[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mam nadzieję, że będzie miał coś do picia. Powinniśmy byli coś przywiezć.
- Na pewno będzie miał - uspokoiła mnie Sara.
Nie mogłem się połapać w numerach. Wreszcie na jednym z balkonów zobaczyłem
Jona.
- Tędy...
Wszedłem na piętro i poszedłem za Jonom. Znalezliśmy się w jednej z kryjówek
Jacka.
Jon pchnął drzwi. Weszliśmy do środka. Siedzieli we dwóch na starej kanapie. Jack
Bledsoe i jego kumpel, Lenny Fidelo. Fidelo przeważnie grywał ogony. Za to Jack Bledsoe
wyglądał dokładnie jak Jack Bledsoe. Lenny był wielkim chłopiskiem, barczystym, trochę
zbyt otyłym. Widać było, że od życia dostał niezłe cięgi. %7łycie go nie oszczędzało. Spodobał
mi się. Wielkie smutne oczy, wielkie dłonie. Wyglądał na samotnego i znużonego. Wyglądał
na kawał porządnego chłopa.
Dopełniliśmy wzajemnych prezentacji.
- To twój goryl? - spytałem Jacka, pokazując na Lenny'ego.
- Taa.
Jon stał, uśmiechając się, jakby uczestniczył w jakimś wiekopomnym spotkaniu. Cóż,
mogło się okazać, że miał rację.
- Macie coś do picia? - zagadnąłem.
- Tylko piwo. Może być?
- Może być.
Lenny wyszedł po piwo do drugiego pokoju. Współczułem Sarze, która nie przepadała
za piwem.
Jedna ze ścian była cała pokryta plakatami bokserów. Obejrzałem je po kolei. Niezłe.
Niektóre pochodziły sprzed wielu łat. Od samego patrzenia poczułem się bardziej macho.
Z kanapy sterczały sprężyny. Na podłodze poniewierały się poduszki, buty,
czasopisma, papierowe torby...
- Chata stuprocentowych mężczyzn - roześmiała się Sara.
- Owszem, podoba mi się tutaj - przytaknąłem. - Mieszkałem w wielu zagraconych
mieszkaniach, ale daleko im do mieszkania Jacka...
- Nam się też podoba - powiedział Jack.
Wrócił Lenny z piwem. Otworzyliśmy puszki i siedząc popijaliśmy drobnymi
łyczkami.
- Czytałeś scenariusz? - spytałem Jacka.
- Owszem. Ten gość to ty? Ja, sprzed lat.
- Niezle musiałeś dostać w dupę - odezwał się Lenny.
- Owszem. Zdarzało się.
- Naprawdę za bułkę z serem ganiałeś na posyłki? - zaciekawił się Jack.
- Zdarzało się.
Piwo okazało się smaczne. Zapadła cisza.
- No i jak ci się podoba? - zapytał Jon.
- Kto? Jack?
- Aha.
- Da sobie radę. Trzeba go będzie tylko trochę rozruszać.
- Pokaż mi twój styl walki - zaproponował Jack.
Wstałem i zamachnąłem się kilka razy pięściami.
- Szybki w łapach - pochwaliła Sara.
Usiadłem z powrotem.
- Umiałem przyjmować ciosy, ale biłem się bez przekonania. Nie bardzo wiedziałem,
po co to robię. Macie jeszcze piwo?
- Jasne - potwierdził Lenny. Wstał i poszedł po następną puszkę.
Wszyscy w Hollywood wiedzieli, że Jack Bledsoe nie lubi Toma Pella. Kiedy udzielał
wywiadów, nie przepuścił nigdy okazji, żeby dołożyć Tomowi:  Tom jest chłopcem z
Malibu. Ja jestem dzieckiem ulicy. Jeżeli aktor grał dobrze, nic mnie nie obchodziło, skąd
pochodził. Obaj grali dobrze i nie było najmniejszego powodu, żeby odnosili się do siebie jak
para pisarzy.
Wrócił Lenny z piwem.
- Ostatnie - ostrzegł.
- Kurwa, nie strasz - przeraziłem się.
- Zaraz wracam - zapowiedział Jon.
Już go nie było. Poleciał po piwo. Jon to równy gość.
- Ten cały Jon Pinchot jest według ciebie dobrym reżyserem? - spytał Jack.
- Widziałeś jego dokument o Lido Maminie?
- Nie.
- Pinchot nie pęka przed niczym. Lubi się podmacywać ze śmiercią.
- Chcesz powiedzieć, że mu staje do śmierci?
- Na to wygląda. Nakręcił jeszcze parę rzeczy oprócz filmu o Maminie. Jako
reżyserowi ufam mu bezgranicznie. Hollywood jeszcze go nie ochwaciło.
- A ciebie?
- Co mnie?
- Czy myślisz, że Hollywood pozbawi cię jajec?
- Przenigdy.
- Czy to twoje ostatnie słowo?
- To moje pierwsze słowo.
- Hank nienawidzi kina - wyjaśniła Sara. - Stracony weekend to ostatni film, który mu
się podobał, a to przecież było lata temu.
- Jedyny popis aktorski Raya Millanda, za to ekstraklasa - dodałem.
Zachciało mi się szczać, spytałem, gdzie jest kibel.
Udałem się we wskazanym kierunku, otwarłem drzwi, wszedłem do środka, zrobiłem
co trzeba.
Odwróciłem się, żeby umyć ręce w umywalce.
A to co, do kurwy nędzy?
W umywalkę ktoś wcisnął biały ręcznik. Jeden koniec był wepchnięty w odpływ,
reszta, przewieszona przez brzeg, opadała na podłogę. Było w tym widoku coś
niepokojącego. W dodatku ręcznik był mokry, nasiąknięty porządnie wodą. Czemu miał
służyć? Co oznaczał? Czy był pozostałością jakiejś orgii? Nie mogłem się w tym połapać.
Czułem, że obecność tego ręcznika w kiblu coś znaczy. Byłem starym człowiekiem, mogłem
nie nadążać za światem. Przeżyłem wiele rozpaczliwych dni i nocy, kipiących nierzadko od
bezsensu - a jednak w żaden sposób nie mogłem pojąć, co oznacza ten ogromny, nasiąknięty
wodą biały ręcznik.
Sprawę pogarszał fakt, że Jack był uprzedzony o mojej wizycie. Dlaczego pozostawił
w kiblu ten rekwizyt? Czy chciał mi coś dać do zrozumienia w ten sposób?
Wróciłem do pokoju.
Gdybym był nowojorczykiem, zapytałbym:  Te, słuchaj, po co ul ta pieprzona mokra
ściera w tej pieprzonej umywalce w kiblu?
Byłem jednak chłopcem z Kalifornii. Wróciłem do pokoju, usiadłem bez słowa,
uznawszy, że to musi być coś między Lennym i Jackiem i lepiej żebym się w ich sprawy nie
mieszał.
Tymczasem Jon doniósł piwo. Obok mojego miejsca stała otwarta puszka.
Skorzystałem. %7łycie znowu nabrało rumieńców.
- Chciałbym, żeby Francine Bowers zagrała główną bohaterkę powiedział Jack. -
Myślę, że uda mi się ją namówić.
- Znam Francine - wtrącił Jon. - Też myślę, że uda mi się ją namówić.
- Może powinniście spróbować obaj - zasugerowała Sara.
Lenny poszedł po piwo. Wyglądał na piwosza. Gość w moim typie.
- Słuchajta, nie znalazłaby się dla mnie jakaś rola w tym filmie? - zapytał.
Spojrzałem pytająco na Jona.
- Lubię grać z Lennym - wtrącił Jack.
- Myślę, że znajdzie się coś dla ciebie. Obiecuję, że cię uwzględnimy przy podziale ról
- oświadczył Jon.
- Czytałem scenariusz. Myślę, że mógłbym zagrać barmana - zaproponował Lenny.
- Coś ty? - zdziwiłem się. - Naprawdę miałbyś ochotę lać Jacka? Swojego kumpla?
- Nie ma sprawy - oświadczył Lenny.
- Już mi kiedyś przylał - wtrącił Jack. - Wybił mi zęba.
- Naprawdę? - zainteresowała się Sara.
- Jeszcze jak - potwierdził Jack.
Popijaliśmy piwko. Gadało się o byle czym, głównie o niezliczonych wyczynach
Lenny'ego. Nie tylko przeszedł w życiu wiele, ale jeszcze potrafił o tym opowiadać.
Piwo zaczęło się kończyć. Uznałem, że czas na nas.
Jeszcze raz skoczyłem do łazienki, po czym ruszyliśmy z Sarą do wyjścia. Jon miał
wyraznie ochotę zostać dłużej, pogadać o tym i owym.
Stałem już w progu, kiedy nagle mnie naszło.
- Słuchaj, stary, czy mógłbyś mi u kurwy nędzy wyjaśnić, co ta pierdolona mokra
ściera robi w umywalce w twoim obsmarkanym kiblu?
- Jaka znowu do kurwy nędzy pierdolona mokra ściera w obsmarkanym kiblu? -
zdumiał się Jack.
Tym akcentem wieczór dobiegł końca.
20
Minęły 3 czy 4 tygodnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •