[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdradzała męża właśnie z Marcem... Kiedy wrócił Klimowicz, ta plotkarka opowiedziała mu, co się dzieje, i
błagała o podtrzymanie w rozmowach z milicją wersji o wspólnym brydżu. Klimowicz nie miał oczywiście
nic przeciwko temu. Wziął od Gródeckiej lornetkę, przez którą ta gęś obserwowała mnie rano, i odegrał całą
komedię z podglądaniem dziewcząt. Zledziłem go, nie wiedząc, że wystawia mnie do wiatru. Potem opo-
wiedział wzruszającą historyjkę o swej ciężkiej doli i sprytnie skierował podejrzenia na Wolańskiego. W
pawilonie, w mieszkaniu Wójcik pełno było jego odcisków palców, bo często tam bywał, często odwiedzał
Alicję zakochany dyrektor. Stanowił dla aferzystów coś w rodzaju polisy ubezpieczeniowej...
 Przestudiowaliśmy teczki personalne  dodał Bartnik.  Wolański na prośbę Alicji awansował
ludzi, którzy jej pomagali. Nieświadomie wspierał poczynania szajki. Prawie bezinteresownie, jeżeli nie
liczyć wdzięków pani Alicji.
 Dałeś się nabrać na zeznania Klimo- wicza, syneczku  zauważył pułkownik.
 Zrobił ze mnie idiotę  przyznałem bez żenady.  Myślałem, że lepiej znam ludzi. Nawet mu
wtedy współczułem... A wracając do sprawy... Po śmierci Alicji Wójcik już tylko jedna osoba wiedziała,
kim zacz jest magister Klimowicz.
 Marzec.
 Tak. Naczelnik przestraszył się. zakupił za cały swój majątek znaczki, ikony i dewizy i próbował
zwiać za granicę, wykorzystując za pretekst wyjazd służbowy. Klimowicz obserwował Marca na lotnisku i
kiedy Marcowi udało się przejść bez kłopotów przez kontrolę celną, pojechał do jego mieszkania, aby pod-
rzucić dowody własnych przestępstw... Klimowicz potrafił zwalać winę na innych i pracować cudzymi rę-
kami. A konspirował się doskonale. Jego własny zastępca, Kołodziejczyk, nawet się nie domyślał, że pogar-
dzany przez niego facet, którego ochrzcił w fabryce  skleroza", jest szefem gangu. I że Kołodziejczyk po-
średnio słucha poleceń owego  sklerozy"...
 Dobra  powiedział nieskory do pochwał pułkownik.  Wasz udział w
sprawie już się skończył. Dochodzeniówka załatwi resztę. Postaram się dla was załatwić kilka dni urlopu,
ale nie obiecujcie sobie zbyt wiele...
Przyszło mi na myśl, że warto by wpaść na te kilka dni do Jurowa. Pogoda nadal była pierwszorzędna.
30
Zadzwoniłem do dziewczyny:
 Pójdziemy do kina, pyszczku  spytałem.
 Masz czas?  zdumiała się.
 Nawet kilka dni. Zrobimy mały wypadzik w teren. Na świeże powietrze. Mam taką dobrą metę... A
co z tym kinem, pyszczku?
 Idą dwa dobre filmy. Francuski dramat miłosny, bardzo liryczna, poetycka historia i amerykański
 czarny" kryminał...
 Pięknie  powiedziałem.  Pójdziemy na kryminał, pyszczku.
Nie miałem ochoty oglądać poetyckiego dramatu produkcji francuskiej, a także jakiejkolwiek innej.
Wspominałem przecież, że nie mam poetyckiej duszy.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •