[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawej ręce, i po przebyciu trzydziestu metrów zanurkował do jednego z
kilkunastu innych pomieszczeń. Po drodze zdążył zerknąć na mnie, udać, że
poznaje mnie z pewnym trudem i machnąć dłonią gdzieś za siebie i jakby w dół.
Tuż przed zamknięciem drzwi, gdy kajdanki wlokły mnie do zaoferowanego na
gościnę pomieszczenia, Fardi Melmola wysunął czubek głowy i krzyknął:
 Dokładnie pogadam z nim pózniej!
Dodał coś jeszcze w nieznanym mi języku. Moi opiekunowie musieli jednak
kończyć ten sam kierunek filologiczny, bo odpowiedzieli niemal chórem, równie
dla mnie niezrozumiale. Mógł to być dialog:  Nie zapomnijcie odciąć głowy i
oddać do wypreparowania!  Rozkaz, szefie! Albo:  Dajcie mu kieliszek czegoś!
 Z cyjankiem, ma się rozumieć? Przeleciałem jeszcze kilka wariantów, zanim
opiekun z lewej wsunął się do czwartych z kolei drzwi w o wiele mniej ozdobnej
części pałacu. Wciągnął mnie za sobą, a ja pociągnąłem tego z prawej.
Zrewidowali mnie w milczeniu i o wiele dokładniej niż poprzednio. Dołączył do
nich jeszcze jeden, wyszarpnął z małej walizeczki laskę testera i wykonał nią
dookoła mnie kilkadziesiąt ruchów podobnych do magicznych gestów podrzędnego
hipnotyzera. Na koniec spróbował rozchylić mi laską zęby. Miałem wolne ręce.
Szarpnąłem go na siebie, podnosząc jednocześnie kolano. Uderzył o nie żołądkiem,
głowa poleciała mu do przodu, stuknął czołem nieco poniżej mojego mostku, jakby
zabierał się do masażu serca. Odepchnąłem go. Nadspodziewanie długo nikt się do
mnie nie zabierał. Zanurkowałem za walącym się na plecy elektronicznym magikiem.
 Zanurkowałem to dobre określenie  któryś zdążył podciąć mi stopy, ale mając
przed sobą obce ciało, nie bałem się upadku. Odwróciłem się jeszcze w powietrzu.
Dwaj mężczyzni, jeden z bezbronnych i jeden z uzbrojonych, jak na komendę
poruszyli zesztywniałymi ramionami i przysunęli się o pół kroku. Poderwałem się
szybko. Oceniłem reprezentantów obydwu drużyn. Nie bardzo można było dostrzec
ich słabe czy mocne strony, po prostu szykowali się nawpieprzać po pysku komuś,
kto ma mieć nawpieprzane.
 Gościa bić będziecie?  powiedziałem groznie.  Za bicie gościa
dostaniecie...
Jeden z dwóch rezerwowych szczeknął coś krótko i ci z pierwszej linii w końcu
ruszyli. Wykonałem kilka pokazówek  podskoczyłem do jednego i równie szybko
odskoczyłem, pomachałem rękami zakończonymi groznie zaciśniętymi pięściami,
błysnąłem małą serią zwodów, ale nie znalazło to żadnego odzwierciedlenia w
ruchach egzekutorów. Opuściłem dłonie i westchnąłem. Bójka nie miała sensu,
stłukliby mnie po nerkach i jądrach, zmiażdżyli twarz pod obcasami, a ja mógłbym
co najwyżej podrapać im policzki.
 Czego chcecie?  zapytałem tego, który wydawał komendy.
 Najpierw prześwietlimy usta...
 Mój Boże?! No to trzeba było od razu mówić! Bo ja pomyślałem sobie, że...
ech, nieważne. Proszę!  otworzyłem usta szeroko jak tunel wąskotorówki z
kopalni uranu.
Magik podniósł się w końcu i beznamiętnie wdusił mi laskę do ust. Spodziewałem
się, że spróbuje wyłamać mi nią kilka zębów, ale podszedł do sprawy jak
rzemieślnik. Potem wyszedł. Zaraz po nim zniknął jeden z palnikiem. Pozostali
trzej kilkadziesiąt sekund przyglądali mi się, potem, jakby na jakiś niewidoczny
dla mnie sygnał, ruszyli. Dowodzący polecił:
 Ręce do przodu! Złączone!
Wykonałem polecenie. Owinięto mi przeguby karykaturalnie grubą warstwą plastra
z rolki. Było tego tak dużo, że gdybym nawet miał obcięte dłonie, nikt by tego
nie zauważył, nawet ja sam. Resztą rolki, jakimiś pięcioma metrami, owinęli mi
złączone kostki stóp. Stałem teraz tylko dzięki dużemu wysiłkowi mięśni nóg i
brzucha. Ci dwaj, co to szykowali się na mnie, ominęli trzeciego i wyszli.
Czekałem na jakieś dobre słowo z jego ust. Zbliżył się i powiedział:
 Wiesz, co to jest honor?
 Tak.
 A szef wie jeszcze lepiej.
Odwrócił się i zrobił pół kroku, ale natychmiast cofnął się i pchnął mnie
lekko. Waląc się na plecy, machając, w myślach rzecz jasna, rękami, zdążyłem
pomyśleć, że chyba sam bym tak zrobił  kusi człowieka taka ludzka kukła.
Grzmotnąłem na bok, a gdy się przekręciłem, byłem w pokoju sam.
Jakoś udało mi się usiąść. Rozejrzałem się. Pokój przygotowany był przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •