[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaszarpał wściekle, metal ustąpił z przerazliwym zgrzytem. - No, oby tam
był, cholerny renegat! - Zaczął się rozglądać nerwowo. Wtem rozjaśnił się
z ewidentną ulgą, widocznie rozpoznał wyczekującego Resa... I zadygotał,
uderzony przezeń potężną ścianą nienawiści. Odbił ją odruchowo, całą
swoją Mocą, dekonspirując się natychmiast.
- Wampiry! - rozwrzeszczał się czuciowiec gdzieś w pobliżu. - Tam!
Przedostali się do wewnątrz kręgu!
- Bieg! - ryknął Okruszek, wypychając Vespera z szybu. - Już!
Poturlali się po trawie. Wokół zaświstały strzałki z antysymbiontem.
Potem zagderały gniewnie kule.
- Przeszli na ostrą!
Sturlali się z otaczającego kościół murku, pomknęli, skurczeni, przez
ulicę. Opuszczone ruiny sklepu wabiły nadzieją osłony.
Vesper z Nidorem i Okruszkiem popędzili tam co sił. Z tyłu za nimi
Echis odstrzeliwał się pośpiesznymi dubletami i tripletami, osłaniając
odwrót.
- Dostałem! - stęknął nagle były Aowca.
Dopadli we czwórkę drzwi, wparowali do środka...
Prosto przed lufy kolejnego pododdziału watykańskich, stłoczonego w
ciemnościach rudery. Zwiat ponownie zastygł Vesperowi przed oczami.
- A nie mówiłem? - roześmiał się ten sam mężczyzna, który zgarnął go
ze strychu. - Miałeś nie fikać, wąpierzu, bo tylko kłopotów narobisz. -
Spoważniał, w jego oczach zamigotała nienawiść. - Rzućcie broń.
- Sam rzuć broń - wystąpił odważnie Okruszek. - Jesteś aresztowany! -
Sięgnął lewą ręką do kieszeni na piersi, wydobył odznakę. - Policja! Na
ziemię, wszyscy!
Czarno odziany mężczyzna wysunął się natychmiast przed szereg.
Later.
- Oszalałeś, Piotrek? Machasz blachą w obronie tych morderców?
Okruszek zaniemówił. Wpatrywał się w byłego kolegę coraz szerzej
otwierającymi się oczami.
- Jak ty żeś się w to wpakował, stary? - zapytał surowo Later. -
Strzelasz do ludzi, bez sądu, wyroku, nakazu?
- Ja tylko... Bronię moich przyjaciół...
- No to niezle ich sobie dobrałeś, chłopie!
Policjant poruszył niemo wargami, odwrócił wzrok.
Later uśmiechnął się doń pojednawczo, jakieś słowa zawisły mu na
ustach...
Niewyrazny cień poruszył się pod ścianą. Vesper zerknął... Serce
załomotało mu gwałtownie: Icta! Wskazał ją Echisowi, niepotrzebnie, były
wampir spostrzegł dziewczynę w tej samej chwili i rzucił się ku niej co sił.
Vesper z Nidorem pośpieszyli za nim. Zatrzymali się o niespełna metr
od byłego Aowcy. Odwrócili plecami, osłaniając go, kiedy podrywał
dziewczynę z ziemi.
- Zostawcie ją, mordercy! - huknął Later, odwracając się ku nim z
podniesioną bronią.
- Zostaw ich! - ryknął na niego Okruszek, ich głosy splotły się w jeden
porażający wrzask.
Zaczęli strzelać, każdy do swoich celów.
Wychodz!" - zabrzmiał w głowie Vespera potężny głos Nexa.
Wychodzcie stamtąd natychmiast! Obstawiamy odwrót!"
- Wypad! - zakrzyknął więc śpiesznie. - Już!
Ruszył ku oknom, z sercem łomoczącym nadzieją.
Renegaci przybyli na pomoc!
Nogi niemal odmówiły mu posłuszeństwa. Dojmujące poczucie ulgi
odebrało mu tę resztkę sił, jakie zostawiła ulatniająca się adrenalina.
Vesper potknął się, wykonał kilka niezdarnych kroków i w chwili gdy już
odzyskał równowagę, dopadł go ateciak. Chwycił tym swoim potężnym
łapskiem, szarpnął ku sobie i zanim Vesper zdążył zareagować, osunął się
na kolana. Patrzył błędnie, szklisto, twarz mu bielała. Nie zwracał w ogó-
le uwagi na Vespera, próbował skupić wzrok na Laterze, poruszając z
wysiłkiem wargami, jakby koniecznie chciał coś powiedzieć, może
wyjaśnić?
Vesper przytrzymał przyjaciela, kurczowo zaciskając dłonie na jego
kamizelce taktycznej. Popatrzył z pełnym grozy niedowierzaniem.
Okruszek jest przecież wyciosany z granitu, nic mu się nie może stać,
Okruszek... Okruszek?
- Nie daj się stary, jestem przy tobie - wykrztusił naprędce. -
Wydostaniemy się stąd!
Ale ateciak odjechał zaraz, zwiotczał mu w ramionach.
Vesper spróbował go podzwignąć, wielkolud jednak ciążył jak kamień,
wysuwał się z rąk.
Wampir zerknął więc rozpaczliwie przez poharatany pociskami otwór
okienny.
Pomocy!" - zawrzasnął z całych sił.
Ale Nidor z Ictą i Echisem byli już daleko, a kolejne postacie dopiero
wysypywały się zza linii drzew. Vesper został sam.
Spróbował unieść wielkoluda ponownie, nie zdołał. Gdzieś na granicy
świadomości kołatała się nieznośna myśl, że Okruszek poświęcił się dla
Icty, tym razem udało mu się przejąć kulę. Choć może pocisk
przeznaczony był dla Vespera? Ateciak szarpnął go przecież, zasłonił
sobą...
Wtem spojrzał w bok, prosto w dymiący wylot lufy Latera. Zastygł w
oczekiwaniu na strzał. Ale były atek przerzucał tylko struchlały wzrok z
osuniętego bezwładnie Okruszka na skulonego nad nim Vespera i nie
strzelał. Wahał się.
No, dalej, naciśnij ten spust, pomyślał Vesper chciwie. Uwolnij mnie
od tego wszystkiego. No, już!
- Wycofujemy się! - zakrzyknął dowódca Siewców.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]