[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Plątała słowa, nie pamiętała najprostszego wzoru, może zapomniała wtedy adresu albo
jak zapala się światło, czegoś w tym rodzaju... Miała wszystko - kochających rodziców,
pokój z drogimi zabawkami, a pózniej świetny dyplom i przystojnego narzeczonego, ale
któregoś dnia połknęła środki nasenne i został po niej ten piękny pokój, seledynowo-biały,
w którym jej dobry, amerykański ojciec nie pozwala przestawić żadnej rzeczy i mówi, że
tak musi zostać na zawsze. Amerykański ojciec pytał doktora Edelmana, dlaczego ona to
zrobiła, ale nie umiał odpowiedzieć, chociaż to była Elżunia, córka Zygmunta, który mówił:
Ja nie przeżyję tego, ale ty przeżyjesz, więc żebyś pamiętał, że w Zamościu, w
klasztorze, jest moje dziecko... Zygmunt strzelił potem w reflektor, dzięki czemu mogli
przeskoczyć mur, a Elżunię odnalazł Edelman zaraz po wojnie, i żadnej z nich już nie
zdążył pomóc, ani Elżuni, która umierała w Nowym Jorku, ani tej, która tutaj umierała...
Tak więc - nigdy do końca nie wiesz, kto kogo podszedł. Czasami cieszysz się, że
ci się udało, bo wszystko dokładnie sprawdziłeś i przygotowałeś, i przekonałeś ludzi, i
wiesz, że już nic złego nie powinno się stać, a Stefan, brat Marysi Sawickiej, ginie, bo
rozsadzała go radość, a do gospodyni Abraszy Bluma puka dozorca, mówi: U pani jest
%7łyd , zamyka drzwi od zewnątrz, idzie do telefonu (na dozorcę AK wydało pózniej wyrok
śmierci, zaś Abrasza wyskoczył z okna na dach, połamał nogi i leżał tak, aż przyjechało
gestapo); albo człowiek umiera na stole operacyjnym, bo to był zawał okrężny, który nie
dał śladów w koronarografii ani w EKG. Pamiętasz więc dobrze o tych wybiegach, i nawet
jak operacja kończy się pomyślnie - czekasz.
Nastąpią długie dni czekania, bo teraz się dopiero okaże, czy serce się przystosuje
do sztukowanych kawałków żył, do nowych tętnic i do lekarstw. Potem stopniowo się
uspokajasz, nabierasz pewności... I kiedy już to napięcie i ta radość całkiem z ciebie
opadną - wtedy, dopiero wtedy uprzytamniasz sobie, jaka to jest proporcja: jeden do
czterystu tysięcy.
1 / 400 000.
Po prostu śmieszne.
Ale każde życie stanowi dla każdego całe sto procent, więc może ma to jakiś sens.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]