[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obserwować, co dzieje się na dole. Wiedział, że piesza przeprawa przez góry w taką zawieruchę
nie jest możliwa. Pozostała jedynie nadzieja, że wkrótce na szlaku pojawi się ktoś zmierzający w
tym samym co on kierunku. Większość mężczyzn, bawiących teraz na targu w Oyre, będzie
wracać tą samą drogą. Nie wiadomo tylko, kiedy to nastąpi.
Uświadomił sobie, że nie pozostało mu zbyt wiele czasu. Rana zadana nożem była
głęboka, ciało się wychłodziło. Bolała go skręcona noga. Z każdą upływającą godziną opadał
coraz bardziej z sił. Chłód rumowiska wydawał mu się taki kojący. Pragnął trochę odpocząć,
zasnąć. Przekręcił głowę na bok i lizał śnieg.
Ze snu wyrwały go krzyki myszołowa. Brzmiały groznie, złowieszczo. Ole uniósł
ostrożnie głowę. Poczuł piekący ból w prawym barku. Zacisnął zęby i wstał, podpierając się
lewą ręką.
Na szczęście przestał sypać śnieg i wiatr nieco osłabi.
Ole zobaczyÅ‚ w dole martwego konia, który należaÅ‚ do Jørna. Jego wÅ‚aÅ›ciciel gdzieÅ›
zniknął. Ole niechętnie opuścił kryjówkę pomiędzy głazami i zaczął schodzić w dół.
Odkrył ścieżkę, która łagodnie prowadziła na porośnięte wrzosami zbocze. Stąpał z
wysiłkiem, bo skręcona noga okropnie bolała.
Wkrótce zatrzymał się i rozejrzał wokół. Zdumiony, dostrzegł w dole tuż pod
rumowiskiem skuloną ciemną postać, która poruszała się jakby równolegle do niego. A więc
Jørn, gotów do walki, nie spuszcza go z oka. Ole uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że znalazÅ‚ siÄ™ w puÅ‚apce.
Niemal w tym samym momencie jego uwagę przykuł jakiś ruch w dole w miejscu, gdzie
szlak skrÄ™caÅ‚ za skaÅ‚Ä™. KtoÅ› nadchodziÅ‚. Jørn nie mógÅ‚ zobaczyć zbliżajÄ…cej siÄ™ osoby, Ole zaÅ›
miał wielką nadzieję, że ten ktoś podejdzie na tyle blisko, że usłyszy jego wołanie o pomoc. Ale
czy to coÅ› da? A jeÅ›li pchnie niewinnego czÅ‚owieka wprost w Å‚apy Jørna? Olemu dreszcz
przeszedÅ‚ po plecach, gdy o tym pomyÅ›laÅ‚. Jørn, owÅ‚adniÄ™ty jednÄ… myÅ›lÄ…: usunąć Olego ze swej
drogi, nie miał przecież żadnych skrupułów. Ole już chciał ostrzec wędrowca, gdy sam usłyszał
jego wołanie:
- Jest tu ktoś, kto mógłby pomóc? Są w pobliżu jacyś ludzie?
Głos niósł się wysoko w górę rumowiska i Ole słyszał każde słowo. Zdziwił się, bo nie
wyglądało na to, by ów człowiek potrzebował pomocy. Z góry widać było, że idzie lekko i
zwinnie. Ale może kogoś, z kim się przeprawiał przez góry, spotkało nieszczęście. Dziwne, że
mężczyzna porusza się pieszo i nie prowadzi konia...
Mężczyzna krzyknÄ…Å‚ parÄ™ razy, nim Jørn zareagowaÅ‚. WyprostowaÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ w
stronÄ™, z której dochodziÅ‚ KOS. Z tego miejsca, gdzie staÅ‚, Jørn nie widziaÅ‚, co siÄ™ dzieje za
zakrÄ™tem. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ chyba, co robić. Ole przypuszczaÅ‚, że Jørn mocno ucierpiaÅ‚, spadajÄ…c z
konia, a polem, uderzony kamieniem, poobijał się na rumowisku. Jemu pewnie też zależy na
ocaleniu własnej skóry.
Powoli, chwiejÄ…c siÄ™ na nogach, Jørn ruszyÅ‚ w stronÄ™, skÄ…d dolatywaÅ‚y nawoÅ‚ywania, sam
jednak nie odpowiadał. Ole obserwował obu mężczyzn z góry. Nagle obcy wycofał się tą samą
drogą, którą przyszedł. Ole nic z tego nie pojmował. Przecież musiał słyszeć kroki
nadchodzÄ…cego Jørna.
Olbrzym zbliżył się do zakrętu, zza którego wcześniej dochodził głos. Nim jednak tam
dotarł, obcy mężczyzna zdążył już odejść spory kawałek. Ole nie widział go dokładnie,
wydawało mu się jednak, że ów człowiek pochylił się do samej ziemi. Może leży tam ktoś
potrzebujący pomocy? Nie, mężczyzna po chwili skrył się za wielkim głazem i znów zaczął
wołać, ale tym razem dużo ciszej:
- Pomocy! Czy ktoś mi może pomóc?
Co ten czÅ‚owiek zamierza? Zwabić Jørna w puÅ‚apkÄ™? Być może to ten sam zbójnik, który
Torda, handlarza końmi, pozbawił życia? Może właśnie w taki sposób zwabia swoje ofiary? Ole
tkwił nieruchomo, cichy jak myszka. Nie wiedział właściwie, co gorsze: zginąć od ciosu nożem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]