[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzy. Mówi³a te¿ o tym, lecz póxniej, gdy Tomasz ju¿ zdo³a³ och³o-
n¹æ. Czy by³ tam wtedy intruzem? Czy znalaz³ siê tam przez
przypadek? Pytania o rozmiar za du¿e. WpaSæ mo¿na tu w ka¿-
de z osobna, lecz wyjSæ z nich nie sposób w ogóle. To by³a antro-
pologia Tomasza. Oparta na doSwiadczeniu. W tle ró¿a o p³at-
kach nabrzmia³ych purpur¹ dla D¿yngis-chana.
***
Nikt nigdy nie pragn¹³ osi¹gn¹æ idea³u zdewastowania, a jeSli
by³ kiedyS ktoS taki, to Tomasz chêtnie by go teraz pozna³. Szczê-
Sliwy prawie bezmySlnie, od kiedy znalaz³ siê na obrze¿ach, na
jawnie straconej pozycji, Swiadomy do koñca tej straty. Gdzie
ka¿dy uczynek wywo³a jak zawsze pomySla³ tak z³e jak
i dobre skutki. Lecz jednostronnie skupieni, nie czêsto umiemy
tak widzieæ. Przez dotyk uczymy siê cia³a, przez mySli uczymy
siê duszy i jedno, i drugie nie musi byæ pewne tak samo dla
wszystkich. Tak mySl¹c notowa³ dalej nie zwa¿aj¹c na póxn¹
godzinê przyj¹³em w ca³oSci wyzwanie, zgodzi³em siê przejSæ
przez ten ¿ywio³, nazwany imieniem kobiecym.
I ¿adnej dla ciebie mi³oSci? pytanie rozleg³o siê gdzieS
obok g³owy Tomasza.
I ¿adnej dla siebie litoSci. MySlenie wy³¹cznie w terminach
najni¿szych lub bardzo wysokich. A potem zwrot ca³kowity, my-
Slenie bez ¿adnej hierarchii. StabilnoSæ emocji na co dzieñ, sza-
leñstwo, gdy rozum ju¿ Spi.
Wiêc jaka jest postaæ obecna, ta, w której widzisz siê teraz?
96
To jest i to nie jest cia³em, to jest i to nie jest duchem.
By³y dni, gdy upiera³ siê mocno, ¿eby wy³¹cznie pracowaæ.
By³y dni, gdy mu nie wychodzi³o, a jednak upiera³ siê dalej. Dla-
czego? Niech bêdzie to koan* . Pisanie, nawet gdy nic nie noto-
wa³, by³o dla niego pisaniem, jak gdyby nie przestawa³ notowaæ.
Upór Tomasza podobny by³ przy tym bardzo do pewnych zwie-
rzêcych odruchów. Niech tylko ktoS tr¹ci tê strunê notowa³
ju¿ goni¹ mnie stada wyklête. Zaciêty, przebijam siê dot¹d, a¿
znajdê siê tutaj, gdzie chcia³em. A ona tam jest i ju¿ czeka. Nie
mogê jej nigdy wymin¹æ. To nic, ¿e podSmiewa siê ze mnie, oboje
patrzymy na wiecznoSæ. Nie wolno zapomnieæ o faktach, dotkli-
wie obecnych zjawiskach. To w nich przeobra¿a siê dusza, ugrzê-
z³a pomiêdzy tkankami. Kiedy pospiesza nie do nas, nie w g³¹b,
a wyraxnie na zewn¹trz i chcemy pope³niæ akt skryty, nie skru-
chy, lecz bezwzajemnoSci. Zajmowa³o nas tu rozwa¿anie, co mo¿-
na uczyniæ z ulic¹, gdy staje siê tak niemoralna, ¿e smuci³by siê
i Lucyfer. Otwarte, gotowe kobiety, jak suki spuszczone ze smy-
czy. Skupieni, drapie¿ni mê¿czyxni, jak ³owcy z paleolitu. Za-
mkniêci, ciê¿kawi mê¿czyxni z tej rasy, co w³aSnie stworzona.
Ulotne i lgn¹ce kobiety z ras przesz³ych, zgubionych gdzieS
w czasie. W ich rozwoju niepokoj¹ce luki. Brak elementu mySle-
nia dalej ni¿ poza modê. Widoczne te¿ inne braki, co dra¿ni te¿
i u mê¿czyzn. Na Kruczej, na Marsza³kowskiej, w Alejach Jero-
zolimskich. W kawiarniach, w domach, na drogach. A nad tym
blask wszechpotê¿ny od s³oñca, co nie jest ju¿ wieczne. Promie-
nie poddane badaniom, by mo¿na opisaæ je w ksi¹¿ce. Film
o nich na jednym z kana³Ã³w, w godzinach przedpo³udniowych.
I nic o tych nowych kobietach, tych Juliach, tych Annach i Em-
mach. Nic z tego, co by³oby nowe. A nowe s¹ w koñcu ich dusze,
choæ wyraxniej dziS dbaj¹ o cia³a. St¹d ca³y ten melan¿ terapii,
gestaltów i psychoanaliz. To wraca ich czas zapomniany, zmie-
szany jak z b³otem, z wiecznoSci¹. Co bêdzie, gdy spojrzeæ tak
*
Koan (jap.): zaskakuj¹ce powiedzenie, paradoks, zagadka. Najlepszym
koanem wg autora Zen: Swit na zachodzie Philipa Kapleau jest drêcz¹ce
kogoS zapytywanie, takie, którego nie mo¿na od³o¿yæ na bok, dopóki nie
dojdzie siê do odpowiedzi. (t³um. Jacek Dobrowolski).
97
dalej? Zostanie idea miasta. Na martwej naturze, na szkicu zale-
dwie maxniêtym. Gdzie w rogu spojrzenie anio³a, nie ca³e, bo
zakryte ³zami.
Naprawdê tak o pomySla³eS? zapyta³a go, kiedy jej
o tym powiedzia³, Dagmara.
Naprawdê tak to us³ysza³em odpowiedzia³ patrz¹c jej pro-
sto w oczy.
***
Minuty przed obudzeniem bywaj¹ p³odne w szczególne i nie-
codzienne widzenia, w chwile wyczuwania prawdy, a¿ staje przed
okiem umys³u i b³yszczy, ¿¹daj¹c uznania i nie chce bez ko-
mentarza znikn¹æ. To jasna i pe³na SwiadomoSæ, jak maj¹ siê
rzeczy zakryte, do których nie mo¿na siê dostaæ bez ³ask udziela-
nych tak sk¹po, ¿e trzeba doceniæ te chwile, gdy promieñ unosi
powieki, a Spi¹cy ma w sobie natchnienie i szybko znajduje
w nim s³owa. Pewnego dnia Tomasz prze¿y³ to doznanie i po-
zna³, co dzia³o siê z ni¹ du¿o wczeSniej. Jak ¿y³a, jak by³o z ni¹
wtedy, kiedy jeszcze o nim nie mySla³a. Czy wp³yw na te jego
stany mia³o ¿ycie sprowadzone do elementarnych czynnoSci,
przeplatanych irracjonalnymi zabiegami wokó³ Swiata jej uczuæ
i mySli? Kto nie próbowa³ tych sztuczek, pogañskiej i mrocznej
magii? Obecna jest wci¹¿ pod podszewk¹ i aprobowana milcz¹co.
Tarot, runy, I Cing a gdyby istnia³y te¿ inne tak popularne
techniki, stosowa³by je równoczeSnie. W koñcu to tylko praktyka
wydobywania na jaw przemySlnych konstrukcji iluzji, stwarza-
nych na potrzeby chwili.
Nie mia³eS ju¿ nic do stracenia? pytanie wraca³o wieczorem.
Nieprawda, walczy³em o duszê. Przez sen zdobywa³em
energiê i wiedzê potrzebn¹, by wytrwaæ. Takie to ciche przy-
padki los mu postawi³ na drodze, w takich to planach Nemezis
macza³a wykrzywione palce. Nale¿y pamiêtaæ o wielu lekturach,
o tekstach zamkniêtych nie w ksi¹¿kach, lecz w ¿yciu od Switu
do zmierzchu. Bo by³o te¿ na co patrzeæ. Na coraz silniejsz¹ za-
le¿noSæ. Wpl¹ta³ siê przecie¿ w kaba³ê z kobiet¹ od wcieleñ po-
przednich. Tak mySl¹c, Tomasz dotyka³ sedna i móg³ jedynie prosiæ
o wyrozumia³oSæ.
98
Wiêc zna³eS j¹ d³u¿ej ni¿ ¿yjesz?
Tak wtedy to w³aSnie poj¹³em. Mówi³em jej o tym nieraz,
a nawet tak o tym pisa³em. Z pomoc¹ w momentach wa¿kich
przychodzi niekiedy liryka, to w niej odnalaz³em fragment o bra-
ku przez ca³e stulecia. Têskni³em do ciebie wczoraj ca³ymi g³od-
nymi latami nie tak to napisa³ poeta, ale tak przytacza³em to
zdanie. Têskni³em za tob¹ i dzisiaj przez wszystkie minione stu-
lecia. Tak brzmieæ to powinno i nigdy nie by³o by niedok³adne.
A ona? Czy zrozumia³a?
Nie drêczcie mnie ju¿, dajcie spokój.
Czy dla niej to by³a zwyk³a pere³ka ³echc¹ca jej pró¿noSæ?
Miesza³em siê chyba zawsze, gdy to powraca³o w rozmo-
wach. Nie liczê, ¿e pojmie to ka¿dy. Sam d³ugo mySla³em, co da-
lej. A tak¿e: czy jestem normalny?
Wyobrazi³ sobie terapeutê, który s³yszy to szczere wyznanie.
Jak spogl¹da zza okularów, jak zabawia siê d³ugim o³Ã³wkiem.
PomySla³, ¿e mia³by trudnoSci z udzieleniem fachowej porady.
Chyba, ¿eby potrafi³ wype³zn¹æ z tych pancerzy i stan¹æ tak nagi,
jak w tej chwili sta³a przed nim Dagmara: z t¹ pewnoSci¹, jak
u wielkich szaleñców, z przekonaniem jak u ojców pustyni. Za-
haczamy tu wrêcz o mistykê, transcendencjê i g³êbsze wymiary.
Czwartym, wiemy, jest czas ju¿ go znamy. Ale innych jest mo¿e
trzydzieSci (prawie tyle jest w przestrzeniach znanych wspó³cze-
snej fizyce kwantowej). Miêdzy nimi ukryty ten jeden, sk¹d prze-
s¹cza siê opowiadana historia. Zabarwiaj¹c j¹ prawd¹ nieznan¹,
której bli¿ej by³ Einstein ni¿ KoSció³.
99
ROZDZIA£ XIV
Zanurzyæ siê w irracjonalnym,
na moment, z dowolnej strony...
Tomasz nie cierpia³ tych dni, choæ mo¿e pragn¹³ ich skrycie,
gdy wszystko pokazywa³o pazur jak gdyby z innego Swiata. Opo-
wiada³ o tym rzadko, bo by³ to temat skazany na mnogoSæ niepo-
rozumieñ i drwi¹ce uSmieszki. A kiedy to zaczyna siê na dobre
zanotowa³ kiedyS dla samego siebie, ¿eby ju¿ nigdy nie zapo-
mnieæ uczucia, które wi¹za³o siê z tym pomieszaniem mySlê, ¿e
oszalejê, je¿eli nie skoñczy siê szybko. Najpierw jest jedno zda-
nie, niepozorne i czêsto nijakie, jak propozycja lub rozkaz, ale
nigdy nie jak zapowiedx, a za nim zaczyna siê otch³añ widocz-
nych koincydencji, rozpoczynaj¹ siê ci¹gi skojarzeñ wiod¹cych
w ob³êd. Najpierw notowa³ szybko, by zaraz wyrzuciæ tê kartkê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]