[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nigdy więcej tak nie mów... zrozumiałaś? - rzucił gwałtownie.
Cristina uniosła pobladłą twarz.
- To nie kłamstwo...
- Kłamiesz za każdym razem, kiedy otwierasz usta! Kłamałaś sześć
lat temu, gdy mówiłaś, że mnie kochasz, a potem z satysfakcją
przyglądałaś się, jak się wiję z rozpaczy, kiedy wyjaśniałaś, że to
nieprawda!
75
RS
- Nie! - wykrzyknęła. - To nie było tak! To... -Zamknęła oczy, bo
miał rację, tak właśnie było. -
Jeśli wysłuchasz mnie przez chwilę, wszystko wyjaśnię...
- Wiesz co? - Wypuścił ją z uścisku. - Nie chcę twoich wyjaśnień.
Twoje motywy już mnie nie interesują. Masz wobec mnie dług i spłacisz
go... na moich warunkach.
Wrócił po drinka.
- Nie mogę spełnić tych warunków. Popatrzył na nią znowu.
- Moje warunki - powtórzył surowo. - Będziesz moją żoną i urodzisz
mi dziecko, a w zamian za to dostaniesz z powrotem swojÄ… ukochanÄ…
farmę i spłacę twoje długi. Uczciwy układ, jak sądzę.
- Wybór, który nie jest wyborem - mruknęła cicho.
- To znaczy...?
To znaczy... Zrobiło jej się tak zimno, że musiała się objąć
ramionami.
- Wyjdę za ciebie - powiedziała.
Zapadło długie milczenie. Patrzył na nią, jakby nie mógł uwierzyć,
że się w końcu poddała.
- Powtórz to, Cristino - polecił. - Powtórz to głośno i wyraznie, żeby
nie było żadnych nieporozumień. To twoja ostatnia szansa. Nie dam się
zwieść kolejny raz. Więc powiedz to wyraznie i głośno, bym wiedział, że
wiesz, co mówisz.
- Będziesz tego żałował - szepnęła.
- Powiedz to - powtórzył.
- W porządku! - krzyknęła i jak przystało na nią, stawiła czoło klęsce
z uniesioną głową. Odrzuciła włosy i spojrzała na niego z pogardą.
76
RS
- Będę cię nienawidzić, Luis, za to, jak mnie potraktowałeś -
oznajmiła. - Już cię nienawidzę za twoje grozby i szantaż, za twoją żądzę
zemsty i to, jak się do mnie odnosisz. Wyjdę za ciebie - powtórzyła
wyraznie, jak chciał. - A kiedy się przekonasz, jak próżna jest twoja
zemsta, roześmieję ci się w twarz!
Podszedł do niej bez ostrzeżenia. Drżała i oddychała z wysiłkiem po
swojej przemowie; zanim się zorientowała, stała przytulona do niego.
- Powtórz to za pół minuty - powiedział i pocałował ją prosto w usta.
Nie potrzebowała aż tyle czasu, nie potrzebowała nawet dziesięciu
sekund, by się zmienić we wcielenie chętnej zgody. Przywarła ustami do
jego ust, objęła go za szyję.
- Piękny sposób, by nienawidzić, querida - zadrwił jego ochrypły
głos. - Zresztą twoja nienawiść sprawia mi ogromną przyjemność...
Wyswobodziła się gniewnie i uciekła do sypialni.
Anton skrzywił się, kiedy drzwi zamknęły się z hukiem. Chwycił
szklaneczkę z alkoholem, opróżnił ją jednym haustem i poszedł nalać
następną. Gdy sobie uświadomił, co robi, powstrzymał się i zamiast tego
zapatrzył ponuro w dno szklaneczki.
Dostał, czego chciał, więc czemu nie czuje zadowolenia? Czemu
czuje się tak, jakby stracił coś niezwykle ważnego?
Jej twarz. Wyraz jej twarzy, kiedy wreszcie zrozumiała, że nie ma
innego wyjścia. Twierdziła, że to nienawiść, on nazywał to - bólem.
Dlaczego cierpi? Odstawił gwałtownie szklaneczkę, przypominając
sobie, że widział to już wcześniej - przed sześcioma laty, kiedy go
odtrąciła. Czyżby jej pogarda maskowała cierpienie, tylko on był zbyt
ślepy, by to dostrzec?
77
RS
Przestań szukać dla niej usprawiedliwień, powiedział sobie gniewnie.
Nie rozumiał jej. Właściwie nigdy nie potrafił zrozumieć. Przekonywała,
że go nienawidzi z całego serca, a zarazem topniała w jego ramionach.
Kluczowym określeniem jest Santa Rosa, przypomniał sobie. Nie on,
nie seks. Santa Rosa.
Podczas kiedy Anton robił, co w jego mocy, by się skupić na
interesach, w bardzo spokojnym, bardzo eleganckim gabinecie w innej
części Rio siwowłosy starzec w nienagannym stroju słuchał uważnie
sprawozdania młodego człowieka o skromnym nazwisku Jose Paranhos.
Do tej pory senhor Javier Estes był w pełni zadowolony z informacji,
które usłyszał. Zdawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Pan
Scott-Lee przyjął wyzwanie, zaś obiekt wyzwania skutecznie utrudniał mu
życie.
Dopiero druga część raportu sprawiła, że przestał się uśmiechać.
- Może pan powtórzyć? - poprosił. - Tamta druga kobieta była
nieuprzejma dla senhority Marques?
Jose skinął głową.
- Senhorita Lane była rozzłoszczona i bardzo niemiła - powiedział. -
Stara się sprawiać wrażenie, że ona i senhor Scott-Lee są kochankami.
Senhor Estes zmarszczył brwi i zanotował parę zdań w teczce, która
leżała otwarta przed nim. Gniewny ruch, jakim je podkreślił, świadczył, że
nie były pochlebne dla Antona.
- Obrigado, Jose. Prowadz dalej obserwacjÄ™ i informuj mnie o
wszystkim.
Jose skinął głową i wyszedł z gabinetu, zaś senhor Estes wyjął z
teczki zapieczętowaną kopertę. Była adresowana do Cristiny Ordoniz.
78
RS
Kot wpuszczony między gołębie niezawodnie powoduje spore
zamieszanie, pomyślał Javier...
79
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Luis siedział przy stole konferencyjnym, starając się skupić na
informacjach, jakie mu przekazywano.; MÅ‚odzi dyrektorzy wykonawczy
spoglądali zdumieni: co chwila musieli powtarzać, co powiedzieli. Nie
winił ich za to.
Telefon stojący przy jego łokciu zadzwonił. Przypomniał sobie, że
wysłał Kinsellę do banku po dokumenty, i odebrał osobiście.
- Scott-Lee - przedstawił się krótko.
- Nareszcie! - zawołał Maximilian. - Gdzie ty się podziewasz,
Anton? Cały dzień próbuję się z tobą skontaktować!
Słysząc naleganie w głosie stryja, Luis gestem polecił wyjść
dyrektorom.
- Dlaczego? Co się stało, Max? Coś z matką?
- Można tak powiedzieć odparł sucho stryj. - Jest w drodze do Rio
- ostrzegł. - Właśnie w tej chwili powinna lądować.
- Przyleciała tutaj? Po co?
- Jak to po co? %7łeby zapobiec temu szalonemu małżeństwu, w które
się chcesz wpakować.
Jego małżeństwu?
- W jaki sposób dowiedziała się o tym tak szybko? - spytał z
niedowierzaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]