[ Pobierz całość w formacie PDF ]
właśnie tutaj.
Zanim powróciła do pracy, jej strategia była już opracowana.
Nie była idealna, ale Ashley nie miała czasu na korekty. Każda
kolejna konfrontacja z Michaelem sprawiała, że samoobrona stawała
się coraz pilniejszą sprawą.
Michael stwierdził nieco wyniośle, że żadnej nieprawidłowości
nie znajdzie. Być może, ale na pewno nie dlatego, że nie przyłożyła
się do swego zadania ze wszystkich sił. Od tej chwili zamierzała
skupić całą energię i uwagę na kontroli ksiąg. Postanowiła
prześcignąć samą siebie w roli Kreta Tropiciela. Niech się tylko
ośmieli powiedzieć jeszcze jedno obrazliwe słowo. Teraz była na to
przygotowana. Wprost nie mogła się doczekać zmrożenia go swą
obojętnością.
Zamiast tego kipiała gniewem w samotności przez resztę dnia.
Ten łajdak zostawił małą karteczkę przyczepioną do ekranu jej
komputera. Napisał: Nie mam żadnych pilnych spraw, więc
skorzystam z twojej rady. Do jutra."
Zgniotła ją w kulkę i wyrzuciła do kosza, ale informacja
dzwoniła jej w głowie godzinami.
93
RS
Jack i Mark pracowali do pózna trzy dni z rzędu, więc Ashley
zwolniła ich w czwartek o szóstej po południu. Przez cały tydzień
obrzucali ją dziwnymi spojrzeniami. Zdawała sobie sprawę, że jeśli
im nie popuści, na pewno zaczną zadawać pytania. Odprężający
wieczór w ich towarzystwie był w tych okolicznościach niemożliwy,
więc została w biurze. Póznym popołudniem miała przeczucie, że jest
bliska wytropienia pierwszego nikłego śladu świadczącego o
nieprawidłowościach. Do tej pory instynkt jej nie zawodził.
Postanowiła zdać się na niego.
Ponad dwie godziny pracowała w skupieniu, nie zwracając
uwagi na pioruny i przerażające błyskawice kolejnej wiosennej burzy
nad Minneapolis. Wciąż nie mogła trafić na trop, którego tak usilnie
poszukiwała. Nagle usłyszała kroki zbliżające się do sali
konferencyjnej. Jej serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Michael
wynurzył się z półmroku biura i oparł o framugę drzwi ze
skrzyżowanymi na piersi rękami, obserwując ją z nie skrywanym
pożądaniem.
- Nie powinieneś zakradać się w taki sposób - powiedziała z
pretensją w głosie. Serce waliło jej jak młotem.
Nawet nie drgnął.
- Atak znienacka to pewnie jedyny sposób, by złamać twoją linię
obrony. - Uniósł jedno ramię. - Będę próbował wszystkiego, co może
poskutkować.
Jej opanowanie prysło. Uświadomiła sobie, że Michael już pojął,
jak niewiele jest warta jej linia obrony. Na sam jego widok traciła
głowę.
94
RS
Po pracy pojechał do domu, by się przebrać i teraz miał na sobie
granatowe spodnie z białymi lampasami, które widziała już wcześniej.
Jej uwagę przyciągał miedziany guzik w pasie. Zapragnęła go odpiąć.
Ukradkiem zacisnęła obie ręce na kolanach.
Nie wierzyła, że Michael potrafi czytać w jej myślach, ale
właśnie wsunął kciuk za pasek i dotknął guzika. Przypadkowo?
Dwuznacznie?
- Czy jesteś gotowa, Ashley? -Oczami, pociemniałymi od
namiętności, zmusił ją do podniesienia głowy i spojrzenia mu prosto
w twarz.
- Gotowa? - szepnęła zaskoczona. Nie mogła oderwać od niego
wzroku.
Po pełnej napięcia pauzie, w której jedynym dzwiękiem były
odgłosy szalejącej burzy, odparł:
- Do wyjścia. Już po ósmej, a ty nie jadłaś kolacji. Nie jesteś
głodna?
- Nie. A ty?
- O, tak.
Ashley zadrżała, słysząc, ile pragnienia potrafił zawrzeć w tym
jednym spokojnym słowie. Nie miał większej ochoty na kolację niż
ona. Oboje pragnęli tego samego. Z ich dwojga to ona wiedziała, że
nie powinno do tego dojść, ale trudno było znalezć odpowiednie
słowa, by go przekonać.
- Michael, musimy rozwiązać to teraz.
- Zgadzam się. Dlatego postanowiłem zobaczyć się z tobą
dzisiejszego wieczora.
95
RS
Słowa Michaela nie uspokoiły jej. Wprost przeciwnie.
- Jestem pewna, że nasze propozycje rozwiązania problemu
znacznie się od siebie różnią.
Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i zmrużył oczy.
- Bez wątpienia mój sposób jest dla ciebie zbyt prosty, zbyt
bezpośredni.
Odchrząknęła i wyprostowała się, zdecydowana przetrwać tę
rozmowę z podniesioną głową.
- Mam tu zadanie do wykonania. W zakresie moich obowiązków
nie ma mowy o znoszeniu złośliwości ze strony wiceprezesa. Jeśli nie
przestaniesz, będę musiała cię oskarżyć o molestowanie seksualne w
miejscu pracy. -Ashley nie miała pojęcia, jak wprowadziłaby swą
grozbę w czyn.
- Czy to wszystko?
Odniosła wrażenie, że zaraz zacznie zgrzytać zębami. Policzyła
do dziesięciu. Dlaczego nie mógł wysłuchać tego, co miała mu do
powiedzenia, i przyznać jej racji?
- To, o czym mówiłam, ma podstawy prawne. Uśmiechnął się
lekko na tę sztywną odpowiedz.
- Podstawy prawne w większości przypadków. Ten jest inny.
- A niby dlaczego?
- Przecież wiesz. Po prostu uparłaś się, by temu zaprzeczać. To,
co się dzieje między nami, w najmniejszym stopniu nie dotyczy pracy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]