[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znajdę. Powiedz mi tylko, jak go szukać. Ian zacisnął wargi.
To nic nie pomo\e próbowała mu cierpliwie tłumaczyć.
Grywam w bilard od dziecka. Wszyscy mnie znają.
Ufają mi... Z tobą nikt nie będzie chciał nawet rozmawiać.
Wszystko, co mówiła Callie, brzmiało nadzwyczaj rozsądnie, Ian
przypomniał sobie długie godziny stracone w salach bilardowych. Miała
rację. Nikt nawet nie otworzy do niego ust. Wszyscy uznają go za
natręta, którego trzeba się pozbyć.
Bał się jednak mieszać dziewczynę w te ciemne sprawy. Chocia\,
jeśli uda mu się oczyścić z zarzutów, ona równie\ będzie niewinna...
Poło\yła mu rękę na ramieniu. Chciała, \eby jej głos wypadł jak
najbardziej przekonująco:
Chcę ci pomóc, Ian. Zrozum, muszę z tobą pojechać.
Wiem, \e ryzykuję, ale to nie zdoła mnie powstrzymać.
Kiedy ju\ znajdziemy Quincy'ego, będziesz mógł odgrywać kolejne
sceny ze wszystkich znanych ci melodramatów...
Dlaczego jesteś taka cyniczna? warknął i spojrzał jej prosto w
oczy.
Traktowała go jak małe dziecko. Pewnie jej się wydawało, \e metoda
kija i marchewki jest dobra na wszystko.
Ciągle nie mogła zrozumieć, \e ma do czynienia z dojrzałym,
trzydziestopięcioletnim mę\czyzną.
Raczej staram się realnie oceniać rzeczywistość.
Spojrzała na zegarek. Jeśli się nie pospieszymy, wpadniemy w
ręce policji.
Dlaczego Quincy wysłał ostrze\enie? Ian nie mógł zrozumieć
dziwnego zachowania wuja dziewczyny.
Znał się na ludziach. Trudno mu było uwierzyć, \e a\ tak się pomylił
w wypadku Quincy'ego. Kiedy przyjmował go do pracy, wydawało się,
\e ten człowiek nie byłby zdolny do opuszczenia przyjaciół w potrzebie.
Nigdy te\ nie wątpił, \e tajemniczy Doc Watson jest kimś więcej ni\
zwykłym przyjacielem. Jak się okazało, przeczucie nie myliło go... Ale
donosicielstwo nie le\ało w charakterze Quincy'ego. Coś się tutaj nie
zgadzało. Cała sprawa pachniała bardzo brzydko.
Myślę, \e chciał być w pewnym sensie w porządku odrzekła z
westchnieniem.
W tej chwili nurtowały ją inne problemy. Starała się wybrać najlepszą
trasę ucieczki. Quincym zajmie się nieco pózniej...
Musimy ukryć mój samochód powiedziała spokojnie. Po\yczę
inny od Lucy.
Uśmiechnęła się, zadowolona, \e wszystko powoli układa się jej w
głowie.
Poza tym będziemy musieli wpaść do banku. Niestety, mogę
jednorazowo podjąć tylko trzysta dolarów. To powinno wystarczyć na
jakieś dwa tygodnie. Potem zostanie nam tylko szulerka...
Ian patrzył na nią oniemiały. Policzki jej płonęły, oczy lśniły
dziwnym blaskiem. Poczuł się zakłopotany tak nagłą metamorfozą.
Wyglądało na to, \e Callie lubi podobne eskapady.
Instynkt ostrzegał go, \e nie będzie to zabawa w policjantów i
złodziei. Być mo\e dziewczyna nie zdawała sobie z tego sprawy...
Powinien ją chronić przez cały czas ucieczki czy te\ pościgu... Sam
powoli zaczynał tracić orientację w tej grze.
Dopiero teraz dotarło do niego, \e nie mają zbyt du\o czasu.
Rozejrzał się nerwowo dokoła, przekręcił kluczyk w stacyjce i spytał,
gdzie ma jechać.
Quincy nie mógł ju\ znieść zamknięcia w hotelowym pokoju. Miał
dosyć przechadzania się tam i z powrotem, jak dziki zwierz w klatce.
Wiedział, jak wiele ryzykuje. Mimo to kazał Devonowi przyjść na
spotkanie do pobliskiej kafejki.
Dopiero kiedy zobaczył kumpla w drzwiach, zrozumiał swój błąd.
Devon miał na sobie ciemny prochowiec i kapelusz z nasuniętym na
czoło rondem. We wrześniu o tej porze równie dobrze mógł przechadzać
się nago. Efekt byłby pewnie podobny!
Quincy zmełł w ustach przekleństwo. Ludzie gapili się na Devona jak
na cudaka. Devon jeszcze głębiej nasunął kapelusz na oczy, myśląc
pewnie, \e w ten sposób lepiej ukryje się przed wzrokiem ciekawskich.
Devon, do diabła, coś ty na siebie wło\ył?! spytał Quincy
dramatycznym szeptem.
Zebrani w kafejce ludzie nastawili uszu.
Nie chciałem po prostu zwracać na siebie uwagi powiedział,
uśmiechając się chytrze.
Quincy westchnął cię\ko.
Równie dobrze mogłeś przyjść w kostiumie nurka.
Masz chyba nie po kolei w głowie!
To raczej ty, bo opuściłeś kryjówkę odparował Devon. I
przestań mnie obra\ać. Proponowałem przecie\, \ebyśmy na czas
operacji utrzymywali wyłącznie kontakt telefoniczny. Najlepiej pod
pseudonimami...
Quincy popukał się w czoło.
Co z Callie? Czy policja ją zgarnęła?
Devon spojrzał na niego wyniośle.
Uniknęła aresztowania. Udało jej się oddalić z miejsca wypadku.
Co?! Mów po ludzku! Quincy spojrzał na kumpla z przera\eniem.
No... normalnie... Dała nogę wyjąkał speszony Devon.
Quincy walnął pięścią w stół. Dlaczego ostrzegł ją, \e chce
poinformować policję?! Mógł przecie\ załatwić wszystko po cichu. Czuł
jednak, \e nie byłoby to w porządku.
Przeciągnął dłonią po zmęczonej twarzy.
A Sherlock?
Podejrzany oddalił się z obserwowaną. Devon powrócił do
dawnego stylu.
Zdejmij ten idiotyczny płaszcz i kapelusz rozkazał Quincy.
Musimy znalezć inną kryjówkę.
Callie?! Myślałam, \e wpadniesz dopiero w przyszłym tygodniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]