[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała: - Chciałabym mimo wszystko, żeby Jedno było jasne. Nigdy nie zerwę z tobą z powodu
twojej pracy, ale to nie znaczy, że ją aprobuję. Uważam, że powinieneś ją rzucić.
- Może byśmy pogadali o czymś innym? - rzekł chłodno.
- Na przykład?
- O wyprawie do jaskini.
Amy ze smutkiem pokręciła głową.
- Miałam nadzieję, że odłożysz to do chwili, kiedy ci się zagoi ręka.
- Nóż Vadena nie zrobił mi dużej krzywdy. Tylko krwi było sporo. Ale jak ci na tym zależy, to owinę
ramię wodoszczelnym bandażem. Trzeba tam popłynąć, Amy. Już ci tłumaczyłem, że nie wolno
zostawiać takich spraw nie dokończonych. Kłopoty już się zaczynają.
- Vaden?
Pokiwał głową.
- To zbyt duży zbieg okoliczności, że akurat wczoraj chciał mnie zadzgać.
- Może on działa sam? W końcu LePage był sam. Może Vaden jest przyjacielem LePage a i stąd wie
o skrzynce? - mówiła Amy, a jej twórcza wyobraznia błyskawicznie uzupełniała ten hipotetyczny
obraz. - To się trzyma kupy. Postanowił sam ruszyć po skrzynkę, ale mu nie wyszło, bo go
powstrzymałeś. A skoro siedzi w areszcie, to nie mamy się o co martwić. Nawet jeśli Kelso go
wypuści, to przepędzi go z wyspy. Zawsze tak robi z awanturnikami. Jed pogłaskał ją po głowie z
pobłażliwym wyrazem twarzy.
- Kochanie, ty masz naprawdę niesamowitą wyobraznię.
- A co, nie odpowiada ci ta wersja?
Wzruszył ramionami.
- Właściwie nie wiem. Owszem, ma sporo logiki, ale nie wyjaśnia, skąd LePage, Vaden, czy
ktokolwiek inny miałby wiedzieć cokolwiek o skrzynce.
- Szczegóły - zbyła go Amy.
- Właśnie w tym jestem najlepszy - stwierdził. - Nudne, okropne drobiazgi.
Amy poddała się wreszcie.
- No dobrze. Kiedy mamy nurkować?
- Jed zauważył, jak bardzo ta decyzja ją zmieniła. W jej oczach pojawił się mimo woli lęk, a
sylwetka jakby się przygarbiła. Marzył w tej chwili o tym, żeby ją przytulić i powiedzieć, że mogą
zrezygnować z nurkowania w jaskini, ale nie mógł.
Zatrzymał się i wziął ją w ramiona. Spojrzał jej w oczy.
- Amy, kochanie, uwierz mi. Gdyby było jakiekolwiek inne wyjście z tej sytuacji, to na pewno bym je
zastosował. Wierzysz mi?
- Dotknęła jego policzka. Uśmiechnęła się z kobiecym zrozumieniem i akceptacją.
- Wierzę ci, Jed. Zrobimy to, co uważasz za konieczne.
Rozdział 15
- Chryste, to nie do wiary, że zeszłaś wtedy do jaskini z tylko Jedną latarką! Powinnaś zawsze mieć
co najmniej Jedną zapasową! A najlepiej dwie. Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdyby ci wysiadły
baterie?
Jed perorował chodząc wokół rozłożonego w salonie ekwipunku. Butle, regulatory, latarki, liny,
płetwy, noże i mnóstwo innych przedmiotów zawalało podłogę pokoju. Od starcia z Vadenem minęły
dwa dni.
Z typowym dla siebie zacięciem Jed Glaze sprawdził już dwukrotnie każdy element wyposażenia i
zmusił do tego także Amy. Teraz rozpoczynał właśnie trzeci przegląd, widać hołdując zasadzie, że
życie nurka może zależeć od ekwipunku jego towarzysza.
- Amy nie protestowała, choć jej myśli zajmowały w tej chwili wyłącznie wspomnienia z tamtego
samotnego nurkowania. Koszmary.
- Jed, ja naprawdę dobrze wiedziałam, co mi grozi&
- Latarka to latarka. Ni stąd, ni z owąd gaśnie i koniec. A bez latarki to jakbyś pływała w grobie.
Poza tym zeszłaś z połową tlenu w butli. %7ładnej rezerwy! Ale dlaczego ja cię właściwie pouczam?
Nie miałaś chyba wielkiego wyboru, co? Ale ryzykowałaś piekielnie!
- Jaskinia nie wydawała mi się wtedy bardziej straszna od rewolweru LePage a. Dopiero potem
zdałam sobie sprawę, że grota jednak mnie przeraża. Kiedy do niej schodziłam, nie czułam w ogóle
strachu. Jakby mi się coś w mózgu wyłączyło. Ale potem& nigdy nie miałam koszmarów związanych
z rewolwerem, tylko z jaskinią.
- Jed przerwał sprawdzanie działania ustnika i podniósł wzrok na dziewczynę,
- Amy, mogę zejść sam. Ty zostaniesz nad stawem.
Spróbuję sam znalezć tę skrzynkę.
Zdecydowanym ruchem pokręciła głową.
- Nie zgadzam się! Nie pójdziesz sam! Zresztą tylko ja mogę ci pokazać, gdzie jest skrzynka.
Pamiętam, że minęłam kilka korytarzy, ale głównym znakiem rozpoznawczym jest taki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]