[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pózniej wyślemy szpiega  yuetshański
rybak będzie odpowiedni  do obozu kozaków, aby
powiedział Conanowi, że Oktawia
ukrywa się na Xapur. O ile go znam, uda się tam
natychmiast.
 Ale czy na pewno sam?  spierał się Jehungir.
 Czy mężczyzna bierze ze sobą oddział wojowników, gdy
udaje się na spotkanie z
kobietą, której pożąda?  odparł doradca.  Jest duża
szansa, że będzie sam. Jednak
zabezpieczymy się przed tą drugą ewentualnością. Nie
będziemy czekać na niego na wyspie,
ryzykując, że zamieni się ona w pułapkę, lecz ukryjemy
się w trzcinach, dochodzących
prawie na tysiąc jardów do Xapur. Jeśli przybędzie z
większą siłą, wycofamy się i
wymyślimy coś innego. Jeżeli przybędzie sam lub z kilkoma
ludzmi  będzie nasz. Na
pewno przybędzie, mając w pamięci uśmiechy i znaczące
spojrzenia twojej czarującej
niewolnicy, panie.
 Nigdy nie okryję się taką hańbą!  Oktawia szalała z
gniewu i upokorzenia.  Prędzej
umrę!
 Nie umrzesz, moja piękna buntowniczko  rzekł Jehungir
 ale doświadczysz czegoś
bardzo bolesnego i przykrego.
Klasnął w dłonie i Oktawia pobladła. Tym razem nie
pojawił się ciemnoskóry Kuszyta,
Strona 73
Howard Robert E - Conan obieżyświat.txt
lecz muskularny Shemita  krępy mężczyzna z kędzierzawą,
kruczoczarną bródką.
 Jest robota dla ciebie, Gilzanie  rzekł Jehungir. 
Wez tę głupią dziewkę i pobaw się
z nią trochę. Tylko bacz, byś nie zepsuł jej urody.
Z nieartykułowanym mruknięciem Shemita chwycił Oktawię za
rękę i uścisk jego
żelaznych palców sprawił, że opuściła ją cała odwaga. Z
żałosnym okrzykiem wyrwała się
oprawcy i padła na kolana przed nieubłaganym panem, z
łkaniem prosząc o litość.
Jehungir gestem odprawił rozczarowanego kata i rzekł do
Ghaznaviego:
 Jeżeli twój plan się powiedzie, ozłocę cię!
3
Ciemności przedświtu, spowijające morze falujących trzcin
i mętne wody bagniska,
zakłócał dziwny szmer. Nie spowodował go leniwie cieknący
strumyk ani skradające się
zwierzę. Przez gęste, wysokie trzciny przedzierała się
ludzka istota.
Gdyby ktoś tam był, zobaczyłby kobietę wysoką i
jasnowłosą, o bujnych kształtach
podkreślonych przez przemoczoną tunikę oblepiającą jej
ciało. Oktawia rzeczywiście uciekła;
nawet teraz wzdrygała się na wspomnienie upokorzeń,
jakich zaznała w niewoli.
Wystarczająco okropne było mieć Jehungira za pana, lecz
on z rozmyślnym okrucieństwem
podarował ją szlachcicowi, którego imię nawet w
Khawarizmie było synonimem
zwyrodnienia. Na samą myśl o tym ciarki przebiegły po
jedwabistej skórze Oktawii. Rozpacz
dodała jej sił do ucieczki z zamku Jelal Chana. Nocą
spuściła się po linie sporządzonej z
podartych gobelinów, a przypadek dopomógł jej znalezć
spętanego konia. Jechała całą noc;
ranek zastał ją z ochwaconym wierzchowcem na bagnistym
brzegu morza. Trzęsąc się z
odrazy na myśl o ponownym wpadnięciu w ręce Jelal Chana i
czekającym ją w tym wypadku
losie, zagłębiła się w moczary, szukając schronienia
przed spodziewanym pościgiem. Kiedy
otaczające ją trzciny stały się rzadsze, a woda sięgnęła
do pasa, dziewczyna ujrzała przed
sobą mroczne kontury wyspy. Oddzielał ją od brzegu
Strona 74
Howard Robert E - Conan obieżyświat.txt
szeroki pas wody, ale nie
powstrzymywało to Oktawii. Brnęła dalej, dopóki ciemna
toń nie sięgała jej do piersi, potem
odbiła się mocno od dna i popłynęła z wigorem świadczącym
o niezwykłej wytrzymałości.
Gdy podpłynęła bliżej, zobaczyła, że brzegi wyspy wznoszą
się pionowo z wody niczym
mury zamku. W końcu dotarła do ich podnóża, ale nie
znalazła ani uchwytu, ani występu, na
którym mogłaby stanąć. Popłynęła dalej wzdłuż brzegu,
czując, jak ogarnia ją zmęczenie.
Nagle macające niecierpliwie ręce trafiły na zagłębienie.
Z jękliwym westchnieniem ulgi
wciągnęła się na głazy i leżała dysząc, ociekająca wodą,
w przyćmionym blasku gwiazd
podobna do białej boginki. Natrafiła na coś, co wyglądało
na wykute w skale schody. Ruszyła
po nich w górę. Nagle przywarła do kamieni, usłyszawszy
stłumione skrzypnięcie
owiązanych szmatami wioseł. Wytężyła wzrok i wydało jej
się, że dostrzega niewyrazny
kształt zmierzający do porośniętego trzciną cypla, który
niedawno opuściła. Jednak mrok był
wciąż jeszcze zbyt gęsty, by mogła być tego pewna. W
końcu słaby szmer ucichł i Oktawia
znów ruszyła w górę. Jeżeli to pościg za nią, nie miała
innego wyjścia, jak ukryć się na
wyspie. Wiedziała, że większość wysp tego bagnistego
wybrzeża była niezamieszkała. Ta
mogła być pirackim gniazdem, ale wolała nawet piratów od
Jelal Chana  bestii w ludzkiej
skórze. W czasie wspinaczki mimowolnie porównywała swego
właściciela z wodzem
kozaków, którego  pod przymusem  bezwstydnie
kokietowała w namiotach obozu przy
Forcie Ghori, gdzie hyrkańscy panowie układali się ze
stepowymi wojownikami. Jego palące
spojrzenia przepajały ją lękiem i wstydem, lecz czysta,
prymitywna natura stawiała go wyżej
od potwora, jakiego tylko zbyt wyrafinowana cywilizacja
mogła wydać.
Wdrapała się na skraj urwiska i bojazliwie rozejrzała się
wokół. Gęstwina sięgała prawie
do samego brzegu, tworząc zwartą ścianę ciemności. Coś
śmignęło jej nad głową  skuliła
się mimo woli, wiedząc, że to tylko nietoperz.
Chociaż przerażał ją hebanowy mrok, zacisnęła zęby i
skierowała się w głąb wyspy,
Strona 75
Howard Robert E - Conan obieżyświat.txt
próbując nie myśleć o jadowitych wężach. Jej bose stopy
stąpały bezgłośnie po miękkim
poszyciu. Kiedy weszła między drzewa, ciemność zamknęła
się wokół niej nieprzeniknionym
murem, napełniając trwogą. Nie zrobiła jeszcze tuzina
kroków, a już nie mogła dojrzeć skał i
morza. Po kilku następnych straciła poczucie kierunku i
zgubiła się kompletnie. Przez
splątane gałęzie nie mogła dostrzec ani jednej gwiazdy.
Brnęła po omacku, na oślep, gdy
nagle& zatrzymała się.
Gdzieś przed nią rozległo się monotonne dudnienie bębna.
Nie był to ten rodzaj dzwięku,
jakiego można by się spodziewać w tym miejscu i czasie.
Jednak zapomniała o nim
natychmiast, uświadomiwszy sobie czyjąś obecność w
pobliżu. Nie widziała niczego, ale
wiedziała, że ktoś stoi przy niej w ciemnościach.
Ze zduszonym krzykiem rzuciła się w tył i w tej samej
chwili coś, w czym mimo paniki
rozpoznała ludzkie ramię, chwyciło ją w talii. Wrzasnęła
i szarpnęła się ze wszystkich sił, lecz
napastnik porwał ją w objęcia jak dziecko, z łatwością
przezwyciężając gwałtowny opór.
Milczenie, z jakim spotkały się jej rozpaczliwe błagania
i protesty, wzmogło jeszcze jej
przerażenie. Poczuła, że ktoś taszczy ją w kierunku
odległego, wciąż pulsującego miarowym
rytmem, bębna.
4 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •