[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wytłumaczyłam już panu dlaczego! Muszę się napić! Jestem
odwodniona!
- Powinna była pani pomyśleć o tym wcześniej, zanim się pani
zakradła do mojego samochodu. - Patrzył w jej oczy bez cienia
współczucia, ale w końcu odkręcił butelkę. - Tyle warte były
zapewnienia, że nie będę miał z panią kłopotu. Jest pani, seńorita,
jednym wielkim kłopotem!
Podniósł butelkę, ale kiedy spróbowała ją chwycić, rozmyślnie
się cofnął.
- Chwileczkę. - Sięgnął jeszcze raz do samochodu i wyjął z
pudła kilka pigułek. - Sól w tabletkach. Diabli wiedzą, ile jej pani
straciła razem z potem, czekając na mnie w nagrzanym samochodzie.
A więc nie był aż takim sadystą. Potrafił się nawet zdobyć na
odruch współczucia. Gdy jednak połknęła tabletki i napiła się wody -
najszlachetniejsze wino nie smakowałoby jej bardziej - zaczęła
poważnie wątpić, czy kierowało nim współczucie. Prawdopodobnie
wolał nie ryzykować, że dotrze do swojego przyjaciela z trupem w
samochodzie!
- Proponuję, żebyśmy nie tracili czasu i położyli się spać. -
Odwrócił się i wyjął z nissana śpiwór. - Chciałbym wyruszyć o
świcie, zanim zrobi się gorąco. Jeżeli jest pani głodna, w pudle są
herbatniki. Ja się obędę bez kolacji, zjadłem obfity lunch.
Co za hojność! Ale ugryzła się w język i pokręciła tylko głową.
- Ja też nie jestem głodna. Tylko zmęczona.
47
R S
- W takim razie dobranoc.
- Dobra... - Tylko tyle zdołała powiedzieć.
Esquerez ledwie się odwrócił, kiedy usłyszała głośny szelest, a
potem dzwięk podobny do kaszlu. Odskoczyła na bok, wypuszczając
z ręki butelkę.
- Co to było? - wychrypiała, łapiąc się z gardło. - Coś tu jest, za
tymi drzewami!
Esquerez uśmiechnął się pobłażliwie, podniósł butelkę i
sprawdził przezornie, czy jest zakręcona. Potem spojrzał na poszarzałą
twarz Kate i powiedział z rozbawieniem:
- Za tymi drzewami, w całym tym lesie, jest wiele rzeczy,
seńorita. Wiele rzeczy, których nie widzimy. Ale nie ma powodu do
obaw, większość z nich jest niegrozna. To, co pani słyszała, to był
pewnie jakiś ptak... albo coś innego.
Mimo sporej ilości wody, którą przed chwilą wypiła, ze strachu
zaschło jej w gardle. Pewnie jakiś ptak, powtórzyła w myśli. Ale to
złowieszcze  coś innego" przyprawiało ją o gęsią skórkę. Zerknęła na
Esquereza spod półprzymkniętych powiek.
- Nie może pan zrobić dla mnie miejsca w namiocie?
- Chce pani spać ze mną? - Uniósł brew. - Nie spodziewałem się
tego... tak szybko.
- Nie chcę spać z panem, seńor Esquerez. Wyjaśnijmy to sobie
raz na zawsze. Proszę tylko o miejsce w namiocie.
48
R S
Patrzył na nią długo w milczeniu, jakby bił się z własnymi
myślami, wreszcie sięgnął do samochodu, wyjął podróżny pled i
zarzucił go na ramię.
- Vamos! - Nie spojrzawszy nawet w jej stronę, ruszył do
namiotu.
Otworzył klapę i wrzucił do środka śpiwór.
- Może pani w nim spać - powiedział krótko. - Honor
dżentelmena wymaga ode mnie tego drobnego poświęcenia.
Honorowi dżentelmena zawdzięczała najpewniej i to, że zrobił
jej tę uprzejmość i rozebrał się na zewnątrz. Zdjęła w pośpiechu
spodnie i wsunęła się do miękkiego, chłodnego śpiwora. Dzięki Bogu,
że istnieje coś takiego, jak honor, zaśmiała się w duchu.
Kiedy Esquerez wczołgał się do namiotu, leżała odwrócona do
niego plecami, udając, że śpi. Odpowiedziała cichym mruknięciem na
jego  dobranoc", ale nagle coś zaświtało jej w głowie. Byłoby mądrze,
pomyślała, uświadomić mu fakt, że widziała go z ciemnowłosą
dziewczyną w Yacht Clubie i że domyśla się natury ich związku.
Gdyby w środku nocy jego honor osłabł pod wpływem nie
kontrolowanej cielesnej pokusy, takie przypomnienie pomogłoby mu
ją okiełznać...
- Mam nadzieję - zaczęła gładkim tonem - że pana dziewczyna
nie miałaby panu za złe tej sytuacji. Może jej pan powiedzieć, że to
było zupełnie niewinne.
Niemal widziała, jak się uśmiecha.
49
R S
- Noc jest jeszcze młoda. Wstrzymajmy się do rana z oceną, czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •