[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jja nie chcę, żżebyś wyjeżdżała jąkał się. -r- Jja nie chcę. Jja chcę, żebyś tu była, póki nie
dorosnę. Wtedy się z tobą ożenię.
Daleko w dole pod ich zwisającymi nogami rozciągała się na zachód lawenda. Szeleściła.
Ktoś szedł przez grzędy na skos. Ciasno uściśnięci, patrzyli na zbliżającego się Piotra Varioli.
Kierował się do miejsca, gdzie przybory do herbaty czekały, żeby je zabrano. Wyglądał
rozdrażniony. Filiżanki gniewnie
brzęczały, kiedy je Ciskał do koszyka; pewnie je tłukł. Nagle się zatrzymał i rozejrzał wokoło
ukradkiem. Pozostawiając spodki, podkradł się do szałasu i wparł oczy w Najświętszą
Dziewicę pod dachem. Czy miał zamiar ją stłuc jak jedną z filiżanek Cyntii? Pat domyślała
się, że raczej nie; że Piotr Varioli się modlił.
Głos ojca zawołał:
Pat, gdzie jesteÅ›? Idziemy do domu.
Piotr Varioli drgnął. Z twarzą ściągniętą w brzydki grymas pogroził głosowi pięścią. Pat
przestraszyła się. Poczekała, aż zebrał spodki do koszyka i znikł z oczu; wtedy ześliznęła się
z drzewa.
Nie martw się zwróciła się do niewidocznego Pawła. Muszę teraz iść, ale ja do
Anglii nie wrócę, nie. Powiedz swemu dziadkowi, że może sobie wziąć te oliwki. I słuchaj!
Powiedz twemu ojcu, że to nie jest wina mego ojca, że ja jestem właścicielką. Pa! Pal. |
Pobiegła.
W drodze powrotnej na camping Pat i jej ojciec z, początku pozostawiali całe mówienie
żabom. Chór w Opactwie soczyście rechotał: Dobrze wam, biada wam", podczas gdy drugi,
u yródeł Rzymskich, odpowiadał ze skrzekliwą jednostajnością: Dam ja wam ... dam ja
wam ... Ciężki zapach jaśminu zaćmiewał dziewiczą lawendę i Dawidowi spieszyło się do
Agnes.
Wskazując drogę, córka skakała przed nim na cienkich nogach. Ubawił się; Królowa
Wróżek niezle zadbała o swoje interesy. Zawołał:
Nie uciekaj! Chcę z tobą porozmawiać.
Stanęła i czekała na niego.
Słuchaj, mała! Dlaczego nikt mi nigdy nie powiedział, że ci sławni Amerykanie to
po prostu Cyntia i Martin? Okazuje się, że często ich tu widywałaś.
Zachmurzyła się.
A kto ci to dzisiaj powiedział, tato? Pani Mauri- cette? Ona nie powinna. Jak sekret, to
sekret.
A czy ty sama nie powinnaś mówić mi twoich sekretów?
Wzruszyła ramionami.
Ty mi nie mówisz, dokąd idziesz. I ja się nie gniewam. Możesz sobie mieć swoją
własną Francję, tato.
Chrząknął, potem miękko zauważył:
Nie mam zamiaru gwałtem się wtrącać do twoich sekretów, Pat, ale mogę ci
powiedzieć, że na przyszłość mam zamiar informować mamę i ciebie, dokąd idę.
Podskoczyła bez zapału.
Ooo ... NaprawdÄ™?
Nie dał się zniechęcić.
A jak tam nasza mama? poszukał ręki Pat. Myślisz, że mamie się podoba jej
Francja?
Dziecko usilnie zamrugało.
O, mama... Ktoś za nią chodzi. Ale to jest cień... tak sądzę.
Jak to cień? targnął nim niepokój.
Pat teraz patrzyła na coś w niebie, co może nakazywało dzieciom trzymać się z dala od
dorosłych sekretów.
Każdy ma swego cienia... % bąknęła. W mieście tego tak bardzo nie widać, bo jest
tłok.
Uśmiechnął się.
Tak mi się coś zdaje, że twój cień ma na imię Pawełek.
Cofnęła rękę.
Paweł nie jest cieniem powiedziała. On jest chłopcem. My się już nie bawimy w
krasnoludków. Ja się z nim ożenię.
Słońce stało nisko. Pod każdym drzewem leżał na ziemi cień portret abstrakcyjny. Otóż i
ironia losu! pomyślał Dawid. Teraz, kiedy ja się zaczynam nawracać na jej
nieuchwytny świat, Pat wyrzeka się krasnoludków.
No, a jesteś przynajmniej zadowolona, że odziedziczyłaś Opactwo? Z tymi wszystkimi
oliwkami i żabami? j
Potrząsnęła głową.
.. ?#r Nie. Tyle oliwek to jest za dużo kłopotu, czy Cyntia nie powinna ich lepiej oddać
staremu Varioli, tato? On na pewno i tak pozwoli nam się z Pawłem bawić w gospodarstwo
w tym kamiennym szałasie...
Podniosła na niego oczy poważne, jak święta Wiktoria.
ObjÄ…Å‚ jÄ… ramieniem.
Roztropna myśl, Pat , powiedział. Pomów
o tym z CyntiÄ….
Byli wpół drogi do obozu, kiedy Agnes zbiegła ku nim. Błyskając oczami i zębami, skakała z
kamienia na kiamień; mleczne gołe. nogi bielały w ciemnych jałowcach. Wołała:
Halo, włóczęgi! Jąkeście się odnalezli? Prędzej, prędzej! Kolacja czeka.
Wyglądała na nieskazitelnie szczęśliwą, a cień skaczący za nią był równie wesoły jak ona.
Dawid czuł ulgę.
Po wycieczce do Cimiez powiedział Agnes w nocy:
Nie rzucaj mnie. Wiem, że się zachowywałem jak zwierzę. Słuchaj, jesteś mi strasznie
potrzebna. Więfcej niż kiedykolwiek. Czy to jeszcze coś znaczy dla ciebie? Czy możesz mi
przebaczyć?...
Rozpłakała się.
Tak długo czekałam ... tak długo czekałam ... Roześmiała się. Pamiętasz
Reading? Pamiętasz gąb-
kę? Przez te wszystkie lata czekałam, żebyś mi to znowu powiedział.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]