[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale kiedy popatrzył jej w oczy, ujrzał w nich taki smutek, że
ścisnęło mu się serce. Złapał ją za rękę. %7ładnych dyskusji!
Pociągnął ją na dwór, do ogrodu. Jakaś zakochana para siedziała
na ławeczce. Tutaj nie znajdą spokoju. Poprowadził Merry alej-
ką, pchnął furtkę. Po chwili byli na plaży. Fale cicho uderzały o
brzeg.
- Nadal jesteś sobą - zaczął bez wstępów. Merry bez słowa po-
patrzyła w dal. - Lissa powiedziała, że jeśli się z tobą ożenię,
będziesz szczęśliwa.
Podniosła na niego wzrok.
Ale ty nie.
Skąd wiesz? - Nagle wszystko zrozumiał. - Gdy tańczyliśmy,
nie widziałem w tobie staruszki. Widziałem ciebie. I zawsze tak
będzie. Dla innych możesz być stara, ale nie dla mnie. Nie ma
powodu, byś za mnie nie wyszła.
S
R
Ty mnie nie kochasz.
Co to ma za znaczenie? Najważniejsze, że będziesz szczęśliwa,
a ja będę znał prawdę. Nieważne, co inni sobie pomyślą.
Staniesz się pośmiewiskiem.
Nie dbam o to.
Nie gadaj głupstw!
- Chcę dać ci odrobinę szczęścia. Tylko to jest ważne.
Ku jego zdumieniu jej wciąż piękne oczy znowu na pełniły się
łzami.
To bardzo miłe, ale nigdy się na to nie zgodzę.
Oszalałaś?
Nie, nie oszalałam. Po prostu mnie nie kochasz. Powiedziałeś to
miliony razy. Nawet gdybym miała zostać najszczęśliwszą ko-
bietą na ziemi, nie wyjdę za ciebie, bo ty nigdy nie zaznasz ze
mną szczęścia. Nie chcesz się żenić. Nie jesteś gotowy komuś
zaufać ani kogoś pokochać. Już i tak przysporzyłam ci cierpień.
Nie chcę więcej.
Cierpię, gdy widzę, że jesteś samotna. Nie może być dla mnie
nic gorszego.
Nie wierzę. %7łegnaj, Alexandrze.
%7łegnaj?! - Jeśli Merry wyjedzie, nie będzie mógł się nią opie-
kować. - Nie zostaniesz w La Torchere? Jako Merry Montrose?
Zostanę, ale zaraz wybije północ. Wtedy pewnie zapomnę, kim
jesteś. To jeszcze jeden powód mojej odmowy. To małżeństwo
nic by ci nie dało.
Gdy zaczęła odchodzić, podniósł głos, by przekrzyczeć fale.
- To nie ma znaczenia!
Odwróciła się. Wiatr targał jej suknią.
S
R
Dla mnie ma! Zawsze, do śmierci bym wiedziała, że mnie nie
kochasz.
Na miłość boską, Meredith! - zawołał. - Chcę poświęcić dla
ciebie moje życie. Czy to nie znaczy, że cię kocham?
Księżniczka zatrzymała się.
Alexander przegarnął palcami rozwiane włosy. Sens słów, które
przed chwilą wypowiedział, oszołomił go. Ogarnął go strach. I
poczucie, że miłości zawsze towarzyszy lęk.
Ale taka była prawda. Kochał Merry. Nie pozwoli jej odejść, bo
ją kocha.
- Chcę poświęcić dla ciebie moje życie. - Ujął ją za rękę. - Dla
ciebie, mojej narzeczonej. To dowodzi mojej miłości. Nie opie-
raj się. Jeśli możesz wziąć coś z tego życia, niech to będzie
przysięga mojej miłości.
Mrugała, by nie płakać.
Dobrze.
I wyjdz za mnie.
Dobrze.
Serce w nim zamarło, po chwili zabiło jak szalone.
- Dobrze?
Merry zacisnęła usta, skinęła głową.
Tak. Zgoda.
Nareszcie, w ostatniej chwili! - Z zarośli wynurzyła się matka
chrzestna.
Lissa! - wykrzyknęła Merry.
Czego chcesz? - spytał Alexanden
Jak najszybciej odprawić ceremonię.
Tutaj? - Rozejrzał się wokół. Niebo na horyzoncie pociemniało,
jakby ladą moment miała zerwać się burza.
S
R
Księżyc się skrył za chmurami. Fale tłukły o brzeg. - Ach już
rozumiem. Boisz się, żebym się nie rozmyślił. Zegar na wieży
hotelu zaczął bić.
- Tak. - Lissa trzymała w dłoniach czarną księgę. - Gdy
zegar wybije północ, minie termin. Ale jesteście dwudziestą
pierwszą parą. Gdy ją poślubisz, spadnie z niej klątwa.
Merry popatrzyła na niego, on na nią.
- Czy to znaczy, że nie będzie staruszką?
Znowu zabił zegar.
Będzie, jeśli nie przestaniesz zadawać pytań. - Lissa gorączko-
wo przerzucała kartki. - Mam. Moi mili... to sobie darujmy. Ja,
księżniczka Meredith Bessart...
Lisso! - wykrzyknęła Merry. - Daj mi minutę! Muszę mu wyja-
śnić, że...
...biorę ciebie za męża. Merry nabrała powietrza.
Dobrze. Pózniej wszystko wytłumaczę. Tak.
Ja, książę Alec Montclair... Merry wlepiła wzrok w Alexandra.
Książę Alec?
Wziął ją za rękę i przyciągnął blisko do siebie.
Ja, książę Alec Montclair, biorę ciebie za żonę i ślubuję ci mi-
łość, wierność i że nie opuszczę cię aż do śmierci
No, zdążyliśmy! - Lissa głośno zamknęła księgę. Ogłaszam
was mężem i żoną.
Merry nie odrywała oczu od Alexandra... księcia Aleca.
Wiedziałeś?
Czy to ma jakieś znaczenie?
Naprawdę mnie kochasz?
S
R
Tak. Kocham cię.
Zegar wybił dwunastą. Od wody poderwał się wiatr, otoczył ich
tuman piasku. Drobne ziarenka wdzierały się wszędzie, dusiły.
Merry poczuła, że dzieje się z nią coś dziwnego. Twarz jej stę-
żała, wszystkie mięśnie nagle nabrały sprężystości i siły. Nawet
jej suknia się zmieniła. Wiatr ucichł tak samo gwałtownie, jak
powstał.
Kiedy otworzyła oczy, u jej boku stał książę Alec. Na głowie
czuła koronę. Popatrzyła po sobie. Była w swojej ulubionej suk-
ni, wyglądała przepięknie. Azy napłynęły jej do oczu.
Chodzmy - zarządziła Lissa. - Słyszycie trąbki? -Tak.
Zaraz będziecie mieć oficjalne wejście. Nagle znalezli się na
progu sali balowej.
- Proszę państwa - oznajmił ze sceny szef orkiestry - oto książę
Alec Montclair i jego żona, księżniczka Meredith Bessart
Montclair!
Zabrzmiały trąbki. Alexander na mgnienie przytrzymał Merry
na progu.
-Kocham cię.
Nie mogła się nie uśmiechnąć.
Gdyby tak nie było, klątwa nadal by działała.
Musiałem jeszcze raz ci to powiedzieć.
A ja jeszcze raz przepraszam za zło, jakie wyrządziłam ci przed
lary.
Położył palec na jej ustach.
To było dawno temu. - Uśmiechnął się. - Byliśmy innymi ludz-
mi.
Tak... byliśmy inni. Kocham cię. - Pocałował swą żonę. Dzi-
siejszą noc
S
R
spędzą razem, tak jak wszystkie noce do końca życia. Będą mieć
dzieci, a ich związek okaże się zbawienny dla jego kraju. Ale
najważniejsze jest to, że odnalezli miłość. Merry już nigdy nie
będzie samotna. A on...
A on rozpoczyna największą życiową przygodę. Oddaje serce
kobiecie, która swą magią może bez trudu zamienić go w żabę,
jeśli tylko zechce...
Nie lękał się ani trochę. Kochał ją. Ufał jej. To była naj-
szczęśliwsza chwila w jego życiu.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]