[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skrzywiła się.
A czy niedzwiedzie...
Zatkała mu usta dłonią.
Dobra, rozumiem. Ale jeśli bywam dla ciebie okropna, to nie
dlatego, że wątpię w twój talent. Po prostu nie odpowiadają mi twoje
metody.
Moje metody? powtórzył. Przecież postępuję zgodnie z przyjętą
procedurą.
Teoretycznie tak. Ale ważna jest praca zespołowa, a ty, zdaje się,
wolisz pracować sam.
Najważniejsze, żeby zadanie było wykonane. A ile osób się do tego
przykłada jedna czy osiem, czy to ważne?
Głęboko wciągnęła powietrze, szukając wyjaśnienia, które nie
zabrzmiałoby zbyt wojowniczo.
134
RS
W ciągu kilku miesięcy naszej wspólnej pracy to nigdy nie stanowiło
problemu. Ale muszę wiedzieć, że mogę polegać na moim koledze. %7łe mnie
osłoni.
Sądzisz, że nie możesz na mnie polegać?
Nie wiem czy mogę, czy nie. I właśnie w tym tkwi problem. Kilka
razy zdarzyło się, że zacząłeś działać na własną rękę, a o mnie zupełnie
zapomniałeś.
Zajmowaliśmy się przesłuchiwaniem ludzi. Nie groziło ci żadne
niebezpieczeństwo.
Tego nie wiesz. Nawet najbardziej niewinna sytuacja może się
skończyć tragicznie.
Zasępiony, cofnął ramię, którym ją obejmował, i położył dłoń z
powrotem na kierownicy.
Dobra. Rozumiem, o co ci chodzi.
Jasna cholera!
Andi? Gabe upuścił gazetę, którą przed chwilą otworzył, i ruszył
biegiem. Co się stało? spytał, wpadając do jej sypialni. Zatrzymał się
gwałtownie i bez słowa rozejrzał wokół. Pokój wyglądał jak po przejściu
huraganu. Pościel była podarta na strzępy, pierze z poduszek słało się
wszędzie i unosiło się wokół jego stóp. Z samego środka materaca sterczał
nóż, wbity po samą rękojeść.
Powoli przeniósł wzrok na toaletkę, przy której, odwrócona do niego
plecami, stała Andi. Wpatrywała się w lustro. Ktoś nabazgrał na nim
czerwoną szminką słowo dziwka".
Szybko przeszedł przez pokój, złapał ją za ramię i odciągnął od
toaletki.
Pakuj się nakazał. Jedziemy do mnie.
135
RS
Wyrwała się z jego uścisku.
Nigdzie nie jadę.
Chwycił ją za ramię i obrócił, by stanęła z nim twarzą w twarz.
Zastanów się, Andi powiedział surowo. Gdyby to spotkało inną
kobietę, nie pozwoliłabyś jej tu zostać. Zabrałabyś ją w jakieś bezpieczne
miejsce. Tam, gdzie ten świr nie mógłby zrobić jej krzywdy.
Jestem detektywem przypomniała mu ze złością.
W dodatku cholernie dobrym. Ale to nie spotkało kogoś innego,
tylko ciebie, i właśnie dlatego nie myślisz logicznie. A teraz przyznaj
uczciwie: gdyby to zdarzyło się innej kobiecie, co byś jej poradziła?
Jeszcze przez chwilę patrzyła na niego poirytowana, by w końcu
spuścić głowę.
%7łeby wyszła. Puścił ją i odwrócił się.
Ty się pakuj, a ja zadzwonię na komisariat. Potem się tu rozejrzę.
Gabe'owi udało się namówić Andi na wspólną drzemkę, gdy wreszcie
dotarli do jego chaty. Upewniwszy się, że zasnęła, wyślizgnął się z domu.
Nie powiedział jej, gdzie zamierza się udać, nie wiedziała nawet, że
wyszedł. Gdyby wiedziała, uparłaby się iść z nim.
A tę sprawę Gabe zamierzał załatwić sam.
Nie potrzebował wiele czasu, by namierzyć Dudleya Harrisa.
Wystarczyły dwa telefony i już jechał do Oazy", małej speluny tuż za
miastem. Jak się dowiedział, właśnie tam Dudley lubił spędzać czas.
Gabe wszedł do Oazy" i zatrzymał się na chwilę, by oczy przywykły
do zmiany światła. W powietrzu wisiała chmura ciężkiego dymu, spod
którego przebijał stęchły odór piwa i zjełczałego tłuszczu. Natychmiast do-
strzegł Dudleya z tyłu, przy stole bilardowym. Zamówił piwo i leniwym
krokiem ruszył w głąb lokalu, by sobie z nim pogawędzić.
136
RS
Cześć, Dudley.
Pochylony nad kijem, przymierzał się do uderzenia. Podniósł wzrok na
Gabe'a, by po chwili znów skupić go na bilach. Czego chcesz?
Pogadać. Zdaje się, że mamy wspólną znajomą.
Niby kogo?
Detektyw Andreę Matthews.
Dudley ze złością pchnął kijem białą bilę. Uderzyła w kulę z numerem
trzy, posyłając ją do łuzy.
To żadna tam moja znajoma wymamrotał. Suka wsadziła mnie na
dwa lata.
Musiała cię niezle wkurzyć.
Jeszcze jak odparł i spojrzał na Gabe'a przez zmrużone oczy. A
tyś jak się niby przedstawił?
Nie przedstawiłem się. Gdzie dziś byłeś?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]