[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- śądam sądu!
- Nad bandytą? Gdybym nawet zwołał sąd, zapadłby wyrok skazujący go na śmierć
przez powieszenie. O to mo\e pan być
spokojny.
Po tych słowach Indianinowi, stojącemu obok Laramela, wskazał tkwiący w suficie,
zakrzywiony hak, na którym podczas specjalnych uroczystości umieszczano kandelabr.
- Ni ti pasettlob gos akaya at-ago loriatdas! - (Powieś tego człowieka na lassie!)
rozkazał.
- Uff! - Apacz zdjął natychmiast lasso, które jak inni nosił na ramieniu, i zawiązał
pętlę. Potem podniósł Laramela i pchnął go na środek pokoju. Z tą samą błyskawiczną
szybkością zarzucił mu pętlę
na szyję.
- Wstrzymajcie się! To zwykły mord! Protestuję! - krzyknął
komendant.
- Nic pan tym nie wskóra - powiedział Juarez. - Uratujecie go
tylko wtedy, gdy się poddacie.
Komendant spojrzał pytająco na Laramela. Ten zacisnął pięści
i potrząsnął przecząco głową. Zaślepienie i wiara w pułkownikowską nietykalność
sprawiły, \e był przekonany, i\ nikt nie odwa\y się go powiesić.
- Nie poddamy się, ale te\ nie zniesiemy dłu\ej takiego traktowania! - wykrztusił
komendant.
- Zwariował pan chyba. Oto moja odpowiedz! - Juarez dał znak Apaczowi. Indianin
zamachnął się lassem w górę z taką zręcznością, \e rzemień ośmiokrotnie owinął się dokoła
haka. Potem podciągnął je i pułkownik zawisł pod sufitem. Jego konwulsyjne ruchy sprawiały
upiorne wra\enie. Apacz przez chwilę jeszcze trzymał lasso obiema rękami, a potem
przywiązał jego koniec do komina.
- Morderstwo! Morderstwo! - ryczał komendant.
- Nie chcę dłu\ej słuchać tego wrzasku - rzekł chłodno Juarez. Skinął na jednego z
wojowników. W ciągu sekundy komendant
miał znów knebel w ustach. Juarez opuścił pokój. Chciał odszukać Sternaua, zszedł
więc do piwnicy. Spotkali się w korytarzu.
Zwiatło latarki klucznika było słabe, dlatego te\ zakładnicy w pierwszej chwili nie
poznali prezydenta.
- To tutaj ci ludzie byli zamknięci? - zapytał on Sternaua.
- Tak, senior. Na szczęście udało nam się bez wielkiego wysiłku ich uwolnić.
Pojmaliśmy pięciu \ołnierzy i trzech spowiedników. Kazałem ich związać i pozostawić w
tym samym miejscu, gdzie pilnowali zakładników.
- Doskonale. Widzę jednak ludzi niosących strzelby.
- Mam zamiar uzbroić tych mę\czyzn w broń \ołnierzy. Oni gotowi walczyć pod
wodzą pana.
- Dziękuję wam, seniores - prezydent wyciągnął do nich rękę. - Wielka to i wskazana
pomoc.
Dopiero teraz zorientowali się, kto stoi przed nimi. Przywitali go radośnie. Ręce
wszystkich wyciągnęły się do niego. Nie było jednak na dłu\szą rozmowę czasu.
- Najpierw uzbroicie się, seniores - powiedział Juarez - pózniej postanowimy, jak
ukarać Francuzów.
Zaprowadził ich do wartowni. Otrzymali strzelby i bagnety. Indianom polecono
przenieść związanych \ołnierzy do piwnicy, po czym Juarez wraz ze Sternauem i
Meksykanami poszli na górę do oficerów.
- Oto, seniores, początek mego sądu nad przestępcami - Juarez wskazał na wiszącego
pułkownika. - Ten człowiek był naszym najzacieklejszym wrogiem. Jemu to przypisać
nale\y, \e miano was rozstrzelać. Mimo to byłem gotów jemu i pozostałym darować \ycie.
Poniewa\ jednak nie chcieli w swym zaślepieniu opuścić miasta, kazałem go powiesić, aby
przekonali się, \e nie \artuję. Reszta zostanie w najbli\szym czasie potopiona, i to w tym
samym miejscu, gdzie wy mieliście ponieść śmierć. Ten akt sprawiedliwości nale\ał się tym
wszystkim, którzy zginęli z morderczych rąk najezdzcy.
Słowa Juareza wywarły silne wra\enie na Meksykanach, a zapewne i na Francuzach.
Chcąc je spotęgować, Sternau zwrócił się do prezydenta:
- Pan nazywa pojmanych oficerów zaślepionymi? To więcej ni\ zaślepienie. To obłęd!
Zawiadujemy kwaterą główną, obsadziliśmy miasto. Czym\e jest garstka \ołnierzy wobec
naszych pięciuset Apaczów? Je\eli dodać białych strzelców i przewodników oraz obywateli
patriotów, którzy czekają tylko na rozkaz walki, oka\e się, \e nasza przewaga jest
przytłaczająca.
Sternau, jak się okazało, był dobrym psychologiem. Komendant ruchami
skrępowanego ciała dał znak, \e chce mówić. Na skinienie prezydenta Indianin wyjął mu
knebel.
- Czy nadal podtrzymuje pan swoją propozycję, senior?
- Nie skorzystaliście z wyznaczonego terminu. Musicie więc ponieść konsekwencje.
Pułkownik zrozumiał, \e nie uniknie śmierci. To do reszty złamało jego butę.
- Gdybym jednak poprosił o względy dla \ołnierzy... Po chwili wahania Juarez spytał
Sternaua:
- Co pan o tym sądzi?
- Jako chrześcijanin uwa\am, \e lepiej przebaczyć ni\ mścić się. Ale to nie moja
sprawa.
- Będę jednak miał pańskie zdanie na uwadze. Jak pan widzi - zwrócił się do
komendanta - jestem skłonny do ustępstw, ale radzę, nie nadu\ywajcie mojej cierpliwości. A
więc oddajecie Chihuahua bez walki?
- Tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •