[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dość!
WRÓC WKRÓTCE.
Widzisz, siedzisz w mojej głowie. Nikt oprócz ciebie nie znał szczegółów
mojego snu o śmierci. Nawet Bobby.
BOB nie jest rzeczywistością.
Laura
7 stycznia 1988r.
W OCZACH GOZCIA
Trwam niezmiennie
Drapieżne zwierzę
Nieważne ile razy
Jestem napadana
Odsyłana do gniazda rodzinnego
KrwawiÄ…c
Trwam.
Jestem największym z szaleńców.
Defektem w cyklu życia.
%7Å‚adne stworzenie z odrobinÄ…
Respektu
Dla życia
Dla siebie
Dla swego wroga
Nie trwa z uporem
Na wrogiej ścieżce.
Ja trwam.
Nie mam już respektu
Dla wroga
Dla gniazda
Dla drzewa
Dla ofiary.
Czekam
Bez wyboru
Rzucam wyzwanie jego grozbie
%7Å‚e wezmie to dziecko
I przekaże je śmierci.
Kochany pamiętniku! 20 stycznia 1988r.
Mam parę dobrych wiadomości.
Dzisiejsze popołudnie spędziłam u Johnny'ego. Był w szczególnie dobrym
nastroju i postanowiłam, że dzień jest zbyt rześki i piękny, żeby którekolwiek z
nas siedziało w domu.
Wyszliśmy więc na frontowy trawnik. Jest to wspaniały obszar trawy i
kwiatów, utrzymywany przez cały rok przez zespól kobiet i mężczyzn, z rękami
zzieleniałymi od tej pracy. To wspaniałe miejsce na spędzenie sobotniego
popołudnia. Zwykle spotykam się z Johnnym w poniedziałki, środy i piątki, ale
podobno wczoraj był u niego jakiś specjalista i Beniamin zapytał, czy nie
miałabym nic przeciwko przełożeniu spotkania na dzisiaj.
Mówiąc między nami, pamiętniczku, dzisiejszy dzień był dla mnie znacznie
lepszy. Wczoraj, po raz drugi w życiu, byłam na wagarach. Spędziłam cały
dzień reorganizując swój pokój. Rodzice byli na jakimś zjezdzie cały dzień, aż
do osiemnastej.
Przestawiłam trochę mebli i kupiłam zamek do drzwi swojej sypialni. Był
łatwy do zainstalowania, bo to tylko łańcuch. Parę śrubek i już miałam swoją
prywatność. Gdyby wszystko było takie proste. Nie pytałam rodziców czy
pomysł ten ich drażni, więc wybrałam łańcuch, sądząc, że pomyślą sobie, że
pokój ma być zamknięty tylko wtedy, kiedy ja w nim jestem. Niecałkiem tak
jest, ale na razie, dopóki nie wymyślę powodu, który zaakceptują obydwoje
bez sprzeciwu... będzie tak.
Przejrzałam świeże numery Fleshworld Magazine i stwierdziłam, że czas
wysłać moje marzenie. Tylko w tym miesiącu jest konkurs Fantazja miesiąca .
Zwycięzca otrzyma 200 dolarów. Można zachować anonimowość, choć musi
być podany adres nadawcy. Posiadanie sejfu upoważnia mnie do darmowego
korzystania ze skrytki pocztowej przez sześć tygodni. Chyba pójdę tam dziś
i załatwię to. Nic mi się nie stanie, jeśli się zgłoszę, pod warunkiem, że użyję
innego nazwiska.
Dziś potrzebowałam nowego impulsu. Chwile spędzone z Johnnym były
wspaniałe, rzekłabym prawie uduchowione. Leżeliśmy na brzuchach twarzą w
twarz, a on dopraszał się opowiadania za opowiadaniem.
W momencie, gdy kończyłam jedno, bił brawo i mówił Opowiadanie!
Nie chciał, żebym mu czytała. Nie chciał fikcji, lecz coś z życia. Początkowo
przeleciało mi przez myśl nie, to niemożliwe. Nie mogę przecież opowiedzieć
mu żadnej ze swoich historii! W końcu jednak uświadomiłam sobie, że nie tylko
mam parę stosownych opowieści, ale zbyt łatwo zapominam o poziomie
umysłowym Johnny'ego. Mogłabym recytować listę zakupów, z intonacją
opowiadania, a on wstałby, żeby oklaskiwać. Chciał być włączony do dyskusji
twarzą w twarz, do jakiejś interakcji. Chciał, żeby mówiono do niego, raczej niż
o nim.
Przestałam litować się nad sobą i przywołałam niektóre z najszczęśliwszych
momentów mego życia, jak również parę najsmutniejszych. Każda historia
pomagała w takim samym stopniu mnie jak Johnny'emu. Miałam sposobność
uzmysłowienia sobie, jak daleko od siebie trzymałam szczęście i jak bardzo
tęskniłam za nim.
Jak sobie możesz wyobrazić, w zasadzie wykorzystałam w pełni okazję po
prostu nieprzerywanego paplania do kogoś, czy to nazwać opowieściami czy
nie. Nie było pytań, komentarzy czy ocen tego kim jestem i dokąd pójdę po
śmierci. Johnny to po prostu najlepszy w okolicy słuchacz.
Czułam się bardzo odświeżona a nawet ubawiona, dzięki niewinnemu
naśladowaniu przez Johnny'ego min w trakcie rozmowy. Ciągle kiwał głową,
jakby rozumiał... Uśmiechał się wtedy kiedy i ja, a na dzwięk słowa koniec
wkładał całą energię w oklaskiwanie mnie.
Mniej więcej o wpół do trzeciej, pani Horne, którą z zaskoczeniem
zobaczyłam bez toreb, z zakupami pod pachami i bez biletu lotniczego w
ustach, zawołała nas dwoje na lunch. Kiedy spojrzałam na zegarek, byłam
zaszokowana tym, że minęły prawie trzy i pół godziny.
Zanim wstałam, Johnny wziął moje dłonie i obdarzył mnie jednym ze swych
największych w życiu uśmiechów. Zamknął oczy, otworzył je ponownie i
wypowiedział swe pierwsze zdanie! Powiedział Kocham cię, Lauro .
Mogłabym jeszcze długo opowiadać o tym, jakie to było wspaniałe, jaki to był
niewiarygodny skok dla niego, ale i dla mnie. To był największy komplement,
jaki kiedykolwiek słyszałam.
Po lunchu poszłam otworzyć skrytkę pocztową. Będę musiała przemyśleć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]