[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciemno!
Wyszli z zagajnika na otwartą przestrzeń, oświetloną przez księżyc. Niedaleko przed
sobą mieli wieżę. Zejście w podziemia u stóp budowli ziało niczym ogromna paszcza
głodnego potwora.
- Czy nie powinniśmy poczekać do jutra i przyjść tu razem z policją? - Helle próbowała
powstrzymać towarzyszy.
28
- Zajęcze serce! - zaśmiał się Christian. - Dość się już namęczyłem z namówieniem
Thorna na tę wyprawę, więc teraz ty nie utrudniaj! Chodzże!
Niechętnie ruszyła za przyjaciółmi. Zeszli w dół ciemnym korytarzem i mężczyzni zapalili
latarki. Helle ujrzała nierówne ściany, gdzieniegdzie ukazywał się kamienny fundament.
- Nie idz dalej, bo zaraz będzie barierka odgradzająca studnię - odezwał się Peter, a jego
głos odbił się echem.
Helle spojrzała w górę. Zwiatło księżyca przedzierało się przez małe okienka na szczycie
wieży, rzucając wokół tajemniczy blask. To właśnie tam, na tej belce na ukos w górę,
musiałam zawisnąć, pomyślała. Przebiegł ją dreszcz.
- Chyba poczekam na zewnątrz - mruknęła.
- Nie, nie zostawimy cię na dworze zupełnie samej, wykluczone! - odparł Christian i
chwycił dziewczynę za zdrową rękę. - Chodz!
- A ta studnia... co to właściwie takiego? - spytała Helle.
- Nie wiadomo. To po prostu bardzo głęboki szyb. Przypuszczalnie zamierzano
rozbudować zamek również w głąb i pracy nie ukończono. Mówi się, że pod zatoką
istnieje tajemne przejście, prowadzące do siedziby biskupa, która znajdowała się
wówczas dokładnie po drugiej stronie, ale to chyba tylko legenda. Na tym starym planie,
który mamy w domu, nie zaznaczono niczego takiego.
- Czy ktoś badał kiedyś ten szyb?
- Tak, mój ojciec z narażeniem życia zszedł na sam dół. Nie odkrył tam żadnego lochu. I
ani jednego szkieletu, choć w każdym szanującym się zamku powinien się jakiś znalezć.
Christian oświetlił latarką jedną ze ścian. Nagle się zatrzymał.
- Tutaj! W tym miejscu powinno być jeszcze jedno pomieszczenie, lecz jest tylko mur.
Peter i Christian zaczęli dokładnie sprawdzać ścianę. Helle wiedziała, czego szukają,
lecz nie zauważyła niczego, co mogłoby świadczyć o istnieniu zamurowanego wejścia.
Mężczyzni opukiwali ścianę kamieniem. Na próżno.
Christian wyprostował się.
- Czy to możliwe, żeby istniało jakieś inne zejście w podziemia?
Nie otrzymał odpowiedzi.
29
- Czy na pewno na planie narysowano dodatkowe pomieszczenie? - zastanawiał się
Peter. - A może po prostu ktoś zle zaznaczył piwnicę i potem to poprawił?
Christian zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia. Cii!
Znieruchomieli. Z samego szczytu wieży doszedł ich odgłos ciężkich kroków.
Helle, nie zdając sobie z tego sprawy, podeszła do Petera i chwyciła go kurczowo za
kurtkę.
- Policja przecież zaplombowała wieżę - rzekł Christian szeptem. - Chodzmy na górę
sprawdzić!
O, nie, chyba oszaleliście! chciała krzyknąć Helle. Mężczyzni jednak już ruszyli naprzód,
a ona za nic w świecie nie chciała zostać sama w podziemiach!
Podeszli do wejścia prowadzącego na wieżę.
- Patrzcie! - szepnął Christian. - Brama jest otwarta.
- Może powinniśmy wezwać policję? - odezwał się Peter.
- I dać intruzowi czas na ucieczkę?
- Poczekaj tu! - zwrócił się leśniczy do Helle.
Dziewczyna rozejrzała się bezradnie dokoła. Spojrzała na wielkie, ponure sklepienie
nieba. Na księżyc, rozsiewający zimne, niebieskie światło, w którym wszystko wydawało
się niesamowite. Najbliższy dom, majątek ziemski, znajdował się bardzo daleko.
- Chyba pójdę z wami - zdecydowała i złapała Petera za rękę. Uczynił ruch, jakby chciał
się uwolnić, lecz ostatecznie przyjął na siebie rolę opiekunki do dziecka.
Zgasili latarki i zaczęli bezszelestnie posuwać się do góry. Ręka leśniczego była duża,
silna i ciepła. Helle trzymała ją tak mocno, że chyba sprawiała Peterowi ból.
W wieży panowała cisza. Wszyscy troje zatrzymywali się co jakiś czas i nasłuchiwali, ale
nie doszedł ich żaden szmer. Przez okienka wpadało co prawda słabe światło, lecz
momentami, kiedy księżyc przesłaniały chmury, wokół robiło się zupełnie ciemno. Helle
odruchowo przysuwała się wtedy bliżej Petera.
Dotarli na samą górę, nie zauważywszy niczego podejrzanego.
30
- Kroki dochodziły pewnie z tej sali - szepnął Christian. - To jedyna drewniana podłoga w
wieży.
Drzwi prowadzące na ostatnie piętro były otwarte. Ostrożnie wśliznęli się do środka.
Na szerokich, zniszczonych deskach podłogi wpadające akurat przez okna intensywne
światło księżyca tworzyło jasne prostokąty. Wzdłuż ścian stały ciężkie stoły i ławy.
Obrazy na ścianach pozostawały w półmroku, Helle raczej wyczuwała, niż widziała
spoglądające z nich oczy, które na przestrzeni wieków obserwowały zwiedzających.
W sali nie zauważyła jednak ani jednego miejsca, gdzie można by się schować. Nisze
wydawały się zbyt małe, pod stołami widać wszystko jak na dłoni, a ponieważ
pomieszczenie miało kształt sześciokąta, kąty również nie mogły stanowić kryjówki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]