[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miały wiele wspólnych upodobań. Zdarzało się, że szły oddzielnie na zakupy i wracały do
domu z identycznymi sukienkami czy butami.
Hallie, osoba towarzyska, od dziecka otoczona przyjaciółmi, nigdy z nikim nie śmiała
się tak serdecznie, jak z Donną. Zmiała i płakała, Donna była bowiem jej przyjaciółką od
serca. Prawdziwą przyjaciółką.
- Dzwoniłaś do nich? - zapytała bez wstępów.
- Wiesz, że tak. - Weszły razem do domu i przeszły do kuchni. Brak talentów
kulinarnych, czego nawet nie starała się ukrywać, Hallie kompensowała artyzmem i dobrym
gustem. Jej przytulna, wesoła kuchnia utrzymana była w bieli i żółci, a całości dopełniał
powój wijący się pod sufitem.
Donna gestem odmówiła proponowanej wody i usiadła przy kuchennym blacie
- I co o tym myślisz?
- O ulotce? Nie zamierzam nawet się zgłaszać. - Stawiając sprawę jasno od początku,
Hallie miała nadzieję uniknąć zbędnych namów.
Donna była wyraznie zawiedziona.
- Nawet z nimi nie rozmawiałaś, prawda? Gdybyś porozmawiała, zrozumiałabyś, że to
jedyny sposób znalezienia męża. Minęły czasy, kiedy wokół pełno było mężczyzn do wzięcia.
- Wiem, ale chcę najpierw spróbować sama.
Dwa tysiące to suma niebagatelna, więc Hallie postanowiła działać na własną rękę,
zanim zdecyduje się wyłożyć takie pieniądze. Poza tym, Donna zarabiała więcej od niej i
łatwiej jej było pozwolić sobie na Twoją Randkę".
- Dzwoniłam do Rity - wyznała Hallie. Rita, wspólna znajoma, przez którą się
poznały, osoba ciesząca się opinią nieco szalonej romantyczki, lubiła brać na siebie rolę
swatki.
- Nie powiedziałaś jej chyba, że zapisałam się do Twojej Randki"? - zapytała Donna
z lekkim niepokojem.
- Ani słowa. To nasza wyłączna tajemnica. Zwierzyłam się jej tylko, że przejrzałam na
oczy i nie chcę być już sama. - Uśmiechnęła się na wspomnienie reakcji znajomej. - Rita
uważa, że to śmierć ojca tak mnie odmieniła i że mogę się wpędzić w sytuację, której będę
żałować. - Hallie wzruszyła ramionami. -Tyle lat swatała mnie z najróżniejszymi facetami, a
teraz kręci nosem. Myślałam, że ucieszy się na wieść o moich planach. Kiedy jej
powiedziałam, że chciałabym mieć rodzinę, poradziła mi poszukać kogoś z dobrymi genami,
zajść w ciążę, a potem puścić delikwenta kantem.
- Rita?
Hallie skinęła głową.
- Okropne, prawda? - Lubiła Ritę, utrzymywała z nią kontakt, ale były bardzo różnymi
osobami. Rita, na przykład, szczyciła się tym, że jest weredyczką.
- Może to jakiś pomysł, jeśli chcesz tylko dziecka - zastanawiała się głośno Donna.
- Nie tylko. Chcę też męża. Patrzę na Julie i zastanawiam się, jak ona sobie daje radę z
Ellen. Pomagają jej mama i Jason, a i tak ma ręce pełne roboty. Na szczęście Jason jest
troskliwym ojcem. Nie wiem, jak można samotnie wychowywać dziecko. Ja bym nie
potrafiła.
- Ja też - zgodziła się Donna, zaciągając swoim zwyczajem, jak każdy południowiec.
Wyjechała z Georgii, mając trzynaście lat, i nigdy nie pozbyła się charakterystycznego
zaśpiewu. Raptem się uśmiechnęła. - Wyobrażasz nas sobie w roli matek?
- Owszem - odparła Hallie z przekonaniem. Zastanawiała się, czy wiele kobiet w jej
wieku ma podobne odczucia - wiedzą, że czas płynie, i z każdym miesiącem coraz
intensywniej zadręczają się niespełnioną tęsknotą za macierzyństwem. Nie był to w każdym
razie temat do rozmów, nawet z najbliższą przyjaciółką.
- No, to wyobraz sobie, że zadzwonili do mnie wczoraj z Twojej Randki" -
powiedziała Donna, spuszczając oczy i bawiąc się paskiem od torebki, co było u niej widomą
oznaką zdenerwowania. Mają kogoś dla mnie - dodała i rzuciła Hallie niepewne spojrzenie.
- Tak szybko? - Hallie musiała przyznać, że wywarło to na niej wrażenie.
- Przysłali mi faks, prosili, żebym go przejrzała i zaraz oddzwoniła. Oddzwoniłam. W
godzinę pózniej zadzwonił Sanford. Umówiliśmy się na kolację. Dzisiaj.
- Sanford?
- No właśnie. Ktoś z takim imieniem powinien być nadętym bubkiem, ale nie. Długo
rozmawialiśmy i...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]