[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 No nie, naprawdę  upierał się Grubin.  Bardzo lubię zwierzęta. Mam
białego kruka. Chciałem porozmawiać z towarzyszem treserem.
 Ale jesteście śmieszni  powiedziała Tania Karantonis.  Sidorow już
poszedł. Do swojego wozu. Jeśli pali się światło, to znaczy, że nie śpi. A wy
jesteście pijący?
 Niemal wcale  powiedział Grubin.
 Sidorow lubi pijących  powiedziała i roześmiała się.  Proszę nie my-
śleć, że jestem plotkarą, bo nie jestem.
 Ależ gdzie tam!  radośnie rzucił Grubin. W tym wszystkim widać było
palec Fortuny, ponieważ Tania Karantonis najbardziej podobała się Grubinowi ze
wszystkich artystek. I oto stoi obok niej, w ciemności, a ona rozmawia z nim jak
ze starym znajomym.
 Zaprowadzę was do Sidorowa  powiedziała Tania.  A wy mi za to
pózniej pomożecie, dobrze?
 Oczywiście  powiedział Grubin.  Ale może najpierw ja wam pomogę,
a potem wy mnie zaprowadzicie.
 Chodzmy  powiedziała Tania i skierowała się w stronę wozu tresera.
 Zwiatło się nie pali  powiedziała.  Pewnie nie ma go w wozie. Poszedł
do miasta.
 No to trudno  oświadczył Grubin, który gotów był już zapomnieć o tre-
serze.  Czym mogę wam pomóc?
 Idziecie do miasta?
 Tak, do miasta.
31
 No to, jeśli to nie sprawi wam kłopotu, odprowadzcie mnie do stołówki.
Takiej, która jeszcze jest czynna. Przyjechałam dzisiaj, nie zdążyłam nic sobie na
kolację kupić i głodna jestem jak pies.
 Oj, stołówka to już jest nieczynna. Otwarta jest tylko do ósmej  powie-
dział Grubin.
 Ach, to straszne!  powiedziała Tania.  Będę musiała iść do Fiediuko-
wych, a już pożyczałam od nich sól i jajka.
 W żadnym wypadku  powiedział Grubin.  Nie zostawię was tak. Mam
w domu parówki. I jajka. Jeśli krępujecie się iść do mnie, to zaraz wam to przy-
niosę. Mieszkam blisko, za dziesięć minut będę z powrotem.
 Ale nie, jak mogliście pomyśleć, że będę was tak wykorzystywała  po-
wiedziała Tania i obdarzyła go jasnym i wdzięcznym uśmiechem. Od tego uśmie-
chu serce Grubina zaczęło tłuc się jak werbel w cyrku, w chwili niebezpiecznego
lotu pod kopułą. Grubin stał przed Tanią, przygłaskał stremowany mokre rozczo-
chrane włosy i marzył o tym, by Tania pozwoliła mu jednak skoczyć teraz, mimo
deszczu, do domu, pożyczyć u sąsiadów masła i chleba, przynieść parówki i inne
skromne artykuły spożywcze.
 Nie  powiedziała Tania zdecydowanym głosem.  Innym razem. W mie-
ście musi być jakaś restauracja. W każdym maleńkim mieście jest restauracja.
I nazywa się tak jak miejscowa rzeka albo jezioro.
 U nas nazywa się  Guslar  powiedział Grubin.  Już jest prawie dzie-
siąta, a zamykają o dwudziestej trzeciej.
 A daleko to stąd?
 Sześć minut.
 No to proszę poczekać chwilę, skoczę po pieniądze. Nie zimno wam?
 Nie, nie zimno. A o pieniądzach proszę nie myśleć. Ja stawiam.
Ale Tania Karantonis nawet go nie słuchała. Odbiegła gdzieś w mrok i tylko
słychać było, jak dzwonią klucze pod jakimiś drzwiami.
Grubin stał wystawiając rozpaloną twarz na wiatr. W wietrze czuć było cyrko-
wy zapach stajni i zapach mokrych grzybów, rosnących w lesie za rzeką. Wyobra-
ził sobie na chwilę, że Tania Karantonis przyszła do niego z wizytą i pije herbatę.
Ale natychmiast odpędził tę myśl, dlatego że, po pierwsze, w pokoju Grubina pa-
nowały ciasnota i bałagan, a po drugie, o takich rzeczach nie wolno nawet marzyć.
 Nie za długo byłam?  zapytała Tania.
 Nie, skądże.
 Proszę się nie złościć, że nie poszłam do was. Jestem straszliwie samo-
dzielna.
Wyszli za ogrodzenie i poszli przez ciemny plac. W oknach płonęły ciepłe
żółte ognie i gdzieś daleko, w parku, ktoś grał na gitarze.
 Jakżebym mógł  powiedział Grubin. Szedł z odwróconą w bok głową,
żeby lepiej widzieć Tanię i jej profil na wieki odbijał się w mózgu Grubina.
32
 Proszę mnie wziąć pod rękę  powiedziała Tania i Grubin jak we śnie
wsunął rękę pod jej łokieć. Było tam ciepło; Grubin przesunął rękę tak, by mały
palec był dokładnie na wysokości łokcia  mógł teraz podtrzymać Tanie, gdyby
się pośliznęła.
 Jestem takim tchórzem, nawet sobie nie wyobrażacie  powiedziała Ta-
nia.  Kiedy jestem po raz pierwszy w nieznanym mieście, to wszystkie ulice
wydają mi się obce. Po prostu miałam szczęście, że was spotkałam. Dzięki Sido-
rowowi.
 Tak, tak  zgodził się Grubin, czyniąc spory wysiłek w celu przypomnie-
nia sobie kim jest Sidorow.
 Byliście bardzo uprzejmi  powiedziała Tania, kiedy zatrzymali się pod
szyldem  Restauracja Guslar .
 A jak pani wróci?  przestraszył się Grubin.
 Teraz wiem, że to blisko. Przecież stąd widać cyrk.
 Nie  powiedział Grubin.  Jeśli chcecie, to poczekam tu na was.
 Zwariowaliście  powiedziała Tania i roześmiała się. W jej oczach pło-
nęły odbicia ulicznych latarni, a zęby połyskiwały równe i białe.  Jeśli się tak
niepokoicie o mnie, to chodzcie ze mną do restauracji. Nie jesteście głodni? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •