[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapadni.
- Nic - odparła pospiesznie, chcąc uprzedzić Glory. Daremny wysiłek.
- 79 -
S
R
- Och, Calvinie, tak się cieszę, że przyszedłeś. Faith miała wypadek.
Niewiele brakowało, żeby skręciła sobie kark.
- Na szczęście do tego nie doszło.
Glory odwróciła się do Cala. Gdy osłabł mocny uścisk jej dłoni, Faith
zachwiała się gwałtownie. Cal podbiegł natychmiast i objął ją ramieniem. Była
tak obolała, że bez oporu przylgnęła do szerokiej piersi. Poczuła się całkiem
bezpieczna. To było rozkoszne wrażenie.
- Co się stało? - nie dawał za wygraną Cal.
- Faith spadła ze schodów.
- Potknęła się - wtrąciła Rhoda.
- Spadła na łeb, na szyję i bardzo się poturbowała.
- Przesada. Uderzyła kolanami o pokład - sprostowała Rhoda.
- A głowa? - Cal wsunął dłoń we włosy Faith. - Chyba jej sobie nie
rozbiłaś? - wypytywał z niepokojem.
Faith skinęła na znak, że wszystko w porządku.
- Nie ma o czym mówić. Już mi lepiej.
- Przesada - odparł cierpko Cal, zaniepokojony jej bladością. - Zaniosę cię
do gabinetu lekarskiego.
- Wykluczone! - Tego tylko brakowało, żeby wziął ją na ręce i zaczął
dowcipkować na temat jej wagi. I bez tego miała dość zmartwień.
- Dobrze, już dobrze. W takim razie muszę cię zanieść do kajuty - odparł
Cal.
- Nie chcę, żebyś mnie nosił na rękach - oznajmiła Faith. - Bez trudu
przejdę tych parę kroków...
- Zgoda, ale pozwól sobie pomóc - wpadł jej w słowo. Objął mocno
ramiona dziewczyny, a drugą ręką ostrożnie ją podtrzymywał. Robił to z
ogromną delikatnością, lecz jego głos brzmiał stanowczo: - Nie wezmę cię na
ręce pod warunkiem, że w drodze do kajuty oprzesz się na moim ramieniu, czy
- 80 -
S
R
masz na to ochotę, czy nie. Przestań gadać i rób, co każę. Idziemy. Jeśli
zaczniesz marudzić, od razu wezmę cię na ręce.
Wystarczyło jedno spojrzenie na Cala, by zrozumieć, że mówi poważnie.
Faith poszła z nim bez słowa, chociaż czuła się zakłopotana. To nie było
przyjemne. Ani trochę.
- Nie przejmuj się, Iwanie. Ona żyje - oznajmiła Natasza, wpadając do
kajuty.
- Nie jestem mordercą?
- Nie.
- Jest przy niej lekarz?
- Po co? Nie doznała poważniejszych obrażeń.
- To cud! - Iwan wyglądał jak człowiek, który za chwilę rzuci się na
kolana, by zmówić modlitwę dziękczynną. Natasza lekceważąco wzruszyła
ramionami. .
- Prawdziwy cud nastąpił wówczas, gdy wywiezliśmy diamenty z Nabassi
- mamrotała Natasza. - Od tamtej chwili prześladuje nas pech. Twierdzisz, że
legenda o klątwie to bujda, ale ja nie jestem tego taka pewna.
- Udało nam się przemycić klejnoty do Ameryki, prawda? %7ładna klątwa
nas nie powstrzyma. Zabrnęliśmy tak daleko, że nie możemy się wycofać.
Dziwnym trafem przekleństwo nie dotknęło poprzedniego właściciela ko-
sztowności.
- Został odsunięty od władzy po trzydziestu latach dyktatorskich rządów,
wkrótce po tym, jak przywłaszczył sobie diamenty.
- To niczego nie dowodzi. Teraz Faith je ma, a klątwa jej nie dotknęła.
Uszła z życiem, kiedy ją szturchnąłem... popchnąłem. Zresztą mniejsza z tym.
Potrzebujemy kosztowności, by zacząć nowe życie, bez względu na to, czy są
one feralne, czy nie. Stanowią dla nas gwarancję dobrobytu. Musimy je
odzyskać.
- Zaglądałeś do podręcznika? Znalazłeś wskazówki?
- 81 -
S
R
- Nie, ale lektura wyboru idiomów wiele mi dała.
- A mianowicie?
- Uznałem, że pora zakasać rękawy i wziąć się do roboty.
- Po co ta ostentacja? - burknęła Faith. Zjeżdżali windą na pokład numer
trzy. Cal nadal obejmował ją ramieniem.
- Nie robię tego na pokaz. Z tobą to inna sprawa. Trzeba przyznać,
narobiłaś sporo zamieszania - odciął się Cal. - Dlaczego tak ci trudno przyjąć
pomocną dłoń?
Faith mogłaby wymienić kilka powodów: bo dziwnym trafem właśnie ty
spieszysz mi z pomocą; obejmujesz mnie tak mocno, że z trudem łapię oddech...
Bliskość Cala wywierała fatalny wpływ na Faith. Czuła się jak na torturach. Tak
samo alkoholik, który postanowił zerwać z nałogiem, zareagowałby na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]