[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wspominaliście, że była tu gościem.
- Nie była gościem. Panna Cray mieszka w Dovecotes, tej& willi przy drodze.
Przyszła tutaj po kolacji. Skończyły się jej zapałki i chciała od nas pożyczyć.
- Wzięła sześć pudełek? - spytał Poirot. Gudgeon odwrócił się ku niemu.
- Tak, proszę pana. Pani spytała, czy mamy duży zapas, i wcisnęła pannie Cray
sześć pudełek.
- Które ta zostawiła potem w pawilonie - dodał Poirot.
- Rzeczywiście, zauważyłem je tam dzisiaj rano.
- Ten człowiek wszystko zauważy - stwierdził Poirot po wyjściu Gudgeona.
- Pozostała nam jeszcze - powiedział Grange, ożywiając się nieco - pomoc
kuchenna. One mówią, w przeciwieństwie do starszego personelu. Jeden z moich
ludzi prowadzi śledztwo na Harley Street - ciągnął. - Ja również wybiorę się tam
jeszcze dzisiaj. Zdaje się, że żona Christowa na wiele spraw musiała przymykać oczy.
Zdziwiłby się pan, gdyby wiedział, co robią niektórzy z tych modnych lekarzy ze
swoimi pacjentkami! Od lady Angkatell dowiedziałem się, że były jakieś kłopoty z
powodu pielęgniarki w szpitalu. Oczywiście, nie powiedziała nic konkretnego.
- Tak - przytaknął Poirot. - To do niej podobne. Zręcznie podsunięta myśl:
romanse Johna Christowa z pielęgniarkami; okazje, nadarzające się lekarzowi. Gerda
Christow miała mnóstwo powodów do zazdrości i skończyło się to morderstwem.
Tak, zręcznie podsunięta myśl zwracająca uwagę na życie na Harley Street i
odwracająca ją od The Hollow i od momentu, gdy Henrietta Savernake zrobiła kilka
kroków, wyjęła pistolet z uległej dłoni Gerdy Christow& I od tego drugiego
momentu, gdy Christow, umierając, powiedział  Henrietta .
Poirot nagle otworzył półprzymknięte oczy i z zainteresowaniem zapytał:
- Czy pańscy synowie składają mechaniczne modele?
- Co takiego? - Inspektor Grange, wyrwany z zamyślenia, patrzył na Poirota ze
zdziwieniem. - Dlaczego pan o to pyta? Są jeszcze za mali, ale myślałem, żeby kupić
Teddy emu mały zestaw na Boże Narodzenie. Dlaczego pan o to pyta?
Poirot pokręcił głową.
Lady Angkatell jest niebezpieczna - pomyślał - właśnie dlatego, że jej
intuicyjne, szalone wnioski często okazują się prawdziwe. Beztroskim (może tylko z
pozoru?) słówkiem buduje cały obraz; kiedy się potem okazuje, że jakaś jego część
jest prawdziwa, człowiek jest gotów uwierzyć w całość.
Inspektor Grange mówił dalej:
- Chcę panu o czymś powiedzieć. Ta panna Cray, aktorka& I długa wędrówka
tylko po to, żeby pożyczyć zapałki. Skoro chodziło jej o zapałki, dlaczego nie poszła
do pana? Przecież ma bardzo blisko. Nie musiałaby iść taki kawał pieszo.
Herkules Poirot wzruszył ramionami.
- Może istniał jakiś powód? Na przykład snobizm. Moja willa jest mała,
nieważna i przyjeżdżam tu tylko na kilka dni, podczas gdy sir Henry i lady Angkatell
są kimś i mieszkają tu na stałe. Ta panna Veronica Cray mogła chcieć ich poznać i
wymyśliła taki fortel.
Inspektor Grange wstał.
- Tak - zgodził się - to możliwe, ale człowiek nie chciałby czegoś przegapić.
Mimo to, nadal mam wrażenie, że nie wszystko rozumiem. Sir Henry przyznał, że
rewolwer należał do jego kolekcji. Okazuje się, że po południu strzelano z niego. Pani
Christow mogła za nim pójść, zobaczyć, gdzie go odkłada i gdzie chowa amunicję. To
proste!
- Tak - mruknął Poirot. - Zdaje się, że to całkiem proste.
W taki właśnie sposób - pomyślał - kobieta pokroju Gerdy Christow
popełniłaby morderstwo. Nie uciekając się do żadnych podstępów, całkiem po prostu;
kierowana nagłą złością i strachem, jaki potrafi odczuwać osoba prosta, ale gorąco
kochająca.
Jednak& tak, musiała mieć podstawowy odruch samoobrony. A może działała
w takim zaślepieniu, w takim wewnętrznym wzburzeniu, że nie myślała o niczym?
Przypomniał sobie jej nieruchomą, pozbawioną wyrazu twarz. Nie wiedział,
ale czuł, że powinien wiedzieć.
XVI
Gerda Christow ściągnęła przez głowę czarną sukienkę i rzuciła ją na krzesło.
W jej oczach malowała się żałosna niepewność.
- Nie wiem; po prostu nie wiem - powiedziała. - Teraz nic już nie ma
znaczenia.
- Wiem, kochanie; wiem.
Pani Patterson była miła, ale zdecydowana. Dobrze wiedziała, jak należy
traktować ludzi, których dotknęła tragedia.  W trudnych chwilach Elsie jest
niezastąpiona - mawiano o niej w rodzinie.
Teraz siedziała w sypialni swojej siostry Gerdy przy Harley Street i  była
niezastąpiona . Elsie Patterson, kobieta wysoka i tryskająca energią, patrzyła na Gerdę
z mieszaniną irytacji i współczucia.
Biedna, kochana Gerda. To prawdziwa tragedia, że w taki straszny sposób
straciła męża. Gerda jeszcze nie rozumiała wszystkich implikacji tego smutnego
wydarzenia. Co prawda - myślała pani Patterson - Gerda zawsze była powolna, a teraz
jeszcze ten wstrząs&
- Na twoim miejscu zdecydowałabym się na tę sukienkę z czarnego dżerseju,
za dwanaście gwinei.
Zawsze trzeba było podejmować za Gerdę decyzje. Gerda stała bez ruchu, ze
zmarszczonym czołem.
- Nie jestem pewna, czy John pochwalał żałobę. Zdaje mi się, że raz
powiedział, że nie - zawahała się.
John - pomyślała. - Gdyby John tu był, powiedziałby mi, co mam zrobić. Ale
Johna nie ma i nie będzie. Nigdy, nigdy, nigdy& Stygnąca jagnięca pieczeń, sos
krzepnący na stole, trzaśniecie drzwi gabinetu& i John biegnie po dwa stopnie, jak
zwykle spieszący się, pełen życia& żywy. Leży na wznak na brzegu basenu& krew
powoli skapuje do wody& zimna stal rewolweru w jej dłoni&
Koszmar, zły sen, z którego zaraz się obudzi.
Głos siostry wyrwał ją z ponurego zamyślenia.
- Na rozprawie musisz mieć na sobie coś czarnego. Dziwnie byś wyglądała,
gdybyś się tam pokazała w błękitnej sukience.
- Ta okropna rozprawa! - powiedziała Gerda, przymykając oczy.
- Na pewno będzie to dla ciebie bardzo przykre, kochanie - zmartwiła się Elsie
Patterson - ale zaraz potem wrócisz do domu i zajmiemy się tobą.
Nagle Gerdzie rozjaśniło się w głowie.
- Co ja zrobię bez Johna? - spytała przerażona. Elsie Patterson miała na to
gotową odpowiedz.
- Masz dzieci i musisz żyć dla nich.
Zena, szlochając i krzycząc:  Mój tatuś nie żyje! , rzuca się na łóżko. Terence,
pobladły, bez jednej łzy zadaje pytania.
Wypadek z rewolwerem - powiedziała dzieciom. - Biedny tatuś miał wypadek.
Beryl Collins (okazała się bardzo troskliwa) schowała poranne gazety, żeby
dzieci ich nie przeczytały. Pouczyła służbę. Beryl jest nadspodziewanie miła i
pomocna.
Terence przyszedł do matki, siedzącej w zacienionym salonie; usta miał
zaciśnięte, twarz zieloną.
- Dlaczego tata został zastrzelony?
- To był wypadek, kochanie. Nie chcę o tym rozmawiać.
- To nie był wypadek. Dlaczego mówisz nieprawdę? Tata został zastrzelony.
To było morderstwo. Tak napisali w gazecie.
- Terence, skąd wziąłeś gazetę? Powiedziałam pannie Collins&
Chłopak pokiwał głową jak stary, zmęczony człowiek.
- Poszedłem do kiosku i kupiłem. Wiedziałem, że w gazetach musi być coś, o
czym nam nie powiedziałaś. Inaczej nie byłoby powodu, żeby panna Collins&
Przed Terence em nigdy się nie dało niczego ukryć. Jego dziwna, przenikliwa,
naukowa ciekawość musiała zostać zaspokojona.
- Dlaczego go zabili, mamo? Gerda załamała się.
- Nie pytaj mnie o to. Nie mów o tym. Nie mogę& To straszne.
- Dowiedzą się prawdy. Muszą. To konieczne.
Taki rozsądny i opanowany. Gerda miała ochotę krzyczeć, śmiać się i płakać
jednocześnie. Nic go nie obchodzi - myślała - nic a nic; po prostu zadaje pytania, jak
zwykle. Nawet nie płacze.
Terence odszedł, by uniknąć współczucia ciotki Elsie. Był samotnym, małym
chłopcem z zachmurzoną twarzyczką. Zawsze czuł się samotny, ale dopiero dzisiaj
ten stan rzeczy go zmartwił. Dzisiaj - myślał - jest jakoś inaczej. Gdyby ktoś mądrze i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •