[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jedli w milczeniu. Czuli się nieswojo. Tylko
Irka paliła, ona miała w nosie szczeniacki wstyd. Ola Klujewa pila piwo dużymi łykami, Kudłatość
żartował z nią, widać gotów był się dzielić swoim szczęściem z kimkolwiek, choćby z grubą Olą.
Polinka dziobiąca mięso jakoś po ptasiemu doceniła wielkoduszność Kudłatości. Ignat w końcu się
rozruszał, wesoło i głośno opowiadał, jak to chodzi na basen i że ma psa Wulkana. Irka słuchała.
Taras wyjaśniał Olesi, na czym polega wyższość Counter Strike" nad Ultima".
50
Olesia poszła sikać.
- Amir, pokaż, gdzie! - krzyknęła wąsata kobieta. Czarnooki chłopiec zerwał się z krzesła.
Podprowadził
Olesię do jakiejś komórki i wskazał drzwi z namalowanym muchomorem.
Olesia potarła skronie. Od piwa głowa kołysała jej się jak balonik na wietrze. Pociągnęła za
spłuczkę, chlusnęła woda. Skrzypnęła zasuwka.
Impreza rozwinęła się na całego. Kudłatość maczał mięso w keczupie i jadł, brudząc sobie wargi.
Wyluzowa-na Polinka leżała na krześle jak jakaś część garderoby. Irka, Ola i Taras z pijacką uwagą
słuchali Ignata, wpatrując się w jego usta. Ignat śpiewał, wymachując rękami:
Na chuj mi te wszystkie twoje głupie prezenty? I tak cię kiedyś przelecę, jak będę mniej zajęty.
Lepiej gadaj od razu, że chcesz chodzić z gościem, Co jak trzeba zajebie kogo trzeba z radością.
%7łebyś się potem chwaliła, I żebyś znowu nudziła. A spierdalaj, dziwko.
I jego uszy robiły się coraz bardziej rubinowe.
Lidia nawet nie krzyczała, kiedy zobaczyła ich pijanych przy furtce. Stara śpiewka..." - pomyślała
zirytowana. Taras Jeremiejew zawadiacko obejmujący Irkę mimo wszystko zreflektował się i
odwrócił mętny wzrok. Co on ją tak ściska?" - pomyślała Lidia. Irka zresztą nie przytulała się do
Tarasa.
Kudłatość ciągnął za rękę krzywą jak turecka szabla Polinkę, szeptał jej coś i zaglądał w oczy, ale
ona nie słuchała i tylko chichotała. Olesia z Ignatem Mitnikowem szli objęci, Ignat wrzeszczał:
- Zajebię wszystkich dupków i palantów!..." Olesia, serio mówię, jak cię ktoś będzie zaczepiać,
tylko powiedz...
51
Uśmiechnięta Olesia kiwała głową: powie, powie. Z tyłu wlokła się ponura jak struty słoń Ola
Klujewa.
Lidia zamknęła się w pokoju i zrzuciła oblepione klapki. Wzięła głęboki oddech i oczyściła myśli
ze wszystkich niemiłych wspomnień dnia, licząc: raz, dwa, trzy... Pozostało tylko ciepłe morze,
gorący biały piasek z pokruszonych muszelek, chłodne śliwki z targu...
Nie - położyła się na łóżku. - Z tym Sietkinem.. To ktoś od nas... Mitnikow? Albo jednak
miejscowi? Podobno grasują tutaj całe bandy... Tylko czego chcieli? Pieniędzy?" Przypomniała
sobie minę komendantki kolonii, wysokiej chudej Galiny. A on co mówi? Nic? No to niech nie
mówi - powiedziała swoim męskim głosem, zamykając drzwi. - Ten pani Sietkin szybko się wyliże,
a milicja nam tu niepotrzebna. Szkoda zachodu, po co w to mieszać postronnych. On siedzi cicho i
pani radzę tak samo". Ale Lidia doskonale wiedziała, że nawet jeśli ona będzie siedziała cicho, a
Sietkin opowie o wszystkim swojemu ojcu, to dopiero wtedy zrobi się afera. Wyobraziła sobie
obwisłe policzki z rudą szczeciną, okrągłe, pociemniałe oczy i głos: Taak...". Co nastąpi po owym
Ta-ak...", nie wiedziała, bo niby kto wie, co może powiedzieć taki Jurij Faddiejewicz. I czy
skończy się na wymówkach? O matko!" - pisnęła Lidia i z nerwów jej białą jak ciasto twarz
pokryły czerwone plamy.
Muszę porozmawiać z Mitnikowem. Niech przeprosi. A jeśli to nie on? Może raczej z Walera,
żeby nie mówił tacie? Nie, bzdura..."
Po Sietkinie przyszła kolej na pozostałych.
A teraz jeszcze te barany... Upili się... Najpierw chichoty i objęcia, a potem jak na komendę
zabiorą się za tracenie dziewictwa. I kto niby będzie za to odpowiadał?" - przeszedł ją zimny
dreszcz. Przypomniała jej się zła twarzyczka Koli Językowa: Menda!".
52
Ktoś zaskrobał w drzwi balkonu. Polinka cienkim głosem zapytała:
- Dziewczyny, kto to?
- Konie pie-chotą - wybełkotała rozwalona na łóżku z papierosem w dłoni Irka. Palce jej odmówiły
posłuszeństwa i papieros upadł na Pol inkę.
Ola Klujewa prychnęła w poduszkę i odwróciła się do ściany. Olesia wychyliła się z górnej leżanki
i paznokciem podhaczyła drzwi. Poczuła watę w głowie i znów utonęła nosem w poduszce, czując,
że już się nie ruszy.
Do pokoju przekradl się Taras, a za nim Ignat i Kudła-tość. Cała trójka zachowywała się jak banda
spiskowców. Pachnący słodkim winem Taras z miejsca wskoczył na górę, do Irki. Ona zaś ochryple
zachichotała. Splunęła na podłogę. Tymczasem Kudłatość przysiadł na skraju łóżka Polinki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]