chrzÄ…knÄ…Å‚.
- À propos wyfruwania... zmieniÅ‚em rezerwacjÄ™. MuszÄ™ wracać. Dzisiaj.
Judith natychmiast posmutniała.
- Nie! Nie dzisiaj! - zaprotestowała. - Jest Boże Narodzenie. Co masz takiego
w Michigan, że musisz tam wracać właśnie dzisiaj?
- Nie co, ale kogo. - Judith uniosła brwi. - Chodzi o kobietę, mamo.
Judith natychmiast się rozpromieniła, jeszcze zanim Zack zdążył wyjaśnić jej
wszystko do końca.
Jaye zjadła świąteczny obiad z rodziną Corey, lecz potem pojechała do siebie,
mimo że przyjaciółka ją zatrzymywała. Już przed ósmą, przebrana w jedwabną pi-
żamę, leżała pod kołdrą w łóżku, oglądała telewizję i udawała, że nie czeka na tele-
fon.
Od Zacka nie miała żadnej wiadomości. Przecież to dopiero jeden dzień,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]