[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tym głosem mógłbyś tłuc szklanki! - burczała
stara, potę\na kobieta w zielonej podomce i ró\owych
bamboszach, otwierając na oście\ drzwi.
- Dzień dobry, Kate. Cieszę się, \e cię widzę. Ale
jego zachowania nie chcę komentować. Ju\ się
przyzwyczaiłam do spokoju i ciszy, a tu on wraca. Idę
o zakład, \e doprowadził do pasji pana Hanka i ju\
obmyśla, jakby tu przy kolacji przemienić moją pieczeń
wołową w \ółć.
- Wyrzucam cię - wycedził Jacob.
- Nie odejdę i tyle - odparowała Janet. - Zamknij
się i przestań mi rozkazywać, młodzieńcze. Przewijałam
cię, kiedy byłeś o półtora metra ni\szy ni\ teraz!
- Na miłość Boską, przestań mi to przypominać -
odparł wnosząc Kate do ciemnego holu. - Czy nie
mamy w tym holu światła, chyba \e znowu cię napadła
mania oszczędności?
- Czego się nie straci, tego nie zabraknie - odrzekła
z zadowolonÄ… minÄ… Janet - i nie potknij siÄ™ niosÄ…c
pannÄ™ Kate.
Kate zaczerwieniła się.
Jacob odszedł w głąb holu do jednego z pokoi
gościnnych na parterze, który dzieliło tylko dwoje
drzwi od jego własnego pokoju. Kate wyobra\ała
sobie przynajmniej, \e ten dalej to jegcK pokój.
SKAZANI NA MIAOZ
93
Znajdowały się tam te same staroświeckie cię\kie
meble, których u\ywał, gdy Kate tyle lat temu była w
odwiedzinach u Margo.
- Ju\ prawie nie korzystamy z piętra - stwierdził,
gdy uło\ył ją na idealnie czystej jasnoniebieskiej
narzucie, na Å‚o\u z baldachimem. - W zimie jest tam
cholernie zimno i Janet jest za cię\ko chodzić tam i z
powrotem po schodach, kiedy trzeba posprzątać.
Staramy się, o ile to mo\liwe, oszczędzać jej nogi,
mimo \e powinniśmy postawić ją pod płotem i za-
strzelić.
- Brakowałoby wam jej - powiedziała z przyganą
Kate.
- Być mo\e. Jak twoje \ebro?
- Tylko trochę boli - odrzekła cicho.
Nachylił się i otoczył jej usta ciepłem swoich ust.
Widział, \e tego pragnęła. Dotknął swoim nosem jej
nosa i usłyszał w ciszy panującej w pokoju, i\ zaczęła
oddychać innym rytmem. Jego oddech te\ był przy-
spieszony. Jej natychmiastowa reakcja podniecała go.
CofnÄ…Å‚ siÄ™, niezadowolony z siebie.
- Odpocznij trochę - powiedział podnosząc się. -
Zaraz dostaniemy coś do jedzenia. Ja muszę usiąść z
ojcem i wypytać, co się wydarzyło, kiedy byłem w
podró\y. Tom mo\e dotrzymać ci towarzystwa.
- Czy nadal lubisz kryminały? - spytała nieoczeki-
wanie.
Uniósł raptownie brwi.
- Oczywiście.
- Ja te\. Czy masz jakieś nowe, które mogłabym
przeczytać, póki tu jestem.
- Od czasu twojej ostatniej wizyty kupiłem ich
kilkadziesiąt - odpowiedział. - Mo\esz je sobie
wypo\yczać.
- Dziękuję.
- Janet mówi, \e jeden z twoich ludzi chce się
94 SKAZANI NA MIAOZ
z tobą zobaczyć - przerwał im z uśmiechem Tom
wnoszÄ…c walizkÄ™ Kate. - Chodzi o jakiÅ› drut kolczasty,
który nie nadszedł.
- Zwietnie - mruknÄ…Å‚ Jacob. - Wyje\d\am na
kilka dni i całe to cholerne gospodarstwo się rozlatuje.
Wcią\ mrucząc coś, wyszedł, a Tom i Kate wymienili
nieszczere uśmiechy.
- Jak za dawnych czasów, prawda? - spytał. - Od
czasu ślubu Margo Jaccb jest bardziej podobny do
siebie takiego, jakim był kiedyś.
Kate powstrzymała się od komentarza.
- Usiądz i porozmawiaj ze mną - poprosiła.
- Właściwie nie mieliśmy okazji do rozmowy, odkąd
przyjechałeś do mnie z Nowego Jorku.
Cię\ko wzdychając, opadła z powrotem na poduszki.
- Opowiedz mi o swojej pracy.
Zrobił to, a potem rozśmieszał ją opowieściami o
swoim szefie. Jego opowiastki pozwoliły zabić czas:
mówił, póki Kate nie zasnęła. Obserwował ją zatros-
kany. Kate zachowywała się ostatnio dziwnie. Tom
czuł, \e jej obecny stan ma jakiś związek z Jacobem i
\e doszło do czegoś więcej ni\ zwyczajna kłótnia. Ale
choć ją kochał, wiedział, \e nie chciałaby, \eby się
mieszał w jej sprawy. Wzdychając wstał i przykrył ją
kocem.
ROZDZIAA ÓSMY
Tom został na dwa dni, wystarczająco długo, \eby
się przekonać, \e Kate się zadomowiła; potem musiał
wrócić do pracy. Kate czuła się z początku samotna,
ale Janet znajdowała czas, aby z nią porozmawiać.
Dziwnym trafem Jacob jadał zawsze wcześniej albo
pózniej, tak \e Kate spo\ywała posiłki w towarzystwie
Hanka i Janet. Nie wiedziała, czy to przypadek; od jej
przyjazdu postępował dziwnie, tak jakby głęboko
\ałował spontanicznej propozycji przywiezienia jej na
rancho. Kate starała się schodzić mu z drogi.
Wiedziała, \e tak czy inaczej Jacob nie ma du\o
wolnego czasu. Lekarz z Chicago uzyskał od Jacoba
obietnicę, \e Kate zostanie zbadana w czterdzieści
osiem godzin po przyjezdzie do Południowej Dakoty -
\eby się upewnić, i\ podró\ jej nie zaszkodziła. Jacob
dotrzymał słowa i doktor Wright zbadał Kate, by
przekonać się, czy złamane \ebro dobrze się zrasta.
Była jeszcze trochę obolała, ale ju\ nie tak, jak przez
kilka pierwszych dni. Klamry usunięto tu\ przed jej
wyjściem ze szpitala, a otaczający \ebro pas nie
naruszał szwów i nie przeszkadzał w miejscu, przez
które wprowadzono sączek. Kazano jej wrócić do
szpitala w czwartym tygodniu po operacji na dalsze
zdjęcia rentgenowskie i gdyby okazały się pozytywne,
mogłaby pozbyć się pasa \ebrowego. Kate tłumaczyła
sobie, \e skoro nie czuje ju\ bólu przy kaszlu czy
kichaniu, to pewno jest zdrowsza.
Hank zawiózł ich do lekarza do Blairsville, Kate
96 SKAZANI NA MIAOZ
i Jacob nie mieli więc okazji do rozmowy. Być mo\e
Jacob chciał, \eby tak było.
Oczywiście Kate nie oczekiwała, i\ będzie często go
widywać i nie skar\yła się na jego nieobecność. Pod
koniec pierwszego tygodnia jej pobytu na rancho
wszedł niespodziewanie do pokoju, gdzie bez większego
zainteresowania oglądała, siedząc w fotelu pod oknem,
jakÄ…Å› komediÄ™ w telewizji.
Miał na sobie drelichowe spodnie i kraciastą;
[ Pobierz całość w formacie PDF ]