[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na dwie części i jedną rzucił Bestii.
- Patrzysz na mnie, ale myślisz o czymś innym - rzekł do Laury.
- Myślę, że dobrze się u mnie czujesz.
- A co, nie powinienem? Dom jest miły, na kominku pali się ogień, obok siedzi
piękna kobieta, a u stóp leży pies.
- Dziękuję bardzo - odezwała się Georgia ze swojego fotela.
- O, przepraszam - poprawił się - dwie piękne kobiety.
- Teraz lepiej. - Georgia uniosła kieliszek z winem, jakby spełniała toast.
- Co z ciebie za pomoc - westchnęła Laura.
- A spodziewałaś się pomocy? - Georgia ukryła uśmiech za kieliszkiem.
- Więc nie chcesz, żebym się dobrze czuł? - zapytał Ronan.
- Nie rozumiem, dlaczego musisz się dobrze u nas czuć?
- Ponieważ, kochanie, nie znalazłaś mi jeszcze odpowiedniego domu.
- Możesz iść do tego, który wynajmujesz.
- Słyszałaś, Georgio? - Ronan zawiesił dramatycznie głos. - Ona mnie wypędza.
Laura była bezsilna. Gdyby spróbowała zamknąć mu drzwi do domu, Georgia i tak
by go wpuściła.
- Bestia tyje - zauważył.
- To przestań go karmić pizzą - odrzekła Laura.
- Ale on ją lubi.
- Nie wszystko, co lubimy, jest dla nas dobre.
- Czasami możemy tylko pomarzyć o tym, co lubimy, a musimy zadowalać się
czymś innym.
- A czasami - wtrąciła Georgia - inni ludzie są zmęczeni, gdy niektórzy w ich
obecności rozmawiają szyfrem.
Georgia włączyła telewizor. Była uzależniona od kanału informacyjnego. Laura nie
mogła tego zrozumieć. Z ekranu płynęły przeważnie złe wiadomości.
L R
T
- Gdzie znajduje się ten dom, który zamierzasz pokazać mi jutro? - zapytał Ronan
Laury.
- Właściwie to są dwa domy - odparła, zadowolona, że rozmowa wraca na bez-
pieczny grunt, nawet jeśli była przekonana, że Ronan odrzuci każdą, choćby najwspa-
nialszą ofertę. - Jeden jest w Dana Point. - Podała plik kartek. - Zbudowano go zaledwie
trzy lata temu, w stylu Cape Cod.
- Nie odpowiada mi. - Oddał jej dokument, zaledwie zerknąwszy na niego okiem.
- Nawet nie spojrzałeś na zdjęcie, Ronan. Zanim powiesz nie, mógłbyś przynajm-
niej obejrzeć ten dom.
- Nie ma sensu. Nie interesuje mnie styl Cape Cod. Może ten dom jest nawet nie-
brzydki, ale nie przemawia do mnie.
- Więc co do ciebie przemawia, na litość boską?
- Ty.
Laura zdusiła w sobie nadzieję. Flirtowanie jest drugą naturą Ronana, ale to tylko
puste słowa. Co jest warta namiętność bez prawdziwych uczuć? Nauczyła się tej lekcji i
nie miała zamiaru o niej zapominać.
- Nie zapuszczaj się w tę stronę.
- Dlaczego, do diabła? - Zniżył głos, by Georgia go nie usłyszała. - Przecież dobrze
nam razem.
- W łóżku.
- No właśnie - zgodził się radośnie.
Dlaczego tak usilnie starał się, by do niego wróciła? Na świecie jest mnóstwo ko-
biet, które z rozkoszą wskoczyłyby mu do łóżka, gdyby tylko na nie spojrzał. Laura po-
czuła lekkie ukłucie zazdrości. Już widziała tę kolejkę niewiast do przystojnego Irland-
czyka. Nic nie mogłaby na to poradzić. Kiedy Ronan zrozumie, że z nimi koniec, znaj-
dzie sobie jakąś chętną.
- Nadmiernie komplikujesz sprawę - ciągnął.
- To nie ja jestem trudna, lecz ty...
- Porozmawiajmy o tym w cztery oczy. - Wskazał głową Georgię. - Moglibyśmy
wyjść i pospacerować.
L R
T
O tak. Sam na sam z nim w ciemnościach. Zwietny pomysł.
- Na dworze jest zimno. - Laura wtuliła się w poduszki na kanapie.
- Ja cię rozgrzeję. - Błysnął zębami w uśmiechu. - Wyłącznie po przyjacielsku...
- Obejdzie się, dzięki. Nie zostawię Georgii.
- A może chodzi o to, że wiesz, że przy mnie nie możesz sobie ufać?
Laura nie wyobrażała sobie, że tak trudno będzie jej skłamać. Niestety, naprawdę
sobie nie dowierzała. Ronan wywierał wrażenie na kobietach, nawet jeśli się o to nie sta-
rał. A kiedy zagiął na którąś parol, żadna mu się nie mogła oprzeć. Naturalnie ona mu
tego nie powie.
- Wydaje mi się, że potrafię się powstrzymać przed rzuceniem się w twoje ramiona.
- Ależ nie krępuj się.
- Ronan, zawarliśmy umowę - przypomniała. - Bez flirtowania.
- To nie flirt, tylko pogawędka.
- No to bez pogawędek.
- Jesteś twarda.
- Owszem - powiedziała, chociaż czuła się twarda jak galaretka w cukrze.
Co wieczór brała zimny prysznic i śniła, że nie jest ani trochę tak zdyscyplinowana
jak na jawie, a rano budziła się zmęczona po to, by przez kolejny dzień mówić  nie" Ro-
nanowi. Jeśli kiedyś zdoła znalezć mu dom, uczciwie zarobi na swoją prowizję.
- Gdybyś posłuchała głosu rozsądku...
- Nie ja jestem nierozsądna.
- Słuchajcie, jeśli zamierzacie dalej wojować, może przeniesiecie się do kuchni? -
odezwała się Georgia, nie odwracając głowy od telewizora.
- My nie wojujemy, my wymieniamy opinie - stwierdził Ronan.
- Chcecie znać moją opinię? - zapytała Georgia.
- Ja nie chcę - odparła szybko Laura.
Znała opinię siostry. Czy nie wysłuchiwała jej codziennie od dwóch tygodni?
Wykorzystaj go i rzuć, tak dałoby się wyrazić opinię Georgii w skrócie. Aatwo zro-
zumieć dlaczego. Georgia wciąż była rozgoryczona po rozstaniu z mężem. Laura wie-
L R
T
działa jednak, że to opcja nie dla niej. Chciała rzucić Ronana i proszę, co się wydarzyło.
Co zaś do wykorzystania go, niestety pokusa była aż nadto silna.
Zadzwonił telefon komórkowy. Ronan sprawdził, kto dzwoni, i wstał.
- Muszę odebrać, przepraszam.
Laura wzruszyła ramionami, ale była ciekawa, od kogo ten telefon. Od jednej z mi-
liona kobiet już ostrzących sobie na niego zęby? Patrzyła, jak Ronan znika w kuchni. Za-
trzymała wzrok na jego biodrach i westchnęła.
- No tak - Georgia stłumiła śmiech - nie chcesz go. To jasne.
- Kocham cię, ale zamknij się - odrzekła Laura.
- Nie pojmuję, dlaczego tak się torturujesz. Co chcesz dowieść? %7łe jesteś twarda?
No to gratulacje. Wszyscy widzą, jaka jesteś twarda.
- Nie o to chodzi.
- Więc o co?
- O bezpieczeństwo - odrzekła bez namysłu.
To takie proste. Dopuściła do tego, że Ronan zbyt wiele dla niej znaczył. Fantazje i
marzenia zastąpiły rzeczywistość. Sama jest sobie winna, że się rozczarowała. I że czuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •