[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wchodził w nią wolno, chcąc z jednej strony zapamiętać ten moment, a z drugiej uwa-
żać na plecy.
Nic się nie stało.
A w zasadzie stało się wszystko. Rozkosz, która ich zalała, nie dała się
porównać z niczym. Była jak wody oceanu - niezmierzona. Lyon dał z siebie
wszystko. Może dlatego, że to przecież miał być ich ostatni raz.
Jasmine włożyła szlafrok i zeszła na dół, żeby spytać Clemmie, czy może
skorzystać z jej pokoju. Clemmie spojrzała na nią znacząco i uśmiechnęła się.
- Jasne.
Jasmine zostawiła Lyona śpiącego w łóżku. Chociaż, prawdę mówiąc, równie
dobrze mógł nie spać. Parę razy zauważyła, że nie wiadomo tak naprawdę, gdzie w
jego wypadku przebiega granica między snem a czuwaniem.
- 98 -
S
R
Wykąpała się szybko i wróciła do swojego pokoju. W motelu w ogóle nie było
gości, więc mogła się czuć swobodnie. W sezonie ściągali tu myśliwi i wędkarze, jak
powiedziała jej Clemmie, ale ci znikali na całe dnie na bagnach.
Kiedy spojrzała na Lyona, zauważyła, że ma otwarte oczy.
- Możesz iść się wykąpać - powiedziała. - Zostawiłam drzwi uchylone.
Uśmiechnął się do niej.
- Gdybym wiedział, że będę się mógł wykąpać, wziąłbym ze sobą czyste
ubranie - powiedział.
Jasmine wskazała szafę.
- Ja pożyczałam twoje rzeczy - powiedziała. - Może chcesz teraz coś mojego.
- A nie będzie ci żal ładnej sukienki? - spytał i uśmiechnął się.
Odpowiedziała mu uśmiechem. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że uśmiech to
wszystko, na co go stać. Nigdy się przy niej nie roześmiał. Być może w ogóle nie
śmiał się głośno.
- Zadzwonię teraz na lotnisko i zarezerwuję miejsce w samolocie - powiedziała
Jasmine. - Potem będziemy mogli wyjechać.
Lyon skinął głową.
- Ja też będę musiał trochę podzwonić.
- Chcesz pierwszy skorzystać z telefonu? - Wskazała aparat stojący na stoliku
obok Biblii.
Pokręcił głową.
- Nie, dzięki. Mam własny.
Aatwiej było założyć podsłuch w aparacie hotelowym, niż podsłuchać rozmowę
z jego komórkowca. Oczywiście to, że ktoś tu założył podsłuch, było mało
prawdopodobne, ale po co ryzykować?
Wstał z łóżka i wcale nie wstydząc się własnej nagości, podniósł z podłogi
swoje myśliwskie spodnie. Wyjął torebkę z telefonem z dolnej kieszeni i spojrzał
wyczekująco na Jasmine.
- Czy nie miałaś zamiaru o coś spytać Clemmie?
- Dobrze. Już wychodzę - powiedziała, podchodząc do drzwi.
- 99 -
S
R
Kiedy za nimi zniknęła, Lyon wyjął aparat i uruchomił go. Chciał sprawdzić,
czy będzie działać w tym miejscu. Działał. Wszystko było w porządku. Tak mu się
przynajmniej wydawało.
Już miał wybrać numer Maddena, kiedy nagle usłyszał hałas za drzwiami. Coś
jakby szczęknięcie metalu. Natychmiast odłożył telefon i sięgnął po broń. Z pistoletem
w ręku zbliżył się do ściany.
- Kto to? - spytał.
- Jedzenie - usłyszał głos Jasmine. - Clemmie przysyła ci posiłek.
Zabezpieczył pistolet. Jasmine zdołała w końcu otworzyć drzwi i teraz pchnęła
je nogą. Weszła do pokoju, niosąc przed sobą metalową tacę, na której znajdowały się
jakieś naczynia.
Spojrzała na jego pistolet.
- Znowu te obsesje? - spytała. - Clemmie mówiła, że chciała przysłać nam to
wcześniej, ale wolała zaczekać. Jak myślisz, dlaczego? Czy może zachowywaliśmy się
trochę za głośno?
Spojrzał na jej niewinnie zdziwioną twarz i zachciało mu się śmiać. Po raz
pierwszy od dawna. Czyżby Jasmine rzeczywiście nie wiedziała, co się z nią działo w
czasie miłosnego aktu? Czy odpływała zbyt daleko?
Lyon potrząsnął głową. Szyja tylko lekko go zakłuła przy tym ruchu.
- Nie mam pojęcia - powiedział. - Przecież nie hałasowaliśmy.
Następnie znowu wyprosił zdziwioną Jasmine z pokoju. Chciał porozmawiać z
Maddenem i dowiedzieć się, czy wciąż ktoś na niego poluje. A jeśli nie, to dlaczego.
Dzień był wyjątkowo zimny. Jasmine tylko wyjrzała na dwór, a następnie
wróciła po sweter. %7łycie w Kalifornii oduczyło ją myślenia o pogodzie. Nie miała
pojęcia, dlaczego po prawdziwie wiosennej aurze nagle przychodzą przymrozki i
ochłodzenie. I to w dodatku prawie na początku marca. Luty praktycznie się już
kończył.
Clemmie, którą spotkała na dole w recepcji, lubiła jasne sytuacje.
- Nie wiesz, czy on długo tu zostanie? - spytała. - Jeszcze się nie zameldował.
- Nie, myślę, że zbierzemy się za jakąś godzinę - odparła Jasmine. - Zapłacę za
niego dodatkowo, jeśli trzeba.
- 100 -
S
R
Clemmie pokręciła głową.
- Nie ma potrzeby - rzuciła. - Po prostu chciałam wiedzieć..
Uśmiechnęła się jeszcze raz w charakterystyczny dla siebie sposób i zmierzyła
ją wzrokiem. Jasmine tylko spuściła oczy.
- Aha, Clemmie - powiedziała. - Pamiętaj o tym, żeby dopisać do rachunku
należność za jedzenie i telefon. Muszę zadzwonić na lotnisko w Greenville. A, i
jeszcze to lekarstwo na uczulenie - dodała po chwili.
Dotknęła twarzy, na której nie było już prawie po nim śladów.
Clemmie poklepała ją po dłoni.
- Maść jest za darmo - powiedziała. - Zresztą niewiele z niej skorzystałaś.
Dobrze, że ładnie ci się zagoiło. Niektórym zostają blizny.
Jasmine pokiwała głową.
- Lyon też miał jakąś maść.
- To on ma na imię Lyon?
- Tak. Lew, król bagien.
Obie kobiety uśmiechnęły się do siebie. Do motelu weszło dwóch mężczyzn.
Sądząc z wyglądu, byli to myśliwi. Zresztą rozmawiali o tym, gdzie by najlepiej zapo-
lować. Jasmine zerknęła tylko na nich, a następnie ruszyła na górę.
Lyon wrócił do jej pokoju. Uporał się już z jedzeniem, które dostali od
Clemmie. Musiał być rzeczywiście głodny, a przede wszystkim spragniony czegoś
innego niż krakersy i chili.
- I jak tam kąpiel? - spytała.
- Skończyła się ciepła woda - odparł. - Musiałem kąpać się w zimnej.
Jasmine zakryła sobie usta dłonią.
- Och, przepraszam! To ja ją zużyłam - powiedziała. - Clemmie wspominała, że
muszą ją tutaj specjalnie grzać.
Lyon machnął ręką.
- Nieważne.
Zabrała się do pakowania. Miała niewiele bagażu, wiedziała więc, że nie zajmie
jej to zbyt dużo czasu. Kiedy otworzyła swoją walizkę, zauważyła ze zdziwieniem, że
ktoś w niej grzebał. Niby wszystko było w porządku, ale jej zeszyt do notatek leżał
- 101 -
S
R
obrócony do góry nogami. Była to jedyna rzecz, na jaką zwracała uwagę, i właśnie
okazało się, że coś z nim jest nie tak.
Spojrzała niechętnie na Lyona. To mógł być tylko on. Jak mogła kochać faceta,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]