[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w żałosnych wysiłkach Sabiny, by wspiąć się wyżej po szczeb
lach drabiny społecznej.
-Wybieram...
- Odbieram ci prawo tego wyboru - odezwał się zdecy
dowanie Walens i włożył rękę Julii w dłoń ojca. - Zosta
jesz z rodzinÄ….
Cofnęła rękę i spojrzała na Walensa.
- Rozumiem - powiedziała cicho, przywołując resztki god
ności. - Myślałam, że coś nas łączy, ale najwyrazniej byłam
w błędzie.
251
- Julio, darzę cię wielkim uczuciem, ale wiem, że kochasz
rodzinÄ™. Doskonale zdajÄ™ sobie sprawÄ™ z tego, co to znaczy
stracić bliskich i stać się kimś wyklętym.
-Ale...
- Wysłuchaj mnie do końca. I ty mnie wysłuchaj, Juliuszu
Antoniuszu. Na początku bylibyśmy szczęśliwi, bardzo szczęś
liwi, ale w końcu przyszedłby czas na zwątpienie. Znienawi
dziłabyś mnie.
- Nie mogłabym cię znienawidzić! - krzyknęła Julia. - Nie
chcę tutaj żyć!
Walens pokręcił głową.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, na czym polega ten wy
bór. Z mojego powodu nie opuścisz rodziny i domu, nie zre
zygnujesz ze swojego życia. Nie pozwolę ci na to! Nie do
puszczę do tego, by to, co nas łączyło, zniszczyły wzajemne
pretensje i zgorzknienie.
- Bardzo rozsądnie, młody człowieku - stwierdził ojciec. -
Mówisz jak prawdziwy Rzymianin.
Walens wykonał parodię ukłonu, a spojrzeniem ostrzegł
ukochaną, by zachowała milczenie. Julia przycisnęła pięści do
ust. Chciała znienawidzić Walensa za to, że odebrał jej prawo
decyzji, ale w gruncie rzeczy musiała przyznać mu rację. Nie
była gotowa na banicję.
- Czy dasz mi trochę czasu na pożegnanie z Julią? - spytał
Walens. - Igrzyska zaczynają się za kilka godzin. Chcę jej ży
czyć wszystkiego dobrego.
- Naturalnie. Tyle mogę ci dać, ale nie więcej.
- Juliuszu Antoniuszu, jeszcze jedno, zanim odejdziesz. Czy
gdybym nie był gladiatorem, rozważyłbyś poważnie moje sta
rania o JuliÄ™?
252
- Mimo swojej profesji, Walensie, jesteś człowiekiem ho
noru. Odpowiem na to pytanie w stosownym czasie, jeśli Ju
lia Antonia jeszcze będzie wolna. Chcę cię jednak ostrzec, że
zgłosiło się kilku kandydatów do jej ręki. Każdy z nich móg
łby znacznie podnieść pozycję naszej rodziny - odparł Juliusz
Antoniusz i wyszedł.
Julia spojrzała na Walensa. Chciało jej się płakać, ale nie
była już w stanie. Miała wrażenie, że jest wyciosana z drew
na. To był koniec. Ostatni raz widziała się z ukochanym sam
na sam.
Objął ją i poczuła jego wargi na czole. Podniosła głowę.
- Nie wolno ci płakać, Julio - powiedział z czułym uśmie
chem.
- Jak mam nie płakać, skoro odchodzisz z mojego życia,
a w dodatku nie pozwoliłeś mi decydować o własnym
losie.
- Twój ojciec nie powiedział nie, a jedynie, że nie teraz. Po
winnaś okazać mu zaufanie.
- Walensie...
- Julio, czeka mnie jutro walka. Muszę wiedzieć, że jesteś
bezpieczna. - Roztarł tył głowy. - Nie mogę jednocześnie wal
czyć i martwić się o ciebie.
Julia spojrzała na niego ze ściśniętym sercem. Klaudia
mówiła jej, że aby sprawnie posługiwać się gladiatorskim
mieczem, trzeba być w doskonałej dyspozycji fizycznej.
- Jesteś ranny. Przecież nie każą ci walczyć w takim stanie.
- Zdarzały mi się już gorsze rany podczas ćwiczeń. - Przy
kląkł obok Julii. - Strabon nie zwolniłby mnie z obowiązku
występu na igrzyskach z powodu takiego drobiazgu. A ja ni
gdy bym o to nie poprosił.
253
-Ale...
- Robię to dla nas obojga, Julio. - Schylił głowę i musnął jej
wargi. - Jeśli wywalczę drewniany miecz, twój ojciec przyjmie
mnie do rodziny. Przekonasz siÄ™.
Rozdział siedemnasty
Na niebie świtało. Julia stała wraz z Poppeą i Klaudią
przed awentyńskimi termami. Gdy tutaj przyszły, placyk
był pusty, teraz jednak szybko zapełniał się ludzmi. Pod
ekscytowani chłopcy trzymali za rękę ojców, a kramarze
sprzedawali różnego rodzaju drobiazgi związane z walka
mi gladiatorów.
- Wytłumacz mi, po co właściwie tutaj przyszłyśmy - zwró
ciła się do Klaudii, gdy tłum zaczął tupać i wiwatować.
- Obejrzymy paradę gladiatorów. Przejadą przez ulice Rzy
mu rydwanami, a służący będą szli z tyłu, niosąc ich uzbro
jenie. Tu parada się zaczyna, a potem przemierza cały Rzym
przez Forum Romanum do Circus Maximum, gdzie gladia
torzy przybędą jakieś cztery godziny po świcie. - Klaudia za
machała zwojem przed samym nosem Julii. - Tutaj jest ca
ły program, z trasą parady i godzinami rozpoczęcia różnych
wydarzeń.
- Różnych wydarzeń? - Julia spojrzała bez zainteresowania
na papirus. - Myślałam, że odbędą się tylko igrzyska.
Poppea się roześmiała.
255
- To jest rozrywka na wielkÄ… skalÄ™, nowiejuszkÄ… Po
paradzie odbywa siÄ™ uroczysty wjazd, rozgrzewka i walki
na drewniane miecze.
Julia rozłożyła zwój i zerknęła na długą listę.
- A kiedy odbywają się te walki? Przed południem czy póz
niej? Nie widzÄ™ ich w spisie.
- Po jednym takim pojedynku czy czasem po dwóch, które
służą rozgrzaniu publiczności, w południe odbywają się wal
ki z dzikimi zwierzętami. Potem następuje przerwa i dopiero
po niej zaczynają się igrzyska: losowanie przeciwników, próba
mieczy i na końcu właściwe walki. O ile wiem, Cezar umieścił
w programie absolutnie wszystko.
- Kiedy wystÄ…piÄ… Trakowie?
Klaudia spojrzała na nią przenikliwie, ale Julia zachowała
obojętny wyraz twarzy.
- Póznym popołudniem.
- Czy sądzisz, że ktoś zdobędzie drewniany miecz, o któ
rym mi mówiłaś?
- %7łeby móc honorowo wycofać się z areny? Chodzi ci
o tych ludzi, którzy symbolizują rzymski heroizm w najdo
skonalszej postaci? - wtrąciła się Poppea. - Myślę, że Cezar
chciałby przyznać rudius, ale to rzadko się zdarza.
Fanfara wybawiła Julię od konieczności ciągnięcia tego te
matu. Z term zaczęto wyprowadzać konie i rydwany. Po kolej
nym sygnale trÄ…bek wymaszerowali gladiatorzy.
Julia wytężała wzrok, aby w tłoku dostrzec Walensa. Gdy
gladiatorzy wspięli się na rydwany, tłum zafalował.
KtoÅ› dotknÄ…Å‚ jej Å‚okcia.
- Julio Antonio... - W obcym głosie było słychać cudzo
ziemski akcent. - Ktoś chce z tobą porozmawiać.
256
Julia ujrzała siwowłosego mężczyznę ubranego w barwy
szkoły Strabona.
- Tylko ze mnę czy również z moimi przyjaciółkami?
- Najlepiej tylko z tobÄ….
- Idz, Julio. - Klaudia delikatnie ją popchnęła. - Spotkamy
się przy wejściu.
Julia skinęła głową i poszła za siwowłosym mężczyzną.
Gdy znalezli się w zamkniętej przestrzeni portyku, za jej ple
cami rozległ się znajomy głos.
- A więc Apoloniusz cię znalazł.
Julia zniknęła w objęciach Walensa. Wydawało jej się, że to
jedyne bezpieczne miejsce na świecie.
- Myślałam, że jesteś tam na placu - szepnęła z głową wtu
loną w jego tunikę. - Wypatrywałam cię wśród gladiatorów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]