[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wstaję, żeby odejść.
- Czy zechciałby pan wygłosić jeszcze jedną pogadankę o kreatywnym pisaniu? - pyta
Marsland. - Po pańskim ostatnim wystąpieniu inni więzniowie zgłosili chęć posłuchania pana.
- Czemu nie miałbym poprowadzić ośmiotygodniowego kursu -
mówię na to - skoro i tak w najbliższej przyszłości jesteśmy na siebie skazani? - Od razu
żałuję swego sarkazmu. Przecież to nie ich wina, że naczelnikowi więzienia w Ford zabrakło
odwagi, żeby się zmierzyć z trudnym problemem. Powinien albo powinna poczytać sobie ustawę o
prawach człowieka i dowiedzieć się, że to nie jest słuszny powód, żeby odrzucić moją prośbę.
2.00 po południu
Oddziałowa otwiera drzwi i nie wyjmując papierosa z ust*, powiadamia Terry'ego, że ma
gościa. Terrye'mu trudno w to uwierzyć i zastanawia się, kto to może być. Ojciec rzadko z nim
rozmawia, matka nie żyje, brat umiera na AIDS, z siostrą stracił kontakt, a kuzyn siedzi w więzieniu
skazany za morderstwo. Schodzi z górnej pryczy, uśmiecha się pierwszy raz od dawna i
zadowolony drepcze na korytarz. Drzwi celi znów się zamykają. Korzystam z nieobecności
Terry'ego i zabieram się do drugiej wersji wczorajszych notatek.
[* Pózniej Martin Narey, dyrektor generalny więziennictwa, wydał zalecenie, żeby strażnicy
podczas służby nie palili papierosów.]
3.07 po południu
Terry wraca do celi po godzinie. Jest przybity. Musiała zajść pomyłka, bo okazało się, że nie
ma żadnego gościa. Czekał w osobnej celi ponad godzinę, podczas gdy inni więzniowie cieszyli się
bliskością rodziny i przyjaciół.
Czasami zapominam, jaki jestem szczęśliwy.
4.00 po południu
Godzina Wspólna. Opuszczam celę i wędruję górnym podestem.
Derek Jones, młody recydywista, mówi, że chce mi coś pokazać, i zaprasza mnie do swojej
celi. Jest jednym z więzniów skazanych na czas nieokreślony, i chociaż jego sprawa zostanie
rozpatrzona przez komisję penitencjarną w 2005 roku, nie jest pewien, czy wyjdzie na wolność.
- Słyszałem, Jeff, że piszesz książkę - mówi. - Czy interesują cię sprawy, o których nie
wiedzą ludzie z tamtej strony murów? - pyta, spoglądając przez okratowane okno.
Potakuję skinieniem głowy.
- Wobec tego powiem ci o czymś, o czym nawet tutaj nie mają po-jęcia. - Pokazuje stojące
w kącie, wielkie radio - przypuszczalnie to, którego ryk obudził mnie poprzedniej nocy.
Przypomina pojazd kosmiczny. - To mój największy skarb - mówi; nie przerywam mu. - Ale mam
pewien problem. - Nadal się nie odzywam. - Chodzi na baterie, bo nie mam tu gniazdka.
- Rozumiem.
- Czy masz pojęcie, ile kosztują baterie? - pyta.
- Nie - odpowiadam.
- Sześć funtów czterdzieści pensów jednorazowo i starczają tylko na dwanaście godzin.
Gdybym musiał co tydzień kupować nowe baterie, nie byłoby mnie stać na tytoń. - Wciąż nie
wiem, o co w tym wszystkim chodzi. - Ale ja nie muszę kupować baterii, no nie?
-Nie?
- Nie - odpowiada, podchodzi do półki za łóżkiem i bierze długo pis. Zdejmuje nasadkę i
wyciąga wkład, okręcony zwojem cienkiego drucika. - Najpierw - mówi - odskrobuję trochę farby z
rury wodnej za moim łóżkiem, żeby było uziemienie, potem zdejmuję plastykową osłonkę z
łączówki do gniazdka lampy na suficie i podłączam koniec przewodu do kostki przyłączającej
lampę. - Derek widzi, że z trudem pojmuję jego sprytną sztuczkę, i dodaje: - O detale się nie martw,
Jeff. Narysowałem ci schemat. W ten sposób - mówi - mam nieprzerwaną dostawę energii
elektrycznej na koszt Jej Królewskiej Mości.
Schemat połączeń autorstwa Dereka Jonesa
1) Nałóż osłonkę z papieru na przewód, który prowadzi od radia do brązowego kabelka przy
oświetleniu.
2) Użyj wkładu długopisu do połączenia tegoż przewodu z instalacją elektryczną.
3) Pamiętaj, aby najpierw przyłączyć (drugi) przewód do rury .
4) Upewnij się, czy przewód (1) nie dotyka żadnego metalu ani innego przewodu.
5) Upewnij się też, czy przewód (3) nie dotyka innego metalu poza rurą.
6) Sprawdz, czy przewód (3) zamocowany jest do odcinka rury oczysz-czonego z farby.
7) Użyj zewnętrznej części długopisu jako wtyku do gniazdka sieciowego radia.
Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to pytanie, dlaczego Derek nie jest na wolności i nie
robi tego, na czym się zna. Dziękuję mu i zapewniam, że w swoim dzienniku wspomnę o tym, co
mi opowiedział.
- A co ja będę z tego miał? - pyta. - Bo jak stąd wyjdę, całym mo im dobytkiem będzie tylko
to radio i dziewięćdziesiąt funtów wypisowego*.
Zapewniam Dereka, że moi wydawcy zapłacą mu za zamieszczenie schematu, jeżeli ukaże
się w książce. Tak oto dobijamy targu.
5.05 po południu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]