[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się w instruktaż: - Obróć się, uważaj, przełóż tu rękę.
Domyśliła się, że chciałem ją pocałować?
- Muszę zadzwonić do Manny'ego. Jest dobry, ale nie
dopilnuje wszystkiego sam.
- Jasne - przyglądała mi się badawczo - pod warunkiem,
że zadzwonisz z łóżka.
- Z kanapy w salonie - najeżyłem się.
Dzwonek do drzwi obudził z drzemki Doofusa, który
ujadając zawzięcie, skrobał pazurami do drzwi łazienki.
- Nie ruszaj się - poleciła Seely. - Zaraz wracam.
Rozważałem moralny aspekt sytuacji. Powinienem jej
posłuchać, ale istniała przecież zdroworozsądkowa
klauzula naszej umowy. Nie miałem komu wyłożyć swoich
racji. Po pierwsze, zawroty głowy minęły. Po drugie,
przedpokój był zaraz obok. Po trzecie, chciałem zobaczyć, kto
przyszedł. Sięgnąłem po laskę.
Powoli, niezdarnie, wsparty na lasce, pokuśtykałem do
przedpokoju. Seely zamykała drzwi, przytrzymując Doofusa
nogą, by nie wyskoczył na ulicę. W dłoni podrzucała kluczyki.
Na mój widok w jej oczach zawrzał gniew.
- Masz! - krzyknęła, rzucając we mnie kluczykami.
Na szczęście chybiła, nie wiem, celowo czy przypadkiem.
Z brzękiem upadły na podłogę. Doofus podbiegł, by je
obwąchać. Seely mierzyła mnie wzrokiem jak dzika kocica
upolowaną zdobycz.
- Mechanik odniósł kluczyki od mojego wozu - warknęła.
- Jak rozumiem, wszystko załatwione.
- Wbrew mojej woli! - Iskry gniewu w jej oczach
wybuchły płomieniem. - Ten typ, którego miałam za
uczciwego mechanika, wręczył mi kluczyki i powiedział, żeby
się o nic nie martwić.
- No więc się nie martw.
- Nie martw się? - Seely kipiała furią. Podeszła bliżej,
przeszywając mnie pałającym wzrokiem. - To twoja sprawka.
Zapłaciłeś za naprawę za moimi plecami.
- Nie chciałem, żebyś straciła samochód. Uratowałaś mi
życie.
- Nie miałeś prawa! Nawet mnie nie zapytałeś!
- Gdybym cię zapytał, pewnie byś się nie zgodziła. A to
by niekorzystnie odbiło się na moim zdrowiu.
- Na twoim zdrowiu niekorzystnie odbije się, jak cię
spuszczę ze schodów - warknęła. - Albo dosypię trucizny do
kawy. Albo... Cholera! Przestań się tak wstrętnie szczerzyć, bo
zrobię coś, czego oboje będziemy żałować!
Miałem niezłą zabawę. Seely szalejąca gniewem - to
dopiero był widok! Te rozognione oczy, wypieki na
policzkach, zmarszczone brwi. Postanowiłem iść za ciosem.
- Jesteś urocza, kiedy się tak wściekasz - powiedziałem,
bezczelnie patrząc jej w oczy.
Zaniemówiła, z na wpół otwartymi ustami.
- To uderzenie w głowę wywołało gorsze skutki, niż
przypuszczał lekarz - syknęła.
- Urocza! - zachwyciłem się. - Jak rozzłoszczona kocica,
która pokazuje pazury.
- A ty jesteś upośledzony umysłowo i fizycznie i tylko
dlatego nie sprawię ci manta.
- No, jeśli masz zamiar mnie bić...
Gdzieś w zakamarkach mózgu błysnęła myśl, której nie
zdążyłem sobie uświadomić. Zawładnęła mną przemożna
chęć, zrodzona daleko poza obszarem racjonalności.
Upuściłem laskę i przyciągnąłem Seely do siebie.
Miękkie wargi rozchyliły się przyzwalająco. Dreszcz
rozkoszy przeszył mnie na wskroś, gdy do mnie przylgnęła.
Uważając na ranny bark, objęła mnie jedną ręką w pasie,
drugą złożyła mi na piersi. Zanurzyłem palce w gęstwie loków
i przechyliłem jej głowę, wpijając się mocniej w pachnące
słodyczą wargi. Otworzyła usta, wpuszczając mój natarczywy
język. Ciepło jej ciała, pieszczota palców, miękkość warg,
wyparły ból ramienia. Przywarłem do niej pożądliwie,
zapuszczając się głęboko w jej usta. Nasze ruchliwe języki
splotły się, sycąc się nawzajem smakiem rozkoszy. Wodziłem
zaborczą dłonią po naprężonych plecach, badając cudowne
zakamarki i krzywizny pośladków. Jej dłoń zachłannie
wsunęła się pod moją koszulę.
Salon był blisko, a kanapa długa i przestronna. Nie
odrywając warg od ust Seely, zacząłem się tam kierować.
I wtedy się poślizgnąłem. Wrzasnąłem z bólu. Doofus
zaszczekał. Seely podtrzymała mnie w ostatniej chwili.
Cudem nie upadłem. W dosłownym znaczeniu tego słowa, bo
w duszy czułem się kompletnie upadły. Przerażony swoim
zachowaniem, wyszarpnąłem rękę z jej dłoni i odsunąłem się.
Serce łomotało mi jak szalone, kolano rwało, ramię pękało z
bólu, a stopa... była mokra. Od pełnej hańby uratował mnie psi
pęcherz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •