[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dużo w domu nie było, ledwo może parędziesiąt rubli ocalało.
%7łeby nie psy, tak by im się udało. Ale przez harmider okropny i krzyki najmniej
połowa łudzi do nas na górę popędziła, a Mateusz z pistoletami z sypialni wypadł.
Ogień folwarczna służba prędko ugasiła, ledwo dwie szyby w oranżerii pękły, zbó-
je zaś, pokrwawieni i poszarpani, jednak uciekli. Psy ich dobrze pogryzły, nie tak
łatwo się wykurują. Od ognia uciekł trzeci, ten chyba żadnej szkody nie doznał, bo
w ciemnościach obcego nie rozpoznano. Zaraz Mateusz żandarmów sprowadził,
do rana już zamieszanie było, śledzili po śladach krwawych, aż w dzień sprawdzi-
li, że musieli oni bryczką odjechać, bo urwało się jak nożem uciął. A na drodze
kolein tyle, że nie rozpozna. Jeśli w dobre konie jechali, o wschodzie słońca mogli
być daleko.
Oj, nie podoba mi się to wcale. Jakby tak, Boże odpuść, gardła nam poderżnęli
we śnie, do swoich upragnionych łupów pewno by trafili. Choć nie na wierzchu
je przecież trzymam, tylko za lustrem otwieranym sekretnie, ale odgadnąć mogli.
A może i kto podejrzał, jak je otwierałam. . . ? Znowu mam do Błędowa zawiezć
i przestać nosić? Aż żal, w Wiedniu naszyjnikiem rubinowym furorę zrobiłam. . .
. . . rychło w czas, półtora miesiąca! Chałupę starą najętą mieli pod Grójcem,
tam spokojnie zajechali, nikt ich nie podejrzewał. Czterech razem było. Dwóch do
tej pory ciężko chorych leżało, wyzdrowieli trochę i odjechali nie wiadomo dokąd,
a przez znachorkę starą wieść się rozeszła. Siłą trzymali ją u siebie, aż owych
dwóch podleczyła i jedna pociecha, to że ich psy porządnie poszarpały i jednego
Mateusz, strzelając za nimi, w nogę trafił. Kim byli, też nie wiadomo, z dalszych
stron. Tym bardziej myślę, że ktoś tu szpiegował, bo skąd by obcy z dalszych stron
o klejnotach po babce wiedział. . .
. . . oto się dzieciniec zrobił, na imieniny wszystkie wnuki mi przywiezli, razem
tego ośmioro, trzech chłopców tylko i pięć dziewczynek. Najstarsza Dorotka Hani
już piętnaście lat liczy, po dzieciach widać, jak ten czas leci, najmłodsza Kasia
Aukaszka, niemowlę ledwo trzymiesięczne. Hania o siebie nie dba wcale, gruba
okropnie i na wątrobę narzeka, ale łakoma bez umiaru. Ludwiś Tomaszka uszczę-
śliwił Mateusza, bo jak Tomaszek gospodarstwa nie lubi, tak Ludwiś w dziadka
poszedł, konie i konie, obaj by w stajni zamieszkali. Najstarszym wnukiem Mate-
usz się chwali na prawo i na lewo. A Zosia, widzę, że dobrze wybrała, gospodarna
nad podziw. . .
. . . ejże, czy to pan Pukielnik od naszych stron nie odczepi się nigdy? Syna
przywiózł do Zeni, prawie dorosłego, dziewiętnastu lat dobiega, owdowiał i po-
wiada, że z jedyną rodziną, bo innej nie ma, znajomość chce utrzymać. Syn cał-
kiem do ojca podobny. . .
. . . sama nie wiem, czy uwierzyć w te żydowskie plotki. Ale z żydami jestem
w przyjacielskiej komitywie, więc może i prawdę mówią. Podobno pan Pukielnik
w Radomiu coś bąkał o moich skarbach, a jemu co do tego? I skąd wiedzieć może,
139
spytałam, a stary Goldbaum powiada, że w Paryżu mnie widział, jak szyku dia-
mentami zadawalam. Nic nie wiedziałam, że tam był, a rzecz jest możliwa. Jeszcze
więcej mi się to nie podoba, bo pan Pukielnik do wszystkiego zdolny. . .
. . . jakieś gadanie o wojnie słychać. Tego by akurat brakowało. O Rosji mówią,
że na glinianych nogach stoi, ciągle tam bunty i zamieszki, Prusy i Austria chcą
z tego skorzystać, zawracanie głowy, toć ich Polska przegradza, tyle się jeszcze na
mapie rozumiem. Ale jakby to prawdą miało być, muszę się zastanowić. . .
. . . gadanie ciągle, jedni wierzą, drudzy nie. Mateusz o konie zaczyna się mar-
twić, powiada, że każda wojna konie gubi. Chyba jednak do Błędowa pojadę, bo
strzeżonego Pan Bóg strzeże. . .
. . . i tak zrobiłam. Na wszelki wypadek. Dominika na ręce próbowała mi pa-
trzeć, alem się jej pozbyła. Spokojniejsza jestem, kiedym wszystko zabezpieczyła
i nie razem, a oddzielnie. Może jednak żadnej wojny nie będzie. . .
. . . i różne androny o rewolucji słychać. Jaka znowu rewolucja, mało było fran-
cuskiej? Mateusz gazety ostatnio czyta, zawsze czytał, ale teraz dwa razy więcej.
Co za świat się zrobił, emancypantki angielskie nawet, muszę przyznać, zawsze
popierałam, chłopom u nas zle się nie wiedzie, nikt pod moją ręką z głodu nie
umrze, co do tych jakichś awantur robotniczych, też uważam, że poprawa bytu
im się należy, ale żeby zaraz w rewolucje się wdawać? Nic dobrego z tego nie
wyniknie. . .
. . . maciora mi się oprosiła dziewiętnastoma prosiętami, za punkt honoru sobie
wzięłam wszystkie przy życiu utrzymać. . .
Na maciorze pamiętnik prababci nagle się skończył, reszta stron czerwonego
foliału pozostała pusta. Dla Justyny była to klęska, ostatnie notatki, pomijając
wojnę i rewolucję, wyraznie wskazywały, że jednak cesarskie precjoza zostały
ukryte w Błędowie. A ona zlekceważyła dom, nie sprawdziwszy, co zawiera. . .
Siedziała nad zakończonym tekstem, pełna goryczy i niezadowolenia z samej
siebie, kiedy wtargnęła do niej Hortensja z komunikatem o stanie zdrowia Barba-
ry.
 Do szpitala ją chcieli wziąć, ale się nie zgodziła. W domu leży. I chce
czy nie chce, ale ktoś przy niej musi być. Pielęgniarka to nie to samo. Zostaw te
gryzmoły i rusz się!
Justyną aż wstrząsnęło.
 Jak to? Leży. . . ? Trzy dni temu. . .
 Trzy dni temu, trzy dni temu! Przedwczoraj tak ją złożyło. Już z tego nie
wyjdzie, głupoty mi gadałaś o ślepej kiszce, a ja już dawno wiem, co to jest! Tłum
ludzi jej tam niepotrzebny, ale jedna osoba musi być!
Z tym się Justyna zgodziła bez słowa protestu. Zgarnęła swój cały papierowy
chłam i znów porzuciła zajęcie od tak dawna uprawiane. Prawie całkowicie prze-
140
niosła się do Barbary, która, oprócz niej, dopuszczała do siebie tylko Amelię. Po
królewsku opłacane pielęgniarki tkwiły przy chorej na okrągło, przez całą dobę.
Po dwóch tygodniach Barbara poddała się i umarła.
* * *
Cały rok minął, nim Justyna wprowadziła wokół siebie jaki taki porządek.
Ponowna przeprowadzka na stare miejsce połączona była z licznymi trudnościa-
mi, bo apartament, po Barbarze niejednego kusił. Władze na różnych szczeblach
 próbowały zagarnąć go dla siebie, Barbara jednak, jak się okazało, miała dość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl
  •