[ Pobierz całość w formacie PDF ]
długością swojego smukłego ciała i musnęła językiem jego język. Zadrżała z
rozkoszy i pożądania. To jej nie wystarczało, chciała zdecydowanie czegoś
więcej. W tej samej chwili, w której to pomyślała, oprzytomniała i
zdecydowanie odepchnęła chłopaka od siebie.
- Coś nie tak? spytał cicho, patrząc na nią. Cały drżał.
- Wszystko jest nie tak. Wynoś się stąd pokazała palcem na drzwi, a on bez
słowa wstał i podszedł do nich. Odwrócił się do niej i otworzył usta, jakby
chciał coś powiedzieć, jednak nie wydobył się z nich żadnej dzwięk.
Zrezygnowany wyszedł przez drzwi i zatrzasnął je za sobą, według Tiffany,
odrobinę za mocno.
Po jego wyjściu, wampirzyca zrezygnowana opadła na łóżko i zaczęła
szlochać w poduszkę. Jak na złość z jej oczu nie chciały płynąć łzy, choć tak
bardzo tego chciała. Gdy na nowo przypomniała sobie ich pocałunek, który
wyzwolił w niej uczucia, których nie spodziewała się kiedykolwiek jeszcze
poczuć, a potem tak wrednie potraktowała nic winnemu chłopaka, łzy pociekły
ciurkiem po jej twarzy. Sapnęła z uciechy. Azy zawsze przynosiły jej ulgę, a
ostatni raz uroniła je przy martwym ciele jej ukochanego.
Słona ciecz, złagodziła jej ból i przyniosła sen. Tak jak wtedy, tak i teraz
nawet nie wiedziała, kiedy usnęła. Obudziły ją dopiero poranne promienie
słońca, które denerwująco świeciły jej w twarz, zmuszając do otworzenia oczu.
Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej i poczuła się strasznie
niekomfortowo. Spojrzała w dół i zobaczyła, że przez całą noc spała w
ubraniach, które były całe wymiętolone i spocone, ze względu na wilgoć jaka
panowała w Krainie Elfów.
Pognała szybko do łazienki i wzięła zimny prysznic. Lodowate igiełki kuły ją
w ciało, jednak ona się nie odsuwała, bo przynosiło jej to ulgę. Szybko ubrała
się w najwygodniejsze i najcieńsze ubrania jakie miała, ponieważ za oknem
zobaczyła, że słońce niemiłosiernie grzeje. Wiedziała, że czeka ją dzisiaj ciężki
dzień i ostatni jaki spędzi w tym pięknym mieście.
Wyszła z pokoju słysząc głosy dobiegające z kuchni, zauważyła, że wszyscy
najbardziej lubili tam przesiadywać.
Zeszła po schodach i skierowała się do drzwi, które były na lewo od niej.
Weszła do pomieszczenia i zobaczyła, że siedzi tam Ryan i Rachel, ale Megan
nie zauważyła. Od razu zorientowała sie, że jeszcze śpi, ponieważ pora była
wczesna, a wiedziała, że czarownica lubi sobie dużo pospać.
Usiadła na krześle i zobaczyła, że Ryan w najlepsze pije kawę, nie
zaszczycając ją nawet najkrótszym spojrzeniem, Rachel też sączyła coś z kubka,
co przypuszczalnie było krwią. Na samą myśl o gęstej cieszy, żołądek jej się
ścisnął, a w gardle jej zapłonęło. Zapach, który wydobywał się z kubka jej byłej
przyjaciółki był nie do zniesienia. Rachel widząc jej głodny wzrok wskazała na
torebeczki krwi, które leżały na ladzie.
- Jeden z służących Królowej, przyniósł nam je na jej rozkaz. Miło z jej
strony, prawda? jednak powiedziała to tonem, w którym nawet jak by się
chciało, nie sposób było doszukać się przyjaznej nuty.
Tiffany nie patrząc dłużej na nią, porwała jeden z worków i poczuła, że krew
znajdująca się w jego wnętrzu była zimna, a ona takiej nie cierpiała. Jednak nie
zważając na to, wlała ją szybko do kubka i wypiła jednym haustem.
Poczuła, że jest to zwierzęca krew i odetchnęła w duchu z ulgi. Zimna krew
budziła w niej wstręt i nie chciała przejść przez gardło, ale zmusiła się do tego,
aby wlać następny woreczek do kubka i usiąść z nim przy stole.
Piła pospiesznie, ale nie za szybko. Nie chciała czuć smaku zimnej cieczy, ale
jednocześnie, nie chciała wyglądać tak, jakby nigdy na oczy krwi nie widziała.
Zerknęła niby przypadkiem na kubek Ryana i zobaczyła, że nie pił wcale
kawy, tylko tak samo jak dziewczyny krew. Nie wiedziała dlaczego, ale
zdziwiła się na ten widok. Pomyślała zaraz, że było to spowodowane tym iż
nigdy wcześniej nie widziała, żeby chłopak pił krew. Wiedziała jednak, że jako
dampir także potrzebował tego życiodajnego płynu, aby przeżyć.
- Musimy pogadać z Calem i dowiedzieć się, jakie elfy posiadają informacje
na temat Nevimorta przerwała ciszę Tiffany.
- Ktoś pytał o mnie? zapytał czarnowłosy chłopak wchodząc do kuchni.
Tiffany tak się zdziwiła i jednocześnie wystraszyła jego widokiem, że oblała się
krwią.
Popatrzyła na czerwoną plamę, na swoim topie i zaklęła w myślach, próbując
ją zetrzeć.
- Ja bym radził przemyć to zimną wodą Cal tylko się zaśmiał i usiadł na
krześle obok niej.
Popatrzyła na niego zirytowana i niechętnie poszła za jego radą. Podeszła do
kranu i zaczęła przemywać plamę zimną cieczą.
- Cal, co wiesz o Nevimorcie? zapyta Rachel sącząc powoli krew ze swojego
kubka. Wyraznie rozkoszowała się jej smakiem, choć pewnie nie pasowało jej
to, że należała do zwierzęcia.
Elf syknął cicho i powiedział naburmuszony i do tego szeptem:
- Ucisz się. Tu nie używa się tego imienia.
Wszyscy zaczęli się w niego wpatrywać, nawet Tiffany przestała trzeć bluzkę.
- Wierzy się, że to imię przynosi nieszczęście i skazę. Jeżeli ktoś by usłyszał,
że wypowiadacie głośno jego imię, od razu wypędziliby was z miasta wyjaśnił
już normalnym głosem.
- Dobra to nazywajmy go złem największym odpowiedziała zniesmaczona
zachowaniem elfa, Rachel.
- Nie powiedział Ryan, przeciągając e i kręcąc głową za długa nazwa, ja
bym zaproponował bydlak, który zamienia w złe wszystkiego czego się
dotknie .
Rachel parsknęła śmiechem.
- Tak, to dopiero krótkie przezwisko.
- Jakbyście nie zauważyli, to mamy zadanie do wypełnienia. powiedziała
Tiffany zakręcając wodę i z zadowoleniem patrząc na czystą, choć mokrą bluzkę
- Mówmy na niego po prostu Pierwotny i już.
Usiadła na krześle obok Cala i zaczęła wpatrywać się w niego wyczekująco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]