[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przedyskutowaliśmy to z Haley - oznajmił ponuro Luke. - Del Brio
jest za sprytny, żeby wdawać się w dłuższą pogawędkę. Udowodnił to
wczoraj wieczorem. Ale podłączyłem magnetofon. Nie...
Urwał, gdy rozległ się trzeci dzwonek. Przechyliwszy w bok głowę,
wytężył słuch. Teresa podniosła telefon i wcisnęła przycisk
umożliwiający rozmowę.
- Rezydencja Callaghana - rzekła. Po chwili przeniosła wzrok na
Haley. - Tak, jest tutaj.
Haley poczuła bolesny ucisk w piersi. Nie miała wątpliwości, kto
jest na drugim końcu linii. To mógł być tylko Frank.
- Czy można wiedzieć, kto dzwoni? - spytała gospodyni.
Słuchając odpowiedzi, oblała się rumieńcem. Zasznurowawszy
mocno usta, podeszła do stołu i wręczyła aparat dziewczynie.
- Ten malhechor twierdzi, że jest twoim narzeczonym.
Haley przyłożyła słuchawkę do ucha. Zciskała ją z taką siłą, że
kłykcie jej zbielały.
- Co z Leną? Nic jej nie jest? Masz ją przy sobie?Frank zarechotał
głośno.
- Zgadza się, laluniu. Jest tuż obok.
- Skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz?
- A co? Mam ją uszczypnąć, żeby zaczęła beczeć?
- Nie! - krzyknęła, przerażona myślą, że Frank mógłby zadać ból jej
dziecku. - Nie, proszę cię! Nie rób jej krzywdy.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Przeklinając w duchu, Luke sięgnął nad stołem i zabrał Haley
słuchawkę.
- Tu Callaghan. Słuchaj, Del Brio...
- Proszę, proszę, czyli przyszła do ciebie po forsę?
- Dobrze wiesz, że tak, bo inaczej byś tu nie dzwonił.
- Nie popisuj się, Callaghan. To ja w tej grze rozdaję karty. -
Niczym wąż zrzucający skórę, Del Brio zrezygnował z pozorów
uprzejmości i przystąpił do ataku. - Podobno ty jesteś ojcem bachora. To
prawda?
- Owszem, prawda.
- Przyznaj się: przez cały ten czas pieprzyłeś się z Haley? Spaliście
ze sobą, kiedy nosiła mój pierścionek zaręczynowy?
Luke zwrócił uwagę, że w pytaniach Franka pobrzmiewa nie tylko
złość, ale również nuta zazdrości.
- Gdyby tak było, nie przyjęłaby od ciebie pierścionka - odparł. -
Straciłeś szansę, Del Brio. Skoro wtedy nie zdołałeś zatrzymać jej przy
sobie, teraz tym bardziej nie zdołasz.
- Myślisz, że będzie wolała ciebie? Bezużytecznego ślepca? Nie
sądzę, Callaghan. Widziałem, jak twoi kumple cię prowadzają. Jak psa na
smyczy. Haley potrzebuje prawdziwego mężczyzny. Faceta z krwi i kości.
- Takiego jak ty?
- Właśnie. Takiego jak ja. Ona jest moja, słyszysz, Callaghan? Może
udało ci się zmylić moją czujność, ale to był pierwszy i ostatni raz. Jeżeli
jeszcze kiedykolwiek ją tkniesz, to...
- To ci mi zrobisz? - przerwał mu Luke.
Jakby nagle zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo, Del Brio
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zmienił temat.
- Macie forsę?
- Jasne. Ale nie dostaniesz centa, dopóki nie dostarczysz nam
dowodu, że Lena jest cała i zdrowa.
- Dowodu? Chcecie dowodu? W porządku. Obetnę bachorowi palec
i wam go przyślę.
- Nie gadaj bzdur, Del Brio. Jesteś biznesmenem. Nie zapłaciłbyś za
wybrakowany towar, prawda? Ja też nie. Więc przyślij dowód, bo inaczej
nie mamy o czym gadać.
Wcisnąwszy przycisk, Luke przerwał połączenie.
W kuchni nastała grobowa cisza. Spence w zamyśleniu ściągnął
brwi. Teresa Chavez bez słowa wpatrywała się w swojego pracodawcę.
Haley siedziała zszokowana. Wreszcie odchrząknęła. Raz, drugi, trzeci.
Niewiele pomogło. Głos z trudem przeszedł jej przez gardło.
- Wybrakowany towar? Miałeś na myśli Lenę? - spytała.
Luke stłumił przekleństwo. W głosie Haley słyszał narastającą
panikę, której dziewczyna nie potrafiła opanować. Przez ułamek sekundy
wahał się, czy nie przemilczeć grozby Del Bria, ale szybko odrzucił ten
pomysł. On i Haley umówili się, że działają razem. %7łe stanowią zespół.
Zresztą pewnie i tak będzie chciała odsłuchać nagranie.
- Del Brio nie był szczęśliwy, kiedy powiedziałem mu, że nie
dostanie pieniędzy, dopóki nie dostarczy dowodu, że Lena żyje. Oznajmił,
że przyśle nam jej palec.
Z gardła Haley wydobył się zduszony jęk. Z gardła Teresy donośny
ryk.
- Nieeee! - Z wykrzywioną w bólu twarzą gospodyni przeżegnała się
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
trzykrotnie. - Boże, biedne maleństwo!
- Blefował - oświadczył Luke.
- Skąd wiesz?! - naskoczyła na niego Haley. - Skąd możesz to
wiedzieć?
- Po prostu wiem.
- To mi nie wystarcza! Cholera jasna! Jeżeli Frank skrzywdzi moją
córkę, nigdy ci tego nie wybaczę!
- Lena jest również moją córką! - warknął Luke. Dałby wszystko,
aby dopaść Franka i poćwiartować go na kawałki. - Myślisz, że
namawiałbym kogoś, aby okaleczył moje dziecko?
- Nie wiem! Nie znam cię! W ciągu ostatnich dziesięciu lat byliśmy
razem tylko przez jedną noc.
- Przez dwie, jeśli liczyć wczorajszą.
- No tak, ale... Wczorajsza nie... My nie... Psiakrew! - Powietrze
uszło z niej jak z przekłutego balonu. - Naprawdę myślisz, że Frank nie
wyrządzi Lenie krzywdy?
- Naprawdę. Myślę też, że w ciągu kilku najbliższych godzin
dostarczy nam dowód, którego żądamy. Bierzcie się do pracy, a ja za
chwilę wrócę. Muszę gdzieś zadzwonić.
Dołączył do Flynta w bibliotece, którą przerobił na nowoczesny,
doskonale wyposażony gabinet. Szafki na dokumenty, komputery,
różnego rodzaju sprzęt elektroniczny - wszystko to mogło przyprawić o
zawrót głowy samego Billa Gatesa. Flynta zainteresowało małe urzą-
dzenie doczepione do aparatu telefonicznego.
- Co to? - wskazał głową.
- Urządzenie szyfrujące. Zwykle takie rzeczy są schowane w
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
obudowie, ale akurat testuję nowy system dla pewnych ludzi z
Waszyngtonu.
- Myślałem, że wypisałeś się z tego interesu? - zdziwił się Flynt.
- Właściwie to tak.
- Po twojej ostatniej przygodzie nie powinieneś mieć z nimi więcej
do czynienia.
- Trudno całkiem zerwać kontakty - powiedział Luke.
Przynajmniej z OP-12, dodał w duchu. Nawet niewidomy agent
może być przydatny. Zwłaszcza tak doświadczony jak on.
Flynt mruknął coś pod nosem, najwyrazniej niezadowolony z
odpowiedzi przyjaciela. Prawdę mówiąc, on i Spence nie do końca
wybaczyli Luke'owi, że ani razu im nie wspomniał o swojej wieloletniej
współpracy z OP-12. Jeden Tyler rozumiał jego motywację. Może
dlatego, że sam po odejściu z piechoty morskiej pracował jako wolny
strzelec, służąc swoją wiedzą tajnej agencji wojskowej. Ale nawet on
zdumiał się na wieść, że ich kumpel, bogaty playboy, przewodził
supertajnej wielonarodowej misji, która miała na celu uratowanie
pułkownika Phillipa Westina, dawnego dowódcy całej czwórki, prze-
trzymywanego przez terrorystów w mezcajskiej dżungli.
W trakcie akcji ratunkowej, która zakończyła się fiaskiem, Luke
stracił wzrok. W kolejną akcję wyruszył Tyler, ale najpierw porządnie
obsztorcował przyjaciela, że przez tyle lat nie puścił pary z ust na temat
swoich powiązań z OP-12.
To wszystko należało do przeszłości. Odkąd oślepł, praca Luke'a dla
agencji polegała wyłącznie na testowaniu sprzętu i służeniu radą. Nadal
jednak cieszył się szacunkiem dawnych przełożonych i wciąż miał w
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
agencji niemałe wpływy: Kiedy zweryfikowano jego tożsamość,
bezzwłocznie połączono go z działem akustycznym.
- Potrzebuję pełnej analizy ostatniej rozmowy przeprowadzonej z
tego numeru - powiedział.
- W porządku - oznajmiła kobieta na drugim końcu linii.
- To pilne.
- Na kiedy chcesz ją mieć?
- Na wczoraj.
Sympatyczna matka trójki dzieci, kobieta z dwoma doktoratami,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]