[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z sobÄ…?
- Exactement. Nie mieliśmy wyjścia, mogliśmy tyl
ko piąć się w górę, twój ojciec i ja. I nie zbudowałam
tego hotelu sama. Miałam jego, byliśmy młodzi i...
- Ogarnęła ją fala wspomnień, lecz potrząsnęła głową
i skupiła uwagę na córce. - Sytuacja była po prostu
inna, to wszystko. Wrośliśmy w to miejsce. Utrzyma
nie siÄ™ na zdobytej pozycji zawsze jest trudniejsze.
Nawet bez tych dodatkowych kłopotów, które nas do-
Anula & Irena
scandalous
tknęły. - Pochyliła się i poklepała Charlotte po kola
nie. - Och, bebe. Tak mi przykro, że musisz dzwigać
ten ciężar. Czuję się dobrze. Pozwól mi przejąć trochę
z moich dawnych obowiązków.
- %7łebym mogła się czuć jeszcze mniej kompetent
na, bo nawet z pomocą sióstr nie daję rady?
Anne zignorowała gwizdanie czajnika.
- Znakomicie dajesz sobie radÄ™. Ty i twoje siostry
zastąpiłyście pracowników, których my mieliśmy. -
Ostrożnie dobierała słowa, pamiętając, że Charlotte
nie znosi żadnych słabości u siebie i odrzuca wszelkie
formy współczucia. - Naprawdę uważam, że dobrze
by ci zrobiło, gdybyś się wypłakała, ale skoro nie
chcesz skorzystać z mojej rady...- Zamilkła, wstała
i poszła wyłączyć gaz.
- Dostaliśmy nową ofertę.
Anne zastygła z ręką na gałce kuchenki.
- Co?
Zdjęła czajnik z palnika i zajęła się szykowaniem
herbaty. Wsypała liście do dzbanka, zalała wrzątkiem.
- Te świnie się wycofały czy znowu czymś grożą?
- Posłużyła się niepochlebnym określeniem, jakim
ochrzciły wstrętnych braci Corbinów.
- Ani to, ani to. Chodzi o całkiem nową ofertę.
Anne rozumiała, dlaczego głos Charlotte brzmi tak
beznamiętnie. Nowa oferta oznacza, że wiadomość
o ich złej kondycji finansowej rozeszła się po mieście.
Dlatego starała się, aby jej głos zabrzmiał naturalnie,
kiedy zadawała następne pytanie:
- Od kogo?
- Nie wiem. Złożono ją przez powiernika.
Anula & Irena
scandalous
- Czyli konkurencja. - Posłużenie się powierni
kiem dla zachowania anonimowości było częstą prak
tyką gwarantującą przewagę, ponieważ sprzedający
nie mógł zanalizować motywów ani negocjować wa
runków w oparciu o znajomość sytuacji kupującego,
jego mocnych i słabych punktów. - Jak zła jest ta
oferta?
- I tu jest cały problem. Oferta jest dobra. Nie
nazbyt hojna, ale przyzwoita.
- Rozumiem. - Anne wzięła tacę i przyniosła ją
do pokoju. - Aż tak dobra, że powinnyśmy ją przyjąć?
- Och, Mama. - Spojrzenie Charlotte było pełne
bólu. - Nie wiem. - Uciekła wzrokiem w bok. - Ciągle
się zastanawiam, co Papa by powiedział... - Zamilkła.
Potem znowu spojrzała na Anne i łza pociekła jej po
policzku. - Rozczarowałby się, jeśli o mnie chodzi.
Kiedyś mii obiecałam, że gdyby cokolwiek mu się
stało, zaopiekuję się tobą. Teraz... - Zniechęcona ma
chnęła tylko ręką.
Anne ze stukiem postawiła tacę na niskim stoliku
do kawy, potem wzięła się pod boki i oznajmiła:
- Udusiłabym chyba tego faceta. Nie miał prawa
obciążać cię taką odpowiedzialnością. Sama jestem
zdolna zająć się...
Kochał cię, Mama. Całował ziemię, po której
stąpałaś.
To prawda.
- Uwielbiałam go - szepnęła. - Tak bardzo, że gdy
zginął, czułam, jak gdyby serce wyrwano mi z piersi.
Opowiedz mi wszystko ze szczegółami - poprosiła
i nakryła dłoń Charlotte. - Przebrniemy przez to, obie-
Anula & Irena
scandalous
cujÄ™. Cokolwiek zdecydujemy, ojciec by to zaaprobo
wał. Uwielbiał nie mnie jedną.
Charlotte pociągnęła nosem, potem przyjęła podaną
chusteczkę. Wytarła nos i sięgnęła po filiżankę.
- Dobrze - zaczęła. - Dobrze. Więc oferta brzmi
tak...
Anula & Irena
scandalous
ROZDZIAA DZIEWITY
William wszedł do holu Hotelu Marchand i rozej
rzał się dookoła, jak gdyby znalazł się tutaj po raz
pierwszy w życiu.
- Dobry wieczór, panie Armstrong. Czy mam za
wiadomić panią Marchand, że pan tu jest? - zapytał
mężczyzna z recepcji.
Powitaniu nie można było nic zarzucić, było ciepłe
i serdeczne, lecz stanowiło dla Williama wyrazny syg
nał, że obserwują ich uważne oczy oraz że Anne jest
skarbem, którego trzeba strzec.
Spojrzał na identyfikator z imieniem pracownika.
- Luc, czy tak?
Odpowiedziało mu skinienie głowy.
- Luc Carter. Do usług.
Dzięki bardzo dokładnemu i wnikliwemu raportowi
córki William zauważał i rejestrował szczegóły, któ
rych przedtem nie dostrzegał, mimo że był doświad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]