[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ust Japończyków i której nigdy nie komentowałam, w tak
głębokie wprawiała mnie zakłopotanie. Moja prymitywna
wyobraznia wypatrywała śladów zarostu na grzbietach fal.
Statek wysadził nas na wyspie, której skromna przystań
bardzo się różniła od portu w Niigacie. Samochód
pamiętający lata sześćdziesiąte dowiózł nas do starej,
obszernej gospody, o pół godziny drogi od wybrzeża.
Ryokan położony był pośrodku wyspy; morze bardziej się
słyszało, niż widziało. Wszędzie wokół niemal dziewicza
przyroda.
Zaczął padać śnieg. Zachwycona zaproponowałam
spacer.
Jutro powiedział Rinri. Jest szesnasta, droga mnie
wykończyła.
Pewnie spieszno mu było skorzystać z luksusu hotelu i
nie mogłam mu się dziwić. Cudowne tradycyjne pokoje
wypełniała woń świeżej tatami; w każdym znajdowała się
ogromna wanna zen, do której przez bambus nieustannie
napływała gorąca woda. %7łeby zapobiec jej przelaniu, w
surowym kamieniu wanny wydrążono otwór, powyżej
którego ideogram płonącego stogu siana oznaczał nicość.
Bajka! zawołałam.
Zgodnie z rytuałem namydliliśmy się i opłukali w
umywalce, a potem zanurzyliśmy się w tej niesamowitej
kÄ…pieli z zamiarem niewychodzenia z niej nigdy.
Podobno we wspólnej części hotelu mają jeszcze
sławniejszy furo powiedział Rinri.
Nie może być lepszy niż ten w naszym pokoju
odparłam.
Mylisz się. Jest dziesięć razy większy, zasilany
bambusowym wodociągiem i pod gołym niebem.
Ten ostatni argument przeważył. Uparłam się, żebyśmy
tam poszli. Nie było w nim nikogo; na szczęście, bo
zgodnie z odwiecznym zwyczajem nie obowiązywał w
nim rozdział płci.
Gorąca kąpiel nago, w płatkach śniegu; aż krzyczałam z
uniesienia. I ta rozkosz, kiedy na głowę spadały lodowate
kryształki.
Pół godziny pózniej Rinri wyszedł z furo i włożył swoją
yukata.
Już? oburzyłam się.
Zbyt długie siedzenie jest niezdrowe. Chodz.
Nie ma mowy. ZostajÄ™.
Jak chcesz. Ja wracam do pokoju. Nie siedz zbyt
długo.
Zachwycona, że mam wolną rękę, pływałam na wznak l
tak, żeby całym ciałem doświadczyć tego cudownego
momentu zetknięcia skóry z lodowatym żywiołem;
rozkosznie było zesztywnieć z zimna na sorbet, zwłaszcza
kiedy druga połowa pławiła się w parującej wodzie.
Niestety, moja samotność nie trwała długo; jakiś stary
mężczyzna z obsługi hotelowej przyszedł zamieść brzegi
basenu; ukryłam swoją nagość pod wodą, mącąc ją
uderzeniami rąk i nóg, żeby mnie okryła jak ubranie.
Mały chudy osiemdziesięciolatek wyglądał na
człowieka, który spędził na wyspie całe życie. Miotłą z
gałązek zamiatał starannie obrzeża zbiornika. Uspokoiła
mnie jego niewzruszona twarz. Ale kiedy już wszystko
zamiótł, zaczął od początku. Swoją drogą, czy to nie
podejrzane, że czekał z tą pracą, aż odejdzie Rinri?
Zauważyłam, że staruszek strzepuje płatki śniegu
osiadające stopniowo wokół furo. Tymczasem na pewno
padać będzie długo; nie wyjdziemy z zajazdu. W
rzeczywistości nie mogłam wyjść nawet z wody, dopóki
tu był; między momentem wyskoczenia z wody a
złapaniem yukata, przez chwilę będę nieodwracalnie naga.
Pewnie, że nic nie ryzykowałam. Sędziwy wyspiarz
musiał ważyć, z ubraniem włącznie, ze czterdzieści pięć
kilo, a wiek czynił go jeszcze mniej niebezpiecznym.
Niemniej sytuacja była nieprzyjemna. Ramiona i nogi
opadały mi z sił. Ich aktywność pozostawiała wiele do
życzenia i nie przejrzystość wody nie była już taka
pewna. Dziadek, z tą swoją miną jakby nigdy nic, musiał
uważać widowisko za niezwykle interesujące.
Postanowiłam utrzeć mu nosa, udzielając nagany.
Ruchem podbródka wskazałam jego miotłę i rzuciłam
sucho:
Iranail Co w potocznym języku znaczyło: Nie jest to
konieczne! .
Odparł, że nie rozumie po angielsku. Jego odpowiedz
dowodziła złej woli; nie miałam już żadnych wątpliwości,
że jest zboczeńcem.
Ale najgorsze dopiero mnie czekało; nadeszło, kiedy
poczułam pierwsze oznaki zbliżającego się omdlenia.
Rinri miał rację, nie powinno się zbyt długo siedzieć w tej
gorącej marynacie. Nawet nie zauważyłam, kiedy moje
siły stopniały. Już widziałam, jak mdleję w furo, a
staruszek pod pretekstem ratowania będzie mógł ze mną
zrobić wszystko, co mu się spodoba. Panika.
Co więcej, chwila poprzedzająca utratę przytomności
jest okropna. Człowiek czuje się, jakby dziesięć milionów
mrówek zaatakowało go od wewnątrz ciała, wywołując
mdłości. Towarzyszy temu niewyobrażalna słabość.
Amélie, wyskakuj z tej wanny, póki jeszcze możesz, czyli
natychmiast. Zobaczy cię gołą, trudno, może być znacznie
gorzej.
Stary zamiatacz ujrzał wytryskującą z furo białą trąbę
wodną, która porwała yukata, owinęła się w nią i pędem
uciekła. Galopowałam do samego pokoju; Rinri zobaczył,
jak wpadam do środka i zwalam się na futon. Pamiętam,
że w chwili, gdy udzielałam sobie zgody na zemdlenie,
odruchowo zerknęłam na zegarek; była osiemnasta
czterdzieści sześć. Po czym spadłam w studnię bez dna.
Podróżowałam. Odwiedziłam dwór w Kyoto w XVII
wieku. Wzgórza okrywał pochód arystokratów obojga
płci, odzianych w przepyszne fioletowe kimona. Wśród
nich wyróżniała się dama z rękawami kurtyzany, być
może pani Murasa ki, która akompaniując sobie na koto,
śpiewała odę ku czci nocy w Nagasaki, zapewne z
powodu bogactwa rymów.
Zajęcia te rozciągały się przez wiele dziesięcioleci.
Zdążyłam się zadomowić w tej japońskiej przeszłości, w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]