[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w stanie przeprowadzić rutynowego przesłuchania
w obecności najbardziej rozpraszającej kobiety na
Manhattanie. Musiał wymyślić coś innego.
A może zapytamy, czy znają go w urzędzie
celnym?
Duke wyciągnął telefon komórkowy.
Co nie znaczyło, że chciał unikać kształtnej Miss
Wyższych Sfer, która lubiła dzikie przygody.
Josh wyszarpnął mu telefon z ręki.
Co jest, Rawlins? Boisz się spotkania z mafijną
księżniczką?
Duke zacisnął zęby. Zachowanie policjantów czasa-
mi niewiele odbiegało od zachowania chłopców
w przedszkolu, a Duke nigdy nie dałby przezywać się
tchórzem.
Widok Amandy Matthews jest dość przyjemny
dla oczu. Dlaczego miałbym jej unikać? Duke zabrał
swój telefon z powrotem. Ale będąc zającem, w prze-
ciwieństwie do tego przeklętego żółwia nie lubię tracić
czasu. Szybciej będzie, jeżeli zadzwonimy do urzędu
celnego.
A jednak się boisz. Josh pokręcił głową. Co
stało się tego dnia, kiedy zaprosiłeś ją na randkę?
Nasłała na ciebie staruszka?
Czy sądzisz, że Terminator bałby się spotkania
z mafią? syknął Duke, czekając na połączenie. Jak
się nazywa ten facet od tekstyliów?
Rainey.
Josh milczał, w czasie kiedy Duke podawał informa-
cje przydzielonemu do ich zadania celnikowi.
Kiedy Duke skończył rozmawiać, Josh spojrzał na
niego z wyczekiwaniem.
No i co?
Oddzwoni dopiero po piątej.
Duke wiedział, co to oznacza, i wcale mu się to nie
podobało.
Więc możemy wpaść do Matthewsów, skoro już
tu jesteśmy. Josh klepnął Duke a w ramię. Nie
martw się Romeo, ja będę mówił.
Nie przeginaj, Winger.
Znowu zobaczy Amandę! Tego właśnie chciał unik-
nąć. Cholera!
Zanim Duke zdążył zacząć kłótnię z Joshem, z po-
bliskiej kawiarni wyszedł umundurowany policjant.
Josh przywitał się z nim, a w tym czasie Duke
próbował się opanować, oddychając głęboko.
Kiedy Josh pożegnał się już z policjantem, powrócił
znów do tematu.
Próbuję tylko dowiedzieć się, dlaczego najpierw
nie mogłeś się od niej odkleić, a po tym jak zabrałeś ją
na randkę, chodzisz jak struty. O co chodzi?
O nic. Między mną i Amandą Matthews nie ma
nic. I tak już pozostanie.
Zabawiła się, a następnym razem, kiedy będzie
miała ochotę na przygodę, znajdzie sobie innego poli-
cjanta. Ten obraz sprawił, że pociemniało mu przed
oczyma. O czym on w ogóle myślał?
Nie chciał, żeby ktokolwiek inny oglądał to, co on
widział tamtej nocy.
Josh westchnął.
W porządku. Nic się nie dzieje. Ale mam nadzieję,
że nie wkurzyłeś jej na tyle, żeby nie chciała już
zeznawać. Wiesz chyba, że twój awans zależy od
liczby skazanych, a nie od liczby aresztowanych?
Każdy gliniarz może kogoś aresztować, ale tylko najlep-
si, naprawdę utalentowani, umiejący zachęcić do
współpracy świadków mogą doprowadzić do skaza-
nia.
Duke przesunął ręką po czole. Po prostu było gorąco.
Nie pocił się przecież na myśl o ponownym spotkaniu
z Amandą.
Dotarli właśnie przed drzwi pracowni Matthewsa
i Duke musiał przyznać Joshowi rację. Potrzebował
pomocy Amandy i nie powinien jej obrażać.
Zazwyczaj gra w dobrego i złego gliniarza przy-
chodziła mu z łatwością. Bez trudu potrafił być uprzej-
my i sympatyczny. Nie był jednak pewien, jak pójdzie
mu dzisiaj, skoro jedynym o czym mógł myśleć, była
wspaniała noc spędzona z Amandą.
Musiał doprowadzić do skazania Gallaghera.
Koniecznie.
A jeżeli Amanda była obrażona na niego dlatego, że
do niej nie zadzwonił? Czy odmówi zeznań, by zrobić
mu na złość? Zeznając, na pewno postąpi wbrew woli
ojca. Może teraz będzie jej łatwiej dostosować się do
jego żądań, kiedy nie ma już żadnych powodów, żeby
oddawać Duke owi przysługę.
Duke przeczesał palcami włosy, mając złudną na-
dzieję, że pomoże mu to myśleć. Myślał tym, co miał
w spodniach i co było najgłupsze ze wszystkiego
myślał sercem. A teraz powinien skupić się na pracy.
Musiał upewnić się, że Amanda pojawi się w sądzie,
nawet jeżeli będzie musiał się przed nią czołgać.
Nie chciał jej skrzywdzić. Po prostu nie wiedział, jak
się zachować, kiedy zorientował się, że spotykała się
z nim tylko dla zabawy. Dlaczego miał nadzieję, że
będzie jej zależało na czymś więcej?
Duke skinął swojemu partnerowi, dając mu przy-
zwolenie do rozpoczęcia akcji.
Wchodzimy. Ja będę mówił, więc ty rób to, co
umiesz najlepiej.
Josh uśmiechnął się.
Siedzieć cicho i wyglądać przerażająco?
Tylko nie przesadz, Colombo.
Duke sięgnął do klamki i wszedł do pracowni
Clyde a Matthewsa.
Poradzi sobie. Chociaż, kiedy dostrzegł ją klęczącą
na wystawie pracowni, odwaga i determinacja opuś-
ciły go bez śladu.
Jej pupa poruszała się zachęcająco, sprawiając, że
w ustach mu zaschło, krew zagotowała się w żyłach,
a serce zaczęło uderzać w rytmie szalonego tanga. Opadły
go obrazy z nagrania wideo, jej koci krok, jej bielizna...
Amanda usłyszała dzwonek przy drzwiach, ale nie
mogła nałożyć butów jednemu z manekinów. Dlacze-
go manekiny mają tak małe stopy? %7ładna kobieta nie
mogłaby na nich chodzić, nie przewracając się. Wie-
działa, że klientów może obsłużyć sprzedawczyni
stojąca za kontuarem. Tymczasem ona była zdecydo-
wana nałożyć but na plastikową stopę, nawet gdyby
musiała go w tym celu przykleić.
Była zdecydowana do chwili, kiedy usłyszała chrząk-
nięcie za swoimi plecami.
Dzwięk sam w sobie był nieszkodliwy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]