[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdzieś z góry:
 Dziesiąte piętro  bielizna damska, prześcieradła, ósme piętro  sprzęt domowy, kamery.
Leżałem w kantorze na sofie patrząc na uśmiechającego się łagodnie Sokratesa.
 I co?  zapytał.  Ciągle zamierzasz się zabić?
 Nie.  Wraz z tą decyzją raz jeszcze spadł na mnie ciężar odpowiedzialności za własne życie.
Powiedziałem mu jak się czuję. Sokrates chwycił mnie za ramiona i powiedział tylko:
 Trzymaj się tego, Dan.
Tej nocy, zanim odszedłem, zapytałem go:
 Gdzie jest Joy? Chcę ją znowu zobaczyć.
 W odpowiednim czasie. Być może pózniej przyjdzie do ciebie.
 Ale gdybym tylko mógł z nią porozmawiać, byłoby mi dużo łatwiej.
 Kto ci powiedział, że będzie łatwo?
 Sokratesie  powiedziałem.  Ja muszę się z nią zobaczyć!
 Jedyne co musisz, to przestać widzieć świat z punktu widzenia swoich własnych pragnień. Wyluzuj się!
Kiedy pokonasz umysł, dojdziesz do swoich zmysłów. Do tego czasu chcę, żebyś nadal obserwował, na ile to
możliwe, śmietnik własnego umysłu.
 Gdybym chociaż mógł do niej zadzwonić...
 Doczekasz się w końcu!
W następnych tygodniach hałas w mojej głowie panował niepodzielnie. Dzikie, przypadkowe, głupie myśli;
poczucie winy, obawy, pragnienia  hałas. Nawet podczas snu ogłuszająca ścieżka dzwiękowa moich snów
atakowała moje uszy. Sokrates miał całkowitą rację. Byłem w więzieniu.
Był wtorek, dziesiąta wieczór, gdy przybiegłem na stację. Wpadając do kantoru, wyjęczałem.
 Sokratesie! Zwariuję, jeżeli nie ściszę tego hałasu! Mój umysł jest szalony  wszystko jest tak jak
powiedziałeś!
 Bardzo dobrze!  powiedział.  To pierwsze odkrycie wojownika.
 Jeśli to ma być postęp, to wolę się cofać.
 Dan, co się dzieje, gdy wsiadasz na dzikiego konia, o którym sądziłeś, że jest oswojony?
 Zrzuca cię  albo wybija ci kopytem zęby.
 %7łycie, na swój zabawny sposób, dało ci w zęby wielokrotnie. Nie mogłem temu zaprzeczyć.
 Ale gdy wiesz, że koń jest dziki, możesz z nim postępować w odpowiedni sposób.
 Myślę, że rozumiem, Sokratesie.
 Czy może chodzi ci o to, że już rozumiesz, że myślisz?  uśmiechnął się.
Wyszedłem z instrukcją, by pozwolić mojemu odkryciu  stabilizować się" jeszcze przez parę dni. Starałem
się robić to jak najlepiej. Przez kilka ostatnich miesięcy moja świadomość wzrosła, ale wszedłem do kantoru z
tymi samymi pytaniami:
 Sokratesie, w końcu zdałem sobie sprawę z rozmiarów szumu w mojej głowie. Mój koń jest dziki  jak
mam go oswoić? Jak uciszyć ten hałas? Co mam robić?
 Hm,  podrapał się po głowie  myślę, że będziesz musiał rozwinąć bardzo duże poczucie humoru. 
Ryknął śmiechem, potem ziewnął i przeciągnął się. Nie robił tego w taki sposób, w jaki zazwyczaj robi to
większość ludzi  rozciągając ramiona na boki, ale przeciągał się jak kot. Wygiął plecy w kabłąk, aż
usłyszałem jak jego kręgosłup zaczął strzelać: trach trach trach trach.
 Sokratesie, czy wiesz, że wyglądasz jak kot, gdy się tak przeciągasz?
33
 Tak sądzę  odparł obojętnie.  Naśladowanie praktycznych zwyczajów różnych zwierząt jest dobrą
rzeczą, tak samo jak naśladowanie pozytywnych cech niektórych ludzi. Osobiście podziwiam koty. Poruszają
się jak wojownicy. A tobie się zdarzało, że wzorowałeś się na ośle  dodał.  Nie sądzisz, że czas już zacząć
poszerzać repertuar?
 Tak, tak myślę  odpowiedziałem spokojnie, ale byłem zły. Znalazłem jakąś wymówkę i poszedłem do
domu wcześniej, tuż po północy. Spałem przez pięć godzin, wstałem zanim zadzwonił budzik i ponownie
poszedłem w kierunku stacji.
W tym momencie podjąłem ciche postanowienie. Koniec z odgrywaniem roli ofiary, kogoś, przy kim
Sokrates mógłby czuć się lepszy. Teraz ja będę myśliwym. Wytropię go.
Była jeszcze godzina do świtu, kiedy to kończyła się jego zmiana. Schowałem się niedaleko stacji w
krzakach, które odgradzały dolny skraj miasteczka uniwersyteckiego. Zamierzałem pójść za Sokratesem i w
jakiś sposób odnalezć Joy.
Spoglądając przez liście, obserwowałem każdy jego ruch. Przy intensywnym czuwaniu moje myśli ucichły.
Moim jedynym pragnieniem było dowiedzieć się czegoś o życiu Sokratesa poza stacją  na ten temat zawsze
milczał. Teraz sam wytropię odpowiedz.
Wpatrywałem się w niego jak sowa. Widziałem, jaki jest sprawny i pełen gracji. Zmywał szyby
samochodów bez żadnego zbędnego ruchu, niczym artysta wtykał w otwór zbiornika dyszę dystrybutora
paliwa.
Sokrates wszedł do garażu, prawdopodobnie, aby popracować przy samochodzie. Poczułem się
zmęczony. Niebo było już jasne, gdy poderwałem się z parominutowej drzemki. Och, nie  zgubiłem go!
Wtedy dostrzegłem jak przygotowywał się do wyjścia. Poczułem skurcz serca, gdy wyszedł ze stacji,
przeszedł przez ulicę i skierował się prosto w stronę miejsca, w którym siedziałem  sztywny, drżący i obolały,
ale dobrze schowany. Miałem tylko nadzieję, że tego ranka nie będzie miał ochoty na głupstwa i nie zechce
połazić po krzakach.
Cofnąłem się głębiej między listowie i wstrzymałem oddech. Para sandałów przeszła obok, nie dalej niż
metr od miejsca mojej kryjówki. Ledwo słyszałem jego ciche kroki. Podążył ścieżką, która skręcała w prawo.
Szybko, ale ostrożnie jak wiewiórka, przemykałem tą samą ścieżką. Sokrates szedł w zadziwiającym
tempie, ledwie mogłem za nim nadążyć i prawie go zgubiłem. W pewnym momencie, daleko przed sobą,
zobaczyłem siwą głowę wchodzącą do Biblioteki Doe. Co on może robić w takim miejscu?  pomyślałem.
Drżąc z podniecenia podszedłem bliżej.
Wszedłem przez duże, dębowe drzwi i minąłem grupkę studentów   rannych ptaszków", którzy odwracali
głowy i śmiali się patrząc na mnie. Nie zwracałem na nich uwagi tropiąc swoją ofiarę wzdłuż korytarza.
Ujrzałem jak Sokrates skręcił w prawo i zniknął. Podbiegłem do tego miejsca, gdzie zniknął. Nie mogłem się
mylić. Wszedł przez te drzwi. Była to męska toaleta i nie było z niej innego wyjścia.
Nie śmiałem wejść do środka. Ustawiłem się przy aparacie telefonicznym. Minęło dziesięć minut,
dwadzieścia. Czyż mogłem go zgubić? Mój pęcherz wysyłał sygnały alarmowe. Musiałem wejść do środka  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •