[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmu myślała Tuppence. Już ona na pewno nie miała złych snów.
Rozdział IX
Ranek w Market Basing
No i dobrze powiedziała pani Copleigh, zmierzając do drzwi. Mamy nowy
dzień. Zawsze to sobie powtarzam, kiedy się obudzę.
Nowy dzień? myślała Tuppence, sącząc mocną, czarną herbatę.
Czyżbym robiła z siebie idiotkę? Możliwe& %7łeby tak móc pogadać z Tommym.
Ostatni wieczór sprawił, że wszystko mi się plącze.
Przed wyjściem z pokoju zapisała w notesie fakty i nazwiska, o których dowiedziała
się poprzedniego dnia. Wieczorem nie starczyło jej na to siły. Melodramatyczne histo-
rie z przeszłości, kryjące może kilka ziaren prawdy, a zwłaszcza różne pogłoski, plotki,
sentymentalne domysły.
Doprawdy myślała zaczynam poznawać miłosne historie ludzi aż do osiemna-
stego wieku. Ale do czego to wszystko prowadzi? I czego właściwie szukam? Już nawet
tego nie wiem. To okropne, że tak się uwikłałam i teraz nie mogę tego zostawić.
Powziąwszy trafne podejrzenie, że pierwszą osobą, na którą się natknie, będzie panna
Bligh ów postrach Sutton Chancellor wywinęła się zgrabnie ze wszystkich propo-
nowanych uprzejmości i czym prędzej odjechała do Market Basing. Zatrzymała się tyl-
ko na chwilę, kiedy mimo wszystko dopadły ją ogłuszające wrzaski. Wytłumaczyła pan-
nie Bligh, że ma pilne spotkanie. Kiedy wróci? Tuppence nie była pewna. Czy zje z nią
lunch? To bardzo uprzejmie ze strony panny Bligh, ale Tuppence się obawia&
A zatem podwieczorek. Czekam o wpół do piątej.
Zabrzmiało to niczym królewski rozkaz. Tuppence uśmiechnęła się, skinęła głową
i przekręciła kluczyk w stacyjce.
Być może, jeśli uda się wyciągnąć coś ciekawego z agencji w Market Basing, Nel-
lie Bligh także na coś się przyda. Należy do tego rodzaju kobiet, które za punkt honoru
uważają wiedzieć wszystko o wszystkich. Szkopuł w tym, że za wszelką cenę chce wzbo-
gacić swą wiedzę o sprawy pani Beresford. Ale do podwieczorku daleko, może do tej
76
pory Tuppence na tyle oprzytomnieje, że coś wymyśli.
Pamiętaj o pani Blenkensop powiedziała sobie, biorąc ostry zakręt i wciska-
jąc się w żywopłot, by nie dać się staranować rozszalałemu traktorowi. W Market Ba-
sing odstawiła samochód na parking na rynku, a potem znalazła pocztę, gdzie weszła
do budki telefonicznej.
Głos Alberta, który jak zwykle odpowiedział tylko jednym słowem halo , brzmiał
nieco podejrzliwie.
Słuchaj, Albercie, jutro wracam. W porze obiadu, może trochę wcześniej. Pan Be-
resford powinien także zdążyć, chyba że zadzwoni. Przygotuj nam coś, może być kur-
czak.
Tak jest, proszę pani. Gdzie pani teraz&
Ale Tuppence już się rozłączyła.
%7łycie Market Basing zdawało się koncentrować wokół rynku. Przed wyjściem
z poczty Tuppence zajrzała do informatora; trzy z czterech agencji nieruchomości mie-
ściły się właśnie przy głównym placu, czwarta usytuowana była przy George Street.
Tuppence zapisała sobie nazwy i ruszyła na poszukiwania.
Zaczęła od firmy Lovebody ego i Slickera, która wydała się jej najbardziej okazała.
Przyjęła ją piegowata dziewczyna.
Chciałabym się dowiedzieć o jakieś domy zagaiła Tuppence.
Na dziewczynie nie zrobiło to wrażenia. Równie dobrze Tuppence mogła zapytać
o rzadki okaz zwierzęcia.
No nie wiem& Dziewczyna rozglądała się dookoła, nie mogąc się zdecydować,
któremu z kolegów ją przekazać.
Dom powtórzyła Tuppence. To jest agencja nieruchomości, czyż nie?
Tak, zajmujemy się także aukcjami. W środę jest aukcja w Cranbery Court, jeśli to
panią interesuje. Katalog kosztuje dwa szylingi.
Nie interesują mnie aukcje. Pytałam o dom.
Umeblowany?
Nieumeblowany. Chcę kupić albo wynająć.
Piegi rozchmurzyły się nieco.
Najlepiej skontaktuję panią z panem Slickerem.
Tuppence o nic więcej nie chodziło. Po chwili siedziała w małym pokoiku naprze-
ciwko młodego człowieka w tweedowym garniturze. Pan Slicker wertował katalog re-
zydencji, mrucząc do siebie uwagi:
Mandeville Road 8 budowa pod nadzorem architekta, trzy sypialnie, ame-
rykańska kuchnia& Ach, nie, to już poszło. Amabel Lodge& malownicza rezydencja,
cztery akry, cena obniżona, do szybkiej sprzedaży&
Tuppence przerwała mu stanowczo:
77
Widziałam pewien dom, który mi się spodobał. W Sutton Chancellor, czy raczej
w pobliżu Sutton Chancellor. Przy kanale&
Sutton Chancellor& Pan Slicker miał wątpliwości. Chyba nie mamy teraz
stamtąd żadnych ofert. Jak się nazywa ten dom?
Nazwa nie jest nigdzie wypisana. Coś w rodzaju Nad Wodą czy Nad Rzeką& kie-
dyś podobno Przy Mostku. Jest podzielony na dwie części, w jednej mieszkają lokatorzy.
Nie wiedzą jednak nic o drugiej połowie, która wychodzi na kanał, a właśnie ona mnie
interesuje. Zdaje się, że jest wolna.
Pan Slicker odpowiedział powściągliwie, że niestety nie może jej pomóc, ale zniżył
się do udzielenia informacji. Jest pewna agencja (sądząc z tonu urzędnika, absolutne
dno) niejakich panów Blodgeta i Burgessa. Oni powinni coś wiedzieć.
Tuppence przemieściła się potulnie do firmy Blodget i Burgess, na drugą stronę pla-
cu. Siedziba agencji na oko nie różniła się od poprzedniej w oblepionych brudem
oknach wisiały takie same ogłoszenia o wyprzedażach i aukcjach. Frontowe drzwi świe-
żo odmalowano na kolor jadowitej zieleni, co należało zaliczyć firmie na plus. Po rów-
nie zniechęcającej rozmowie w recepcji, Tuppence skierowano do pana Scriga, starsze-
go człowieka o dość pesymistycznym nastawieniu.
Pan Scrig przyznał, że wie o istnieniu rzeczonej rezydencji, ale nie kwapił się do po-
mocy, ani też nie wydawał się zainteresowany.
Tego domu nie ma w ofercie. Właściciel nie chce go sprzedać.
Kto jest właścicielem?
Doprawdy nie wiem. Często się zmieniali& Mówiło się nawet o przymusowej
sprzedaży.
A na co lokalnym władzom taki dom?
Naprawdę, pani& zerknął do notatnika pani Beresford, gdyby znała pani
odpowiedz na to pytanie, byłaby pani mądrzejsza niż większość ofiar przestępstw. Spo-
soby działania lokalnych rad i towarzystw są zawsze osnute mgłą tajemnicy. W tylnej
części budynku przeprowadzono kilka niezbędnych prac remontowych, po czym wy-
najęto ją po wyjątkowo niskiej cenie państwu& państwu Perry. Co do aktualnych wła-
ścicieli, to pan ów mieszka za granicą i chyba stracił zainteresowanie tym budynkiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]