[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domów przydałoby się gruntowne czyszczenie, a najlepiej malowanie na jaśniejsze kolory,
ulica powinna być staranniej zamiatana. Czuł się jakoś dziwnie, jakby powrócił do
rzeczywistości ze starej baśni. Choć przecież wiedział, że to, o czym czytał, ta historia,
wszystko wydarzyło się naprawdę, należałoby może usunąć jedynie trochę tej mistycznej
atmosfery i aury heroizmu.
Co to jednak mogło mieć wspólnego z Tovą, nadal nie pojmował.
Wkrótce pojawił się Jonathan. Musiał jechać do Oslo bardzo szybko.
- Co się właściwie stało? - zapytał, kiedy wchodzili po schodach.
128
- No właśnie, sam bym chciał wiedzieć - westchnął Nataniel. - Mam tylko szczerą nadzieję,
że Tova jest tam w środku.
Tova oczywiście była w mieszkaniu, ale to niewiele pomogło.
Znalezli ją w łóżku, szczelnie okrytą kołdrą. Leżała na plecach, z zamkniętymi oczyma, bez
ruchu. Oddychała nieskończenie wolno i bardzo cicho, w żaden sposób nie mogli nawiązać
z nią kontaktu.
- Katatonia - oświadczył Jonathan, który pracował kiedyś w służbie zdrowia.
- Co to znaczy?
- To symptom choroby psychicznej. Pacjent robi się sztywny i nieruchomy, nie reaguje ani na
słowa, ani ukłucia igłą, ani w ogóle na nic.
- Bardzo by mnie to zdziwiło - burknął Nataniel pod nosem.- Tova jest dziwną figurą, ale
psychicznie chora nie jest.
- Nie, ja też w to nie wierzę - powiedział Jonathan. - Ale co ty o tym myślisz?
- Nie wiem. Naprawdę nic z tego nie rozumiem.
Opowiedział Natanielowi wszystko, co wiedział. Dobrze było mieć się z kim podzielić
zmartwieniem.
Jonathan potrząsał głową.
- Zdumiewające! Co mogłoby ją łączyć ze średniowieczną Japonią? Pominąwszy imię
Heike.
Nataniel przyglądał się uważnie śpiącej dziewczynie. Miał wrażenie, że Tova wygląda jakoś
patetycznie. Nieduża, brzydka, bezradna.
Do czego ona się doprowadziła?
Zupełnie nieoczekiwanie ogarnęła go wielka czułość dla tej nieznośnej kuzynki. Ileż to razy
doprowadzała go do wściekłości swoimi szalonymi pomysłami, swoją diabelską złośliwością!
Teraz było mu jej tylko żal i bardzo pragnął jej pomóc.
- Jak myślisz? Powinniśmy pozwolić jej tu leżeć?
- Myślę, że tak będzie najlepiej. Moglibyśmy ją wprawdzie zabrać do Lipowej Alei, ale stąd
jest blisko do szpitala i... Ale co zamierzasz teraz zrobić?
- Poszperamy, może uda mi się odnalezć tego parapsychologa, który tak interesował Tovę.
129
Jonathan kiwał głową.
- Myślę, że to dobry pomysł. Idz, a ja zostanę przy niej. Gdyby stan się pogorszył,
zadzwonię do szpitala Ulleval.
- Zwietnie! Zobaczymy się niedługo.
Nataniel poszukał budki telefonicznej w pobliżu i zatelefonował do Inger Hannestad. Tym
razem była w domu.
Proszę bardzo. Przekazała mu adres doktora Sorensena bardzo chętnie.
Doktor? pomyślał Nataniel. Niezle.
Ponieważ Sorensen mieszkał niedaleko, Nataniel nie zapowiedział telefonicznie swojej
wizyty. Czas naglił. Poszedł wprost do jego domu i zadzwonił. Otworzył zadbany,
dystyngowany pan w średnim wieku. Nie było tu raczej miejsca na oszustwa i mistykę, co to,
to nie.
Nataniel przedstawił się i zapytał, czy doktor nie miał w ostatnim czasie wizyty panny Brink.
Tovy Brink.
%7łeby tylko nie posługiwała się jakimś zmyślonym nazwiskiem! A jak się okaże, że w ogóle jej
tu nie było?
Stojący naprzeciwko niego elegancki pan zmarszczył brwi. Przez moment sprawiał wrażenie
człowieka, który nagle poczuł się zle, zaraz jednak gestem ręki zaprosił gościa do środka.
Owszem, Tova Brink odwiedziła jego gabinet przed kilkoma dniami. Doktor wciąż miał minę,
jakby próbował czegoś kwaśnego.
- Jestem jej kuzynem - wyjaśnił Nataniel.
- Aha, z Ludzi Lodu, prawda? Te oczy...
- Właśnie. Więc ona wspominała również o Ludziach Lodu? Na ogół tego nie robimy. Widzi
pan, żyjemy trochę jakby obok innych, jeśli pan rozumie, co mam na myśli. W porządku, ja
wiem, że pana obowiązuje tajemnica, ale z Tovą coś się stało i muszę sprawdzić, czy ma to
coś wspólnego z jej wizytą tutaj. Czy tu w gabinecie wydarzyło się coś szczególnego?
Doktor wskazał Natanielowi duży klubowy fotel obity skórą.
- Pozwoli pan, że ja również zacznę od pytania. Co się stało z panną Brink?
- Wygląda to na stan katatoniczny. Ja nie zamierzam pana o nic oskarżać, musimy jednak
znać przyczyny, żeby jej pomóc.
130
Doktor długo i starannie ważył słowa.
- Panna Brink zrobiła na mnie wrażenie dość... egzaltowanej.
- Ona taka jest. Doktorze Sorensen, widzę, że pan jest czymś bardzo nieprzyjemnie
poruszony. Ale myślę, że ze względu na Tovę powinien pan mi wszystko opowiedzieć.
Proszę pana, ona nie jest zwyczajnym człowiekiem.
- Tak, to zdążyłem zauważyć - wykrztusił doktor. - Zresztą pan także nie, na ile rozumiem.
- Nie, ja także nie - przyznał Nataniel.
Sorensen zdawał się nabierać zaufania do swego gościa. To był ktoś inny, bardziej
rzeczywisty niż niebezpieczna Tova Brink.
- Ma pan rację. Tutaj stało się coś... nieprzyjemnego. Pan wie, jakie badania prowadzę,
prawda?
Nataniel uznał, że określenie badania brzmi może trochę zbyt pompatycznie, ale spokojnie
skinął głową.
- Wiem. Chodzi o inkarnacje. Wcześniejsze egzystencje. A dlaczego Tova pana odwiedziła?
Wiem, że bardzo się ostatnio interesowała wędrówką dusz, ale czy to właśnie był główny
powód?
- Myślę, że... początkowo tak. Pózniej jednak było tak jakby... nie, może ja opowiem
wszystko od początku. Bo w ogóle przebieg wydarzeń był niezwykły. Bardzo, bardzo dziwny.
Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]