[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy Bob lubił waszego dru\ynowego?
- Kiedy teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, \e nie.
Wysiedli z samochodu i Lang ujął jej dłoń, kiedy szli w stronę budynku. Poczuł, jak
Kirry wzdrygnęła się, i zacisnął palce.
- Nie chcesz, by wynajęty ochroniarz trzymał cię za rękę? - stwierdził sucho.
Czuła dotyk jego ciepłej dłoni. Znów było jak niegdyś. Jego pieszczota wzbudzała
taką samą reakcję jak przed laty.
- Nie, Lang - odpowiedziała łagodnie. - Nie chcę tylko wracać do przeszłości.
- Nawet gdyby tym razem wszystko miało zakończyć się całkiem inaczej? - spytał
cicho. - Szczęśliwie?
Jej serce zabiło szybciej. To tylko gra, ostrzegła samą siebie. Lang bawił się, a ona
traktowała jego słowa powa\nie.
Roześmiała się, próbując wyrwać rękę.
- Och, wcią\ te twoje \arty, puść mnie. Patrzył na nią zaskoczony.
- Kirry, ja nie...
Ich uwagę zwrócił ryk silnika rozpędzonego samochodu. Lang zdą\ył pociągnąć
dziewczynę na chodnik, gdy chwilę pózniej obok nich przejechał z piskiem opon stary
sportowy wóz.
- Wariat - skomentował ze złością Lang, spoglądając na samochód. - Gdyby to był
niebieski sedan, natychmiast ruszyłbym za nim w pościg.
- Nigdzie nie brak nieostro\nych kierowców - powiedziała Kirry, wygładzając fałdy
spódnicy. - Nic mi nie jest. Nie miał zamiaru mnie potrącić.
- Być mo\e. - Lang był blady. Nie odrywał wzroku od Kirry. Tak niewiele brakowało.
- Przynajmniej nie spotkaliśmy nigdzie naszego przyjaciela, Eriksona - pocieszyła go.
Lang skinął głową. Na jego twarzy jednak nie widać było ulgi. Ujął Kirry pod rękę i
odprowadził do samego budynku.
Kiedy rozstali się, wyjął przenośny komputer i włączył go, u\ywając tajnego kodu.
Wpisał nazwisko Eriksona, a następnie sprawdził kilka danych. Po chwili w oczach Langa
zabłysnął gniew. Erikson miał dwa samochody. Jednym z nich był czarny sportowy wóz.
Dla Kirry był to niezwykle męczący dzień. Dość długo trwało zebranie obowiązkowe
dla wszystkich pracowników agencji. Potem znów pochłonął ją wir pracy związanej z
najnowszym zleceniem otrzymanym przez Lancaster Inc. Klient, który miał przyjść z samego
rana, przeło\ył spotkanie na następny dzień.
Póznym popołudniem w biurze Kirry pojawiła się Betty.
- Jak tam nowe zlecenie? - spytała z uśmiechem.
- Nie wiem. Nikt nie przyszedł. Mack powiedział, \e spróbujemy jutro jeszcze raz -
odparła.
- Myślałam, \e mo\e poszłybyśmy razem do kina, ale to nie jest chyba dobry pomysł,
teraz kiedy pan Mściwy zaplanował swoją wendetę.
- Lang chybaby zemdlał - potwierdziła Kirry.
- Jest przystojny - zauwa\yła Betty. - I nie masz tutaj \adnej konkurencji.
- Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - zgodziła się Kirry. - W przeszłości było
zupełnie inaczej. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, Lang zerwał właśnie ze swoją poprzednią
dziewczyną. To była modelka, Lorna McLane.
Betty uniosła w górę brwi.
- Lorna McLane? Kirry spojrzała na nią.
- Czy\byś słyszała o czymś, czego ja nie wiem?
- To właśnie z nią miałaś spotkać się dziś rano. Ona reprezentuje twojego nowego
klienta.
Kirry zamarła.
- Czego ona od nas chce?
- Pracuje teraz na kierowniczym stanowisku w agencji modelek działającej głównie na
terenie stanu Teksas. Podobno chcą, byśmy zajęli się dla nich organizacją pokazu mody,
łącznie z informacjami w prasie i reklamą.
- Có\, nie mo\emy odrzucić tego rodzaju zlecenia - stwierdziła Kirry. - Poza tym ją i
Langa nie łączyło ju\ nic, kiedy zaczęłam umawiać się z nim na pierwsze randki. Teraz
zresztą i tak nie ma to ju\ \adnego znaczenia - dodała, widząc zaciekawione spojrzenie Betty.
- Lang i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. On pracuje u nas jako szef ochrony. To wszystko.
Betty przyglądała się uwa\nie swoim paznokciom.
- Lorna i pani Lancaster przyjaznią się. Wiedziałaś o tym?
Serce Kirry zamarło na moment.
- Są na tyle dobrymi przyjaciółkami, \e Lorna dała znać Langowi o wolnym etacie w
korporacji, a potem wstawiła się za nim u swojej przyjaciółki, pani Lancaster - dodała Betty.
A więc dzięki Lornie Lang dostał tę pracę.
- Zawsze ostatnia dowiaduję się o wszystkim - mruknęła ponuro Kirry, zdając sobie
sprawę, \e los znów z niej zakpił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]