[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciemna twarz błyszczała od potu, oczy płonęły gorączką.  Musimy płynąć za
nimi!
Elryk wzruszył ramionami. Był już słaby. Nie wziął ze sobą dodatkowych
porcji leków dla podtrzymania sił. Pragnął wrócić do Imrryru i odpocząć. Był
zmęczony rozlewem krwi, zmęczony Yyrkoonem, a nade wszystko sobą. Niena-
wiść, jaką czuł do kuzyna, męczyła go jeszcze bardziej, a najgorsze było to, że
nienawidził także tego uczucia.
 Nie  powiedział.  Pozwólmy im uciec.
 Pozwolić im uciec? Nie karząc ich? Nie, mój cesarzu! To nie jest nasze
postępowanie.  Książę Yyrkoon odwrócił się do starego admirała.  Czy tak
postÄ™pujÄ… Melnibonéanie, admirale?
Magum Colim wzruszył ramionami. Był również zmęczony, ale w skrytości
ducha przyznawaÅ‚ racjÄ™ ksiÄ™ciu. Wrogowie Melniboné powinni zostać ukarani za
35
to, że ośmielili się choćby pomyśleć o ataku na Imrryr.
 Cesarz musi zadecydować  odparł jednak.
 Pozwólmy im uciec  powtórzył Elryk i oparł się ciężko o poręcz. 
Niech zaniosą wieści do swych barbarzyńskich krajów. Niech opowiedzą, w jaki
sposób pokonali ich Książęta Smoków. Te wieści rozbiegną się szeroko. Ufam, że
przez jakiś czas nie będą nas niepokoić.
 Młode Królestwa są pełne głupców!  zawołał Yyrkoon.  Nie uwierzą
wieściom! Zawsze byli i będą rozbójnikami. Najlepszy sposób, by się przed nimi
zabezpieczyć, to pewność, że żaden południowiec nie pozostał żywy ani wolny.
Elryk odetchnął głęboko. Ze wszystkich sił usiłował zwalczyć ogarniającą go
niemoc.
 Książę, poddajesz próbie moją cierpliwość!
 Ależ, cesarzu, mam na sercu jedynie dobro Melniboné! Z pewnoÅ›ciÄ… nie
chcesz, by twoi ludzie mówili, że brak ci sił, że boisz się walczyć z pięcioma
ledwie galerami z południa!
Tym razem gniew dodał Elrykowi sił.
 Kto ośmieli się powiedzieć, że Elryk jest słaby? Czy to będziesz ty, Yyrko-
onie?  Wiedział, że jego decyzja jest bezsensowna, ale nie mógł się powstrzy-
mać.  Zwietnie, ruszajmy w pościg za tymi małymi, żałosnymi łódeczkami i za-
topmy je. I śpieszmy się. . . jestem już tym wszystkim zmęczony.
Oczy Yyrkoona rozbłysły dziwnie, gdy odwracał się, by wydać rozkazy.
Niebo z czarnego staÅ‚o siÄ™ szare. Flota Melniboné wypÅ‚ynęła na otwarte mo-
rze i skierowała okręty w stronę Wrzącego Morza i leżącego za nim kontynentu.
Barbarzyńskie galery nie popłynęły przez Wrzące Morze. Tego nie dokonałby ża-
den statek prowadzony przez śmiertelników. Mogły je wprawdzie okrążyć, ale
dla Melnibonéan nie stanowiÅ‚o to problemu. Mieli wystarczajÄ…co szybkie barki,
by dopędzić uciekające statki, zanim te zdołają zbliżyć się do granic Morza. Wio-
słującym niewolnikom podawano narkotyk, który na dwadzieścia godzin zdwoił
ich siły i wytrzymałość, by potem ich zabić.
Barki mknęły szybko po powierzchni morza. Zdawały się należeć do dawnych,
niepojętych czasów. Sposób ich budowania stanowił tajemnicę nawet dla Melni-
bonéan; zdążyli już zapomnieć wiele ze swej wiedzy. WidzÄ…c je  wspaniaÅ‚e
i grozne  łatwo sobie wyobrazić, jaką nienawiścią ludzie Młodych Królestw
darzyli Melniboné i jego dzieÅ‚a.
 Syn Pyaraya wysunął się mocno do przodu. Na jego pokładach ładowano
katapulty, choć pozostaÅ‚ych okrÄ™tów MelnibonéaÅ„skich nie byÅ‚o jeszcze widać.
Spoceni niewolnicy ostrożnie przenosili w rękach lepką substancję, z której spo-
rządzano ogniste pociski, po czym długimi, łyżkowate zakończonymi szczypcami
nakładali je do brązowych zagłębień wyrzutni. Połyskiwała błękitnawo w mroku
36
przedświtu.
Kilku niewolników wspięło się po schodach na mostek i podało na platyno-
wych tacach wino i żywność trzem Książętom Smoków, którzy pozostawali tam
od chwili, gdy rozpoczął się pościg. Elrykowi nie chciało się jeść, ale ujął wysoki
kubek z żółtym winem i opróżnił go. Mocny napój orzezwił go nieco. Napełniono
mu kubek ponownie i wypił go równie szybko. Popatrzył przed siebie. Zwitało.
Na horyzoncie pojawiła się smuga purpurowego światła.
 Wystrzelcie ogniste kule, gdy tylko pojawi się słoneczny dysk  polecił
Elryk.
 Wydam rozkazy  rzekł Magum Colim, ocierając usta i wyrzucając za
burtę kość, z której ogryzał mięso.
Zszedł z mostka i wolnym krokiem ruszył w stronę katapult. Elryk słuchał
ciężkiego stąpania i naraz doznał uczucia, że otaczają go wrogowie. Było coś
dziwnego w zachowaniu Maguma Colima w czasie kłótni cesarza z Yyrkoonem;
jakaś nuta nieszczerości brzmiała w jego głosie, gdy odpowiadał Elrykowi. Pró-
bował pozbyć się tych głupich myśli, ale zmęczenie, zwątpienie we własne siły,
jawne kpiny jego kuzyna, wszystko to wzmagało w nim uczucie, że jest sam na
tym Å›wiecie. Nawet Cymoril i Dyvim Tvar jako prawdziwi Melnibonéanie nie
potrafili zrozumieć ani szczególnych problemów, jakie go nurtowały i kierowały
jego działaniami, ani dziwnych nastrojów, w jakie coraz częściej popadał. A mo-
że mÄ…drze wyrzec siÄ™ wszystkiego co MelnibonéaÅ„skie i powÄ™drować w Å›wiat,
by jako bezimienny, najemny żołnierz służyć tym, którzy potrzebowaliby jego
pomocy?
Daleko na horyzoncie, nad czarną linią wody ukazała się posępna, czerwo-
na półkula słońca. Z przednich pokładów okrętu flagowego dobiegło kilkanaście
głuchych uderzeń. Katapulty wystrzeliły płonące pociski. Rozległ się donośny, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •