[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ma swoje sposoby... - Wzruszył ramionami. - Powiedzmy, że potrafi motywować ludzi.
- Rozumiem.
- Nigdy jej nie lubiłaś, prawda? - zapytał, gdy weszli do windy.
Kłamstwa nie miały sensu.
- Nie - odparła.
- Dlatego, że przejęła twoje obowiązki? A może to jakaś kobieca rywalizacja?
Catherine wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Policzyła do dziesięciu, nim
odparła:
- Nazwij to zderzeniem osobowości.
- Wybacz, ale tego nie kupuję. Jaki jest prawdziwy powód?
- Prawdziwy? - Popatrzyła na niego.
- Nie, chcę, żebyś mnie okłamała.
Catherine odetchnęła z frustracją.
L R
T
- Nie cierpiałam tego, że muszę porozumiewać się z tobą przez nią - oznajmiła. -
Nie cierpiałam, że to ona decyduje, które z moich informacji ci przekazać i kiedy. Nie
znosiłam również tego, że nie tylko chciała przejąć moją pracę, ale także moje miejsce w
twoim życiu. Czy te powody ci wystarczą?
L R
T
ROZDZIAA CZWARTY
Zanim Gabe zdążył odpowiedzieć, drzwi windy się otworzyły i Catherine wypadła
z kabiny. Stukając z furią obcasami, niemal biegła do auta. Dotąd nie uświadamiała
sobie, jak bardzo ją to dręczyło, jednak gdy wyrzuciła to z siebie, szybko zrozumiała, że
nic się nie zmieniło. Dlaczego miałby jej wierzyć teraz, skoro nie wierzył jej dwa lata
temu? Był równie nieświadomy prawdziwej natury Roxanne jak wszyscy inni
mężczyzni.
Catherine zatrzymała się obok jaguara Gabe'a, próbując nad sobą zapanować. Jak,
do diabła, Roxanne to robiła? Nie chodziło tylko o wygląd. Mnóstwo kobiet miało
niesamowite ciała i piękne twarze godne bogiń. Może to właśnie figura modelki w
kombinacji z makiawelicznym umysłem dawały Roxanne taką władzę nad ludzmi?
Gabe otworzył drzwi od jej strony i zaczekał, aż Catherine wsiądzie, po czym sam
zajął miejsce za kierownicą. Nie uruchomił jednak silnika.
- Wybacz. - Spojrzał na nią. - Nie miałem pojęcia, że Roxanne stanowi dla ciebie
taki problem.
- Nie jest problemem. Już nie.
- Zamierzam tego dopilnować. Poinstruuję ją, że kiedy zadzwonisz, ma cię
natychmiast łączyć, nawet jeśli będę w trakcie zebrania.
- Nie musisz tego robić.
- Owszem, muszę.
Dopiero po dłuższej chwili oddech Catherine wrócił do normy.
- Dlaczego, Gabe? - szepnęła. - Dlaczego nie mogłeś tak postąpić, gdy to
wypłynęło po raz pierwszy? Czemu teraz, kiedy jest o wiele za pózno?
Znowu zacisnął zęby. Dobrze znała tę minę.
- Nie jest za pózno. - Silnik z rykiem przebudził się do życia. - Miałaś swoje
powody, by odejść, przyznaję. Były problemy, i to poważne. Tym razem zamierzam
wszystko naprawić.
Jazda do posiadłości Marconich trwała niespełna godzinę. Bardzo oficjalna
pokojówka w wykrochmalonym uniformie zaprowadziła ich do eleganckiego saloniku z
L R
T
widokiem na miejsce wczorajszej katastrofy. Catherine ani przez chwilę nie wątpiła, że
wybór pomieszczenia nie był przypadkowy.
- Nie jestem pewna, dlaczego tu przyjechałaś - oznajmiła Natalie, gdy usiedli. Z
premedytacją nie zaproponowała im nic do picia, choć sama nalała sobie kawy ze
srebrnego dzbanka na stoliku. Mierzyła Catherine i Gabe'a lodowatym i jednocześnie
wściekłym wzrokiem. - A już zupełnie nie wiem, co ty tutaj robisz, Gabe. To pani Haile
jest mi winna wyjaśnienie i przeprosiny.
- Masz absolutną rację - odezwała się Catherine, zanim Gabe zdążył otworzyć usta.
- Jestem ci winna przeprosiny i nawet nie wiesz, jak mi przykro, że przyjęcie okazało się
katastrofą. - Rozchyliła torebkę i wyjęła z niej czek, który położyła na stoliku. - To pełny
zwrot kosztów.
Na policzkach Natalie wykwitły rumieńce.
- Uważasz, że rzucanie mi pieniędzy cokolwiek naprawi? - wycedziła.
- Ależ skąd. Uważam, że zwrot pieniędzy to najmniej, co mogę zrobić, by
zrekompensować to, co zaszło. Przykro mi, że ochrona, którą wynajęłam, nie zdołała
powstrzymać intruzów. Tego ranka skontaktowałam się z władzami i poinformowano
mnie, że młodzi ludzie na motorówkach otrzymali zaproszenie od niezidentyfikowanej
kobiety. Policja postara się ustalić jej tożsamość, jeśli oczywiście to cię interesuje.
Sprawcy sami zaproponowali, że zrekompensują straty gościom, a także przedsię-
biorstwu wynajmu gondoli.
- To z pewnością nie zaszkodzi - przyznała Natalie niechętnie. - A zraszacze? Ten
błąd to na sto procent twoja wina.
- Biorę za to pełną odpowiedzialność. - Catherine skłoniła głowę. - Daję słowo, że
dwukrotnie sprawdziłam, czy na pewno są wyłączone na wieczór. Nie potrafię
powiedzieć, dlaczego się uruchomiły.
- A ja potrafię. Jesteś niekompetentna.
- Natalie - odezwał się Gabe cicho.
- A jak inaczej to wytłumaczyć? - odparła Natalie wrogo.
- Przychodzą mi do głowy trzy powody. Pierwszy to przerwa w dostawie prądu,
przez co urządzenie powróciło do pierwotnych ustawień. Drugi to przypadkowa zmiana
L R
T
czasu przez kogoś, kto niepotrzebnie zaczął manipulować przy urządzeniu, a trzeci to ce-
celowe przeprogramowanie przez jakiegoś dowcipnisia. - Umilkł, żeby rozmówczynie
przetrawiły jego słowa. - Było tam sporo młodzieży. Może ktoś uznał, że będzie ubaw,
jeśli zraszacze uruchomią się w samym środku przyjęcia. Potem sprawcy z daleka
przyglądali się zamieszaniu.
Natalie wyprostowała się, a jej oczy złowrogo błysnęły.
- Oskarżasz kogoś z mojej rodziny?
- Nikogo nie oskarżam. - Znowu na chwilę umilkł. - Po prostu podaję inne
wyjaśnienie.
- Na grafiku znalazły się inicjały Catherine, więc to ona była odpowiedzialna za
przeprogramowanie zraszaczy. Widziałam na własne oczy.
- To oznacza, że je przeprogramowała. W innym wypadku po co miałaby się
podpisywać, i to dwukrotnie? - spytał retorycznie.
Natalie milczała, świadoma logiki jego słów. Gabe postanowił iść za ciosem.
- Miałabyś więcej powodów, aby wskazać na nią palcem, gdyby zabrakło jej
podpisu - dodał. - Wtedy byłoby jasne, że o tym zapomniała.
Natalie lekceważąco machnęła ręką.
- A płonący namiot? - zapytała. - Dom mógł się zająć od ognia, byłyby ofiary.
- Twoja córka potknęła się o linkę mocującą róg namiotu. Widziałem to na własne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •