[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ciszę mąciło tylko trzaskanie ognia na kominku.
Potem, właśnie tak jak o tym marzyła, powoli pochylił
głowę. Jego wargi spoczęły na moment na jej czole, wolniut
ko przesunęły się wzdłuż brwi i dotarły do policzka. Niewie
le myśląc, odrobinę przekrzywiła głowę i ich usta się wresz-
cie spotkały.
Ach, jaki ten pocałunek był ciepły i kuszący. Smakował
winem, był namiętny i oszałamiał. Od dotyku dłoni Roba,
prześlizgujących się przez jej włosy i pieszczących ją żarli
wie zakręciło jej się w głowie z radości. I nadziei.
Upajała się jego niecierpliwością, tym, jak ocierał się cia-
łem o jej ciało, dając jej do zrozumienia, jak bardzo jej pra-
gnie. Właśnie tego dnia obiecała jemu i sobie, że jeśli on zro-
bi to znów...
Jęk rozkoszy Roba zachęcił ją do działania. Mairi chwy
ciła go za biodra, poruszając uwodzicielsko swoimi, zapra-
szając tam, gdzie powinien się znalezć.
Oderwał od niej usta i ujął w dłonie jej twarz. Wpił w nią
czujne, pożądliwe spojrzenie i wyszeptał z drżeniem jej
imię. Te głębokie, ciche dzwięki zabrzmiały w jej uszach jak
muzyka, bo teraz była pewna, że nie wyobraża sobie, iż ona
jest kimÅ› innym.
Nie mogła nic powiedzieć, bo jej wargi czekały na po
wrót jego ust, otwarte, gotowe i bardziej niż chętne. W od
powiedzi tylko się w niego wtuliła i w ekstazie zamknęła
oczy,
Ponownie sięgnął do jej ust. Głęboki, cichy pomruk prze
szedł przez jej ciało jak uderzenie pioruna i odbił się echem.
Czuła dotyk jego silnych palców, kiedy podciągał jej spód
nice. Przerwał pocalunek tylko po to. by .ściągnąć jej obie
rzeczy pracz głowę, po czym powrócił do niego z wielkim
zapałem.
Jak przez mgłę usłyszała brzęk rycerskiego pasa uderza
jącego o podłogę. W głowie jej zawirowało kiedy ją uniósł,
i tuląc w objęciach, przeniósł przez komnatę do łoża.
Tam zatrzymał się. oparł ją o krawędz materaca t unieru
chomił zarówno ciałem, jak i głębokim pocałunkiem, który
wydawał się nie mieć końca. Szybko, jak za dotknięciem cza
rodziejskiej różdżki, pozbył się ubrania.
Trzymał ją w objęciach, skóra przy skórze i oboje napa
wali się tym rozkosznym doznaniem. Mairi delektowała się
niewiarygodnym dotykiem jego skóry, niepodobnym do żad
nego z jej dotychczasowych doświadczeń.
Jego zapach, przesycony korzeniami i mocnym piżmem,
wzbudził w niej niewypowiedzianą, palącą tęsknotę. Chra
pliwy oddech i niedające się rozszyfrować dzwięki, które
wydobywały się z jego piersi, opowiedziały jej lepiej niż sło
wa o tym. jak bardzo jej pragnie i wie. że ona pragnie go
równie gorąco.
Objął ją w talii i uniósł, cały czas ocierając się o nią całym
ciałem, aż padli na loże, spleceni ze sobą.
Szybko rozsunął kolanem jej nogi i nakrył sobą, nie dając
jej chwili do namysłu. Wsunął dłoń między ich ciała. Kiedy
jej dotknął, Mairi straciła oddech, ze zdziwienia, bo nie ze
strachu.
Ułamek sekundy pózniej wsunął się w nią. Szybko i zrę
cznie jak dobrze naostrzony miecz przebił jej hymen.
Wypełnił ją sobą tak całkowicie, że czuła sie pokonana,
a zarazem zwycięska, jak branka, a jednocześnie jak zdo
bywczyni. Jak to możliwe?
Otworzyła oczy i wpatrzyła sie w jego twarz, w poszuki
waniu odpowiedzi. Serce jej o mało nie stanęło na widok bó
lu w jego twarzy. Niepewna, co było tego przyczyną, nie
mniej gotowa go pocieszyć, Mairi uniosła dłoń ku jego twa
rzy i dotknęła warg.
- Mo cridhe - szepnęła i uśmiechnęła się. - Moja miło-
ści
Tymi słowami rozluzniła niewidzialne więzy, które nie
pozwalały mu się poruszyć. Rob zaczął z niej wychodzić.
Napięła mięśnie, zdecydowana go zatrzymać. Chyba się pod-
dał, bo pchnął znów, głębiej, lecz tym razem bardzo delikat
nie. Czysta radość, ale to nie wystarczyło. Jeszcze raz się wy
cofał, pozostawiając ją bliską rozpaczy, tylko po to, by znów
dać jej wszystko, czego pragnęła i jeszcze więcej. Było wię-
cej, wiedziała o tym.
Ta bolesna, niewymownie słodka tortura trwała i trwała-
aż Mairi, oszołomiona, błagała go, by się pospieszył. Zaczął
poruszać się szybciej, do wtóru jej żądaniom, zupełnie jakby
ich ruchami kierowała jakaś wspólna wewnętrzna siła bez
udziału umysłu.
Nie była w sianie myśleć. Nagle zobaczyła morze kolo-
rów, a wokół nich zawirowały gwiazdy, eksplodując tam,
gdzie spadały, czyli wszędzie.
Cała drżała, oddech się zatrzymał, serce waliło tak głośno,
że dudniło jej w głowie. Doświadczała rozkoszy tak szalonej,
że trudnej do wytrzymania.
Rob uniósł się nad nią, po czym z jej imieniem na ustach
zanurzył głęboko i wlał w nią swoje ciepło. Wkrótce znieru
chomiał, czuła jednak, jak drży.
- Ach. Mairi - wyszeptał ze smutkiem i odsunął się od
niej, przenosząc ciężar ciała na bok. Mimo to obejmował ja
tak mocno, na ile pozwalały mu siły.
Czyżby usłyszała żal w jego głosie? Jeśli tak, czy to dla
tego, że się kochali, czy dlatego, że już skończyli? Nie ważne,
nie zamierzała dać sobie zepsuć rozkoszy, którą właśnie po
znała. Jutro zdąży się dowiedzieć, czy Rob jest z niej zado
wolony, czy nie.
Zamknęła oczy i natychmiast udała sen.
Rob westchnął głęboko. Czuła na sobie jego wzrok. Cze
kał, aż otworzy oczy. Nie zrobiła tego. Z tchórzostwa, przy
znała się przed sobą, ostrożnie wyrównując oddech. Niech
więc lak będzie, nic dbała o to. Jej dzień przypominał piekło,
a zniosła go z wystarczającą odwagą.
Ta cudowna noc należała od niej i zamierzała się nią de
lektować w całej pełni.
Rob zamknął oczy. nie chcąc wystawiać się na pokuszenie.
Trochę na to za pózno, pomyślał, w duchu obrzucając się wszel
kimi możliwymi przekleństwami, jakie kiedykolwiek poznał.
Na Boga, co on najlepszego zrobił? Czy honor zupełnie
się nie liczył, kiedy w grę wchodziła żądza? Nigdy w całym
swoim dorosłym życiu nic zapomniał się do tego stopnia, i to
dla kilku chwil cielesnej rozkoszy.
Nie, to było coś więcej, przyznał. Na tyle więcej niż roz
kosz, że nie siarczyło słów. by to opisać. W każdym razie on
ich nie znał.
Ta kobieta dopełniła go. dzięki niej poczuł się sobą bar-
dziej niż kiedykolwiek. Rob czuł. że ją oszukał. Teraz Mairi
nie będzie miała wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o to. czy
mają pozostać mężem i żony.
Nie miała już dziewictwa, które mogłaby zaoferować in-
nemu mężczyznie. Sam o to zadbał swoim samolubnym po-
sunięciem. Może właśnie poczęli dziecko, uświadomił sobie,
przerażony, że myśl o takiej ewentualności przepełniła go ra
dością. Co będzie, jeśli ona przyjmie ten pomysł ze wstrętem.
gdy tylko dowie się prawdy? A co jeśli mimo wszystko zde-
cyduje się od niego odejść?
Powinien ją teraz obudzić, wszystko wyznać i mieć to za
sobą. Wówczas przynajmniej by wiedział. Nie. nie mógł tego
zrobić. Wystarczająco okrutne było to, co już uczynił. Naj
pierw powinna się przespać, wypocząć.
Nawet teraz nie czuł takiego żalu. jak powinien. Bez
względu na to, jak mocno stara się temu zaprzeczyć, Rob
był z siebie bardzo zadowolony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]