[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do niej uśmiechał. Zawsze wiedziała, że oczy Wal-
grave'a są bardzo niebezpieczne, lecz nie wiedzia
ła, że potrafią się śmiać.
Walgrave powinien się uśmiechać znacznie czę
ściej.
Teraz otaczała ich aura tej erotycznej energii,
której zawsze była świadoma. Ta aura dawała o so
bie znać nawet przy okazji przypadkowych kontak
tów. Teraz jednak przenikała ją na wskroś, przy
prawiała o zawrót głowy.
A może to ten zapach...
Nie... choć biła od niego lekka woń piżma i sub
telny osobisty zapach. Lecz tę aurę wyczuć mogła
62
tylko ta jedna kobieca cząstka stworzona do tego,
by reagować na męski wdzięk.
Dotykał teraz jej pleców i po chwili kilkoma
zręcznymi ruchami rozwiązał sznurówki stanika,
zsunął go z jej piersi i zaczął pieścić sutek.
Elf zawędrowała wreszcie na zupełnie nieznany ląd.
Wiedziała, że powinna protestować, walczyć, ale
to było takie cudowne...
I czy kiedykolwiek się powtórzy? Uciekła
przed lady Elfled Malloren, którą zawsze należało
traktować z szacunkiem. I była kobietą, którą pie
ścił teraz mężczyzna. I to taki mężczyzna...
Oparła się o jego ramię i uśmiechnęła.
Odwzajemnił uśmiech i stał się teraz tak niepo
dobny do jej posępnego, zimnego szwagra, że trud
no go było rozpoznać.
Szwagier zamienił się miejscami z mężczyzną
z jej snów.
- Podoba ci się, kotku? A to dopiero początek.
- Wyjął jej pierś ze stanika i schylił głowę.
Gdy dotknął jej językiem, Elf przestała na chwi
lę oddychać. A kiedy delikatnie ją ugryzł, chwyciła
go za włosy i odciągnęła mu głowę do tyłu.
Potem objął jej sutek wargami i zaczął ssać.
-Juste ciel! - krzyknęła i przytuliła go mocniej.
- Ach... - szepnął cicho - wiesz, co dobre, praw
da, maleńka? - spytał i zaczął ssać jej drugą pierś.
Elf zdała sobie sprawę, że ciągnie go za włosy
zbyt mocno, rozluzniła uścisk i poczuła dziwne
pulsowanie między nogami, którego znaczenie ro
zumiała aż nadto dobrze.
Nigdy przedtem nie zaznała takiego pożądania.
Pragnęła, potrzebowała tego mężczyzny w sposób,
jaki dotąd wydawał się jej zupełnie niewyobrażalny.
Ach, ileż straciła!
63
Do jej uszu dotarł pomruk i dopiero po chwili
zdała sobie sprawę, że ten dzwięk dochodzi z jej
gardła. To odkrycie przywróciło ją do rzeczywi
stości. Mogła wpaść w pułapkę, którą przecież to
ona chciała zastawić na Walgrave'a. A jeszcze
chwila i mogłaby zapomnieć o planowanej
ucieczce.
Uciekaj - przypomniała swej skołatanej głowie.
A to znaczyło, że to ona jego musi przyprawić
o zawrót głowy.
Jak - nie miała pojęcia. Jej lubieżna cząstka
podpowiadała wyraznie, że na razie powinna po
zwalać mu na wszystko i zobaczyć, co stanie się
pózniej.
Ssąc jedną pierś, pieścił drugą. Och tak, myślała
Elf. Niech wreszcie nauczy ją sztuki miłości. Prze
cież w końcu miała ochotę ją poznać, a Walgrave
wydawał się mistrzem w tym fachu.
Potem nagle wrócił jej rozum. Nie mogła się z nim
przecież kochać w masce na twarzy, a ujawnienie
tożsamości groziło katastrofą. Pomijając już skandal
i nienawiść, jaką Walgrave żywił wobec Mallorenów,
nie chciała, by zdrajca odkrył, że Elf Malloren posia
dła jego tajemnicę.
Zdrajca.
Spisek.
Myśl, Elf!
Uczyniła ogromny wysiłek, by nie zwracać uwa
gi na jego czułe awanse, pozbierała myśli i znalazła
wyjście z sytuacji.
Jako dobrze wychowana dama chroniona przez
czterech braci nie miała oczywiście żadnego do
świadczenia w takich sprawach, lecz przebywając
na co dzień z czterema braćmi, a głównie z bardzo
otwartym i szczerym bratem blizniakiem miała
64
okazję dowiedzieć się czegoś o życiu. Teoretycznie
miała więc pojęcie, co robić dalej.
Czy wystarczy jej odwagi?
Oczywiście, przecież nosiła nazwisko Mallore-
nów.
Przesunęła się lekko i przycisnęła mu rękę
do piersi. I podczas gdy on nadal dręczył jej piersi,
opuściła dłoń niżej i zgodnie ze swymi przewidy
waniami natrafiła na duży, twardy kształt.
Jego rozmiary świadczyły o tym, że Walgrave
jest przynajmniej częściowo oszołomiony.
Boże! Chyba nawet bardziej niż częściowo.
Uniósł głowę i popatrzył na nią z rozbawieniem.
- Myślałem, że jesteś małą niewinną ptaszyną.
- Jestem, panie, ale wiem przecież coś niecoś.
- Nie miała pojęcia, co robić, więc połaskotała go
paznokciem.
Zaśmiał się głośno.
- Twoja niewola i edukacja zapowiadają się cał
kiem niezle. Nawet wspaniale, Lisette. - Teraz
musimy jednak zaczekać. Jesteśmy na miejscu.
Gestem sprawnej, doświadczonej pokojówki
schował jej piersi pod stanikiem i zawiązał sznu
rówki. Potem spojrzał na jej suknię, poprawił
płaszcz i postawił na nogi.
Elf poddawała się tym czynnościom zupełnie
bezwolnie - zdumiewał ją fakt, że łódz przycumo
wała do brzegu, a ona nawet tego nie zauważyła.
Musiała być naprawdę oszołomiona.
Zadrżała, nerwy miała napięte z podniecenia
i strachu. Jeśli rzeczywiście zamierzała wykorzy
stać jakąkolwiek szansę ucieczki, musiała zacho
wać znacznie większą ostrożność.
Wyskoczył na brzeg i poprowadził ją w stronę
schodów wiodących do Walgrave House. Wypa-
65
trując ukrytego wroga, Elf rzuciła za siebie ukrad
kowe spojrzenie. Dostrzegła jednak tylko ciemną
rzekę upstrzoną podskakującymi światłami lam
pionów innych łodzi. Nie było sposobu, aby się
przekonać, czy zabójcy wciąż ją śledzą.
Rozejrzała się w nadziei, że odkryje jakąś drogę
ucieczki. Otaczały ją jednak wysokie mury Walgra-
ve House, a przed nią majaczył ogromny dom.
W niektórych oknach błyskało przyjazne światło, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •