[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zauważyć, ale Vivian na pewno nie przepuściłaby okazji.
 Ten twój szef wygląda, jakby chciał cię schrupać. Jest na tyle bogaty i
przystojny, że na twoim miejscu pozwoliłabym mu na to.
Ziarę uderzyło, że Vera i Vivian z pewnością w podobny sposób
postrzegają tę sytuację. Ale jej uczucia wobec Sloana nie miały nic
wspólnego z pieniędzmi.
 Po co właściwie przyjechałaś?
109
R
L
T
 Pomyślałam, że skoro przez siedemnaście lat na ciebie łożyłam,
mogłabyś mi się odwdzięczyć. Miałam sporo wydatków i nie mogę
pracować...
 Prawda jest taka, że to państwo na mnie łożyło. Co miesiąc zanosiłam
czeki do banku, nie pamiętasz? Robiłam zakupy za kartki na żywność, kiedy
udało mi się je znalezć w twojej torebce. To ja sama siebie wychowałam, nie
ty.
 Ty niewdzięcznico!  rzuciła Vera ze złością.  Nigdy nie doceniałaś,
że codziennie na ciebie pracowałam. Ale teraz role się odwróciły i z twoją
pomocą nie będę się już musiała martwić o pieniądze.
 Dlaczego miałabym ci dawać pieniądze?!  Ziara skrzyżowała ręce.
 Bo na pewno wolałabyś dłużej popracować w kolejnej firmie.
 Co to ma znaczyć?!  Zamarła.
 Mogłabym uciąć sobie z twoim szefem pogawędkę. Przecież nie
zdobyłaś takich umiejętności bez niczyjej pomocy, prawda? Potem mogę
odwiedzić następnego szefa i kolejnego. Będę tak za tobą chodzić aż do
skutku.
Całe dorosłe życie Ziara obawiała się właśnie tego, a jednak odrzekła:
 Nikt nie będzie mnie winił za twoje zachowanie.
 Nie, ale możesz ponieść odpowiedzialność za swoje. Przecież
przespałaś się z szefem, prawda?
Vera nie mogła jej niczego udowodnić, ale czy Sloan zrozumie, że nie
poszła z nim do łóżka dla pieniędzy, tylko... z miłości? Ziara oparła się o
ścianę, wyobrażając sobie, jakich bzdur matka mogłaby mu naopowiadać.
 Czego chcesz?
 Co miesiąc będziesz mi płacić pensję za milczenie. Wynajmiesz mi
ładne mieszkanie, nie chcę już mieszkać w tej okropnej przyczepie.
110
R
L
T
Ziarę ogarnęła wściekłość.
 Jeszcze czego!  Zbliżyła się do matki.  Nie dostaniesz ode mnie ani
grosza! Już i tak zapłaciłam za to, że jestem twoją córką. Pójdę na policję!
Zdajesz sobie sprawę, że szantaż to przestępstwo?
 Nie zrobisz tego!  Vera zbladła.
 Zrobię! Jak myślisz, komu uwierzą? Mnie czy tobie?  Chwyciła Verę
mocno za ramię, prowadząc ją na podjazd, na którym stał zdezelowany
samochód.  Nie pozwolę sobą manipulować!  Spojrzała w smutne oczy
matki. Na moment zmiękło jej serce, ale zdobyła się na bezwzględny ton. 
Sloan też na to nie pozwoli! Wracaj, skąd przyjechałaś. Nie chcę i nie
potrzebuję matki! Nigdy cię nie potrzebowałam!
Czekała, aż Vera odjedzie i wróciła do domu, zamykając drzwi na klucz.
Oparła głowę o twarde drewno. Nie będzie płakać ani się zamartwiać, nie
zamierza też ustąpić. Matka na to nie zasługuje. Szkoda tylko, że ona musi
przez to przechodzić sama.
Nagle poczuła na plecach ciepły dotyk Sloana, który odgarnął jej włosy
i obsypał szyję pocałunkami.
 Dzień dobry, ślicznotko  wyszeptał, budząc jej ciało do życia. 
Wydawało mi się czy z kimś rozmawiałaś?  Serce waliło jej jak oszalałe. Nie
mogła powiedzieć Sloanowi prawdy, nie zniosłaby litości lub oceny w jego
spojrzeniu.
 Tak, z sąsiadką  wymamrotała.  Masz ochotę na kawę?
Sloan ugryzł ją lekko w szyję, mrucząc:
 Kawa może zaczekać, mam ochotę na coś innego.
 Przeczekam w biurze, aż przestaniesz stroić fochy.  Słowa Ziary
rozeszły się echem po pracowni. Sloan skrzywił twarz, patrząc, jak Ziara
odchodzi z gracją modelki na wybiegu. Obszedł się z nią zbyt obcesowo,
111
R
L
T
rzucając kolejne polecenie. Stresował go zbliżający się termin pokazu.
Ale nie tylko to. Od wieczora, który spędzili w biurze, Ziara nabrała do
niego dystansu. Pragnął być z nią blisko, trzymać ją w ramionach, nie
wiedział, czy dopiero traci, czy już zupełnie stracił głowę, a to tylko
wzmagało jego irytację. Nie miał jednak czasu analizować swojego życia,
musiał skupić się na pracy.
 Co?!  burknął, widząc spojrzenie Patricka.
 Pokazałeś jej projekty? Myślałem, że nie chciałeś, aby ktokolwiek je
oglądał.  Ziara niepotrzebnie o tym wspomniała.
 Pracowaliśmy razem do pózna.  Nie chciał i nie musiał się z tego
tłumaczyć.
 Vivian już wie o wszystkim?
 Nie muszę z nią omawiać moich prywatnych spraw.
 Ale ona mogłaby naprawdę uprzykrzyć Ziarze życie.
 Już próbowała, ale Ziara do niczego się nie przyznała.
 Chyba nie zamierzasz jej po wszystkim zostawić na pastwę tej
modliszki?
 A kto powiedział, że się dokądś wybieram?  Sloan odszedł, nie
czekając na odpowiedz. Wiedział, że długo nie wytrzymałby z dala od Ziary.
Zdąży wszystko naprawić po pokazie. Jeśli trzeba, znajdzie Ziarze nową
pracę. Dręczyła go jednak myśl, że Ziara dystansuje się wobec niego w
obawie, że zerwie z nią po pokazie, gdy nie będzie mu już potrzebna.
Postanowił nie wracać do biura. Równie dobrze mógł pracować w
domu, gdzie nikt mu nie przeszkadza. Wyszedł na ulicę, kierując się do
samochodu.
Pogrążony w myślach początkowo nie zauważył, że ktoś go woła.
Odwrócił się i zobaczył wyłaniającą się z tłumu nieznajomą kobietę, która
112
R
L
T
uśmiechnęła się do niego, odsłaniając pożółkłe zęby. Strój, który miała na
sobie, wyglądałby niestosownie nawet na znacznie młodszej osobie, dlatego
skupił się na jej twarzy, by nie wprawiać jej ani siebie w zakłopotanie.
 To pan jest Sloan Creighton?
Zainteresowanie mediów miało swoje złe strony - czasem przyciągało
szaleńców.
 Tak. W czym mogę pani pomóc?
 Nazywam się Vera Divan. Chciałam z panem porozmawiać o mojej
córce.
To niemożliwe!
 Chodzi o...?
 Ziarę? Tak. Wyrosła na ślicznotkę, prawda?
Starał się nie okazywać niedowierzania. Kobieta w niczym nie
przypominała Ziary, nie miała w sobie nic z egzotycznej aury jego asystentki.
 Chce się pani z nią zobaczyć?
 Nie, chcę panu coś pokazać.  Sięgnęła do różowej torebki, wyjmując
z niej wycinek z gazety. Sloan nie widział wcześniej tej publikacji. Spojrzał
na zdjęcie i niemal zakrztusił się, widząc uchwyconą gorącą wymianę
spojrzeń.  Teraz pan chyba rozumie dlaczego?
 Kobieta sprawiała wrażenie, jakby czegoś od niego oczekiwała.
 Co mogę dla pani zrobić?
 Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam to zdjęcie w naszej lokalnej gazecie. 
Rozejrzała się, idąc obok Sloana.  Chyba pan wie, że mieszkam w Macon? 
Nie chciał wypytywać Ziary o szczegóły, bo zrozumiał, że ma za sobą
bolesną przeszłość, ale nie spodziewał się, że jego piękna kochanka mogła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •